18:13

Ulubieńcy kwietnia i maja

Ulubieńcy kwietnia i maja

18:13

Ulubieńcy kwietnia i maja

Miesiąc oczywiście musi zakończyć się ulubieńcami. I tak, wiem, że w zeszłym miesiącu taki post się nie ukazał, ale końcówkę kwietnia stanowiły intensywne przygotowania do matury ;) Dzisiaj postanowiłam zebrać ulubione produkty z kwietnia i maja i połączyć je w jeden dłuższy wpis. Będzie trochę rzeczy z pielęgnacji i sporo kolorówki, czyli standardowo ;)

Zacznę od pielęgnacji aby potem w dość płynny sposób przejść do kolorówki. 

Pierwszym ulubieńcem jest odżywka do włosów marki Nivea Straight&Gloss, którą odkryłam w kwietniu. Moje włosy są z natury bardzo puszące i czasami owszem fajnie mieć na głowie burzę włosów niczym lew, ale w większości sytuacji niestety moje włosy bardzo mnie denerwowały. Po wizycie u fryzjera stwierdziłam, że muszę poszukać jakiejś dobrej odżywki, która poskromi moją czuprynę. Dobrymi opiniami na Wizażu cieszyła się właśnie ta z Nivea, więc postanowiłam po nią sięgnąć. Aktualnie zaczęłam już drugie opakowanie, bo odżywka ma tylko 200ml pojemności, a ja myję włosy co drugi dzień więc szybko mi schodzi. Jestem nią zachwycona! Ujarzmia moje włosy, nie obciążając ich nadmiernie, dodatkowo pięknie pachnie i ten zapach utrzymuje się na włosach aż do kolejnego mycia. Moje falujące się włosy przyjmują kształt cudownych loków beż użycia żadnej lokówki ;) Naprawdę polecam!!

Kolejny produkt to krem do rąk marki Regital, o którym napiszę tylko tyle, że ma tak nieziemski zapach jak żaden inny krem. Mogłabym się nim smarować non stop. Jest przegenialny. Oprócz standardowej wielkości tubki mam też wersję mini, którą noszę ze sobą w torbie ;)

Na miano ulubieńca zasługuje również pasta do głębokiego oczyszczania twarzy marki Ziaja, do której wróciłam po dłuższym czasie. Zużyłam już jakieś 3 tubki tego produktu i w maju kupiłam kolejne. Jeżeli potrzebujecie mega oczyszczenia, odświeżenia skóry to bardzo mocno polecam. Ja z reguły stosuję ją jako maseczkę pozostawiając na skórze przez 20 minut, a następnie przy zmywaniu okrężnymi ruchami masuję twarz.


I teraz rzeczy z mojej kosmetyczki. Jako pierwszy podkład - nowość zarówno u mnie jak i na rynku, czyli Bourjois City Radiance w odcieniu 01. Bardzo dobry podkład, u mnie na równi z HM. Jest delikatny, całkiem fajnie kryje i nadaje skórze naturalnego wykończenia. Idealny na wiosnę, lekki podkład. Więcej na jego temat pisałam w tym wpisie.

Korektor, którego używałam najczęściej to również marka Bourjois a dokładnie seria Healthy Mix odcień 51. Żółty, kremowy o dobrym kryciu produkt, idealnie nadaje się pod oczy jak i na resztę twarzy ;)

Ukochanym pudrem ostatnich dwóch miesięcy jest zdecydowanie sypki puder Wibo, który kupiłam podczas promocji w Rossmannie. Bardzo ładnie matuje skórę, ale wykończenie jest bardzo naturalne, nie widać go na twarzy. Przyrównując do innych pudrów sypkich które miałam to jest on jednym z lepszych, zaraz po Kryolanie. Naprawdę go Wam polecam.


Buzię brązowiłam sobie dyskiem z Sephory, który nie tak dawno Wam pokazywałam. Jestem w nim mocno zakochana i bardzo przyjemnie mi się go używa. Nie wiem czy jeszcze uda się Wam go kupić, ponieważ była to edycja limitowana.



Jeśli chodzi o makijaż oczu to tutaj tak naprawdę nie mam Wam czego pokazywać, bo nie malowałam jakoś specjalnie powiek. Nadal używam tuszu Volume Million Lashes So Couture marki L'oreal, ale jeśli chodzi o cienie to naprawdę kwiecień i maj nie obfitował w jakieś specjalne makijaże oczu, bo nie miałam na takie po prostu czasu ;)

Przy oczach nie kombinowałam za dużo, ale za to na punkcie ust po prostu oszalałam. Po pierwsze błyszczyk do ust marki Catrice Luxury Lips 010 Spending All My Honey. I chociaż na pierwszy rzut oka produkt wygląda jak olejek to jest to najzwyklejszy błyszczyk, który noszę ze sobą w torbie. Używam go praktycznie non stop, bardzo ładnie błyszczą po nim usta ;)

Zdecydowanym ulubieńcem w mocnym kolorze jest płynna matowa pomadka w odcieniu 07 Golden Rose. W chwili obecnej mam już pięć kolorów tych pomadek, ale właśnie 07 była moją pierwszą i jest to przepiękna fuksja z fioletowo-niebieską poświatą. Pomadka jest trwała, komfortowa, nie wysusza ust. A, i bardzo podoba mi się aplikator, bo mogę bardzo precyzyjnie wyrysować nim usta bez użycia konturówki

Jeśli miałam ochotę na bardziej pomarańczowe odcienie to sięgałam po szminkę Kobo 310 Orange Surprise. Ogólnie uwielbiam te szminki, bo mają bardzo dobrą konsystencję i długo utrzymują się na ustach. A właśnie kolor 310 jest idealny na ciepłe dni ;)


No i to już wszystko w dzisiejszym poście ;) Za chwilę powitamy czerwiec! ;) Postaram się aby ten miesiąc obfitował na moim blogu w różne ciekawe wpisy ;)

21:27

Jak makijaż oczu wpływa na ich wygląd? Demonstracja

Jak makijaż oczu wpływa na ich wygląd? Demonstracja

21:27

Jak makijaż oczu wpływa na ich wygląd? Demonstracja

W erze wszechobecnych portali społecznościowych, portali z inspiracjami gdzie możemy troszkę podglądać innych szczególnie w sferze makijażu widzę bardzo niepokojące tendencje... Czy tylko mnie przerażają odrysowane od szablonu brwi, wypełnione od brzegu do brzegu ciemnym kolorem, krawędzie idealnie wyczyszczone korektorem? Albo czarne krechy na powiekach urywające się wraz z linią rzęs lub schodzące smutno w dół? Co pięknego jest w obklejonych tuszem rzęsach? Naprawdę bardzo mocno zastanawia mnie jaki efekt chciała osiągnąć kobieta smarująca całą powiekę aż pod same brwi białym perłowym cieniem...


No cóż dzisiaj trochę sobie ponarzekałam, ale ten temat siedzi mi już w głowie od pewnego czasu. Nie wiedziałam tylko jak to ugryźć, ale w końcu go przygotowałam, więc wszystko już ok. Chciałabym Wam dzisiaj przybliżyć troszkę to jak makijaż oka zmienia nasz wygląd, dlaczego nie należy wykonywać niektórych kroków. I oczywiście to jest pewien schemat, coś co według mnie wygląda w porządku, a co nie ;)

Tak więc co widać na poniższym zdjęciu? Mega pomniejszone oko przez (dosłowne) podkreślenie go czarnym eyelinerem, dodatkowo tona tuszu na rzęsach i grubaśna urwana kreska. Oczywiście brew wyrysowana niemal od szklanki z wyraźnymi krawędziami. I rozświetlacz od góry do dołu, bo przecież tak ładnie się to mieni ;)


Jeśli chodzi o tak wyrysowane brwi to taką "modę" widzę szczególnie u nastolatek i młodych kobiet. Na całej długości łuku ten sam kolor i ta sama intensywność. Srogie, ostro zaznaczone niczym dachy z Instagrama. 

Dookoła na czarno oczy podkreślają zarówno młode jak i dojrzałe już panie. No nie wiem co w tym ładnego... Oczywiście nie widzę problemu jeśli macie bardzo duże oczy jak np. Anja Rubik. Oko jest zmniejszone, obciążone, spojrzenie jest nieświeże i ogólnie wyglądamy starzej.

Perłowe cienie aż po same brwi też nie wyglądają w porządku. Świeci się to wszystko jak dyskotekowa kula, nie jest to naturalne i bardziej kiczowate niż upiększające.

I ostatni defekt czyli masa tuszu na rzęsach. Zero rozdzielenia, efektownego rozdzielenia i w sumie więcej z tym problemu. Taka ilość tuszu nie może się nie osypać w ciągu dnia, więc efekt pandy gwarantowany.

A teraz pora na drugie zdjęcie. Tutaj oko wygląda bardziej świeżo, na linii wodnej mamy cielistą kredkę, kreska wyciąga i unosi zewnętrzny kącik. Brwi są zaznaczone, wycieniowane. Mocniejsze na zewnątrz, łagodniejsze w wewnętrznej części. Tylko wewnętrzny kącik oka jest rozświetlony, na powiece mamy delikatne cieniowanie matowym brązem, linia brwi zmatowiona beżowym cieniem. Rzęsy są ładnie rozdzielone i zdecydowanie bardziej wybijają się na tle jasnej powieki.


Myślę, że różnica jest widoczna gołym okiem ;) Oczywiście zachęcam Was do eksperymentowania ze swoim makijażem i tworzenia takich wersji w których czujecie się najlepiej. Mam też nadzieję, że dzisiejszy wpis zainspiruje Was do zmian ;)

13:45

Moje ulubione wiosenne odcienie pomadek: Golden Rose, Catrice, Kobo, Sleek

Moje ulubione wiosenne odcienie pomadek: Golden Rose, Catrice, Kobo, Sleek

13:45

Moje ulubione wiosenne odcienie pomadek: Golden Rose, Catrice, Kobo, Sleek

Chyba każda kobieta wiosną stawia na kolorowe, soczyste usta, a jeśli nie każda to na pewno większość z nas ;) W dzisiejszym poście pokażę Wam swoje ulubione wiosenne szminki, których od kwietnia używam na zmianę. Wśród nich znajdziecie odcienie różu, pomarańczy, ale też propozycje bardziej stonowane. Jeśli jesteście ciekawe jakie kolory ust królują teraz u mnie to zapraszam na dalszą część wpisu ;)


GOLDEN ROSE VELVET MATTE NUMER 04

Intesywnie różowa, fuksjowa wręcz pomadka o matowo- satynowym wykończeniu. Jej odcień optycznie wybiela zęby. Idealna do minimalistycznego makijażu oka jako jedyny kolorowy akcent. Jeśli macie te pomadki to wiecie jak dobrej są jakości ;)


GOLDEN ROSE VELVET MATTE NUMER 02

Bardzo ładny odcień brudnego różu, bardzo naturalny i nienachalny. Używam go wtedy gdy mam zaznaczone mocniej oczy lub gdy mam ochotę na delikatny makeup. Tak jak poprzednia pomadka jest trwała i matowo- satynowa.


CATRICE ULTIMATE COLOUR ON THE PINK SIDE OF LIFE NUMER 390

Ta pomadka to hicior sezonów ślubnych. Sama również mam jej osobny egzemplarz ;) Bardzo ją lubię. Ma bardzo kremową formułę, przepięknie pachnie, a jej odcień po prostu zachwyca. Określiłabym go jako koral złamany sporą domieszką różowego koloru. Jest po prostu przepiękny i pasuje wielu osobom.


KOBO FASHION COLOUR ORANGE SURPRISE NUMER 310 

Pomadki z Kobo uwielbiam, bo mają świetną konsystencję, długo się na ustach utrzymują, ale ich nie wysuszają. Ten odcień to idealny odpowiednik pomadki ABH o nazwie Sorbet. Jest bardzo intensywny, a jego kolor można określić właśnie jako sorbet z owoców brzoskwini i truskawek ;) Bardzo polecam Wam tą pomadkę, bo naprawdę jest prześliczna i przyciąga uwagę!


GOLDEN ROSE LONGSTAY LIQUID MATTE LIPSTICK NUMER 07

Marka GR ma w swojej ofercie masę świetnych pomadek. Ostatnio do ich grona dołączyły też płynne matowe pomadki. Ja na razie mam tylko jeden odcień, ale na dniach wzbogacę się o kolejne. Katuję ten kolorek niesamowicie. Pomadka jest bardzo komfortowa na ustach, długotrwała - powiedziałabym, że wręcz nie do zdarcia. Przy demakijażu trzeba się wspomagać olejkiem lub płynem dwufazowym. Kolor jest głęboki i bardzo intensywny.


SLEEK POUT PANIT PEACHY KEEN

Kiedyś więcej mówiło się na temat tych farbek, ale ja nadal bardzo je lubię, a odcień Peachy Keen jest na wiosnę idealny. Farbka jest bardzo kremowa, ładnie się nakłada i długo trzyma na ustach. Niesamowicie ożywia buzię i dodaje jej świeżości ;)


GOLDEN ROSE MATTE LIPSTICK CRAYON NUMER 11

Świetny odcień na co dzień, troszkę zbliżony do VM numer 02, jednak bardziej "czysty". Moim zdaniem to taki bezpieczny odcień pomadki dobry na każdą okazję. Wygodna forma kredki pozwala na sprawną  i bezproblemową aplikację produktu na usta.


GOLDEN ROSE MATTE LIPSTICK CRAYON NUMER 17

Cudowny truskawkowy, ciepły odcień czerwieni. Niby ostry, ale w sumie to nie do końca. Bardzo dobrze wkomponowuje się w codzienne delikatne makijaże, ale może również stanowić dopełnienie wiosennego looku glamour. Świetny kolor pasujący każdej kobietce. Sama noszę go do minimalistycznych ubrań jako jedyny element ożywiający ;)


A tak prezentują się swatche prezentowanych pomadek obok siebie:



Mam nadzieję, że taki post się Wam spodoba. Dajcie mi znać o swoich ulubionych wiosennych pomadkach lub innych produktach do ust.

19:11

TAG: Starting All Over / Zaczynając od nowa

 TAG: Starting All Over / Zaczynając od nowa

19:11

TAG: Starting All Over / Zaczynając od nowa

Tagi na moim blogu nie pojawiają się zbyt często, bo moim zdaniem zbyt wiele nie wnoszą, ale jest kilka takich, które są wyjątkowe i bardzo ciekawe. Dzisiaj chciałabym Was zaprosić na tag Starting All Over i przedstawić w nim 10 kosmetyków, które mnie nigdy nie zawodzą i na których z pewnością budowałabym swój kufer od podstaw.


Także jeśli jesteście ciekawe co znajduje się wśród moich perełek to zapraszam na dzisiejszy wpis ;)

1. Podkład Bourjois Healthy Mix numer 51 - mój prawdziwy ulubieniec jeśli chodzi o podkłady. Lekki, przyjemnie kryjący i wyglądający dość naturalnie na skórze. Ma bardzo ładne beżowe odcienie i przyjemny owocowy zapach. Uwielbiam go na co dzień, bo naprawdę świetnie ujednolica koloryt i rozświetla buzię.

2. Tłusta farbka do twarzy Kryolan numer 5 - mój must have w kufrze jeśli chodzi o malowanie klientek, a szczególnie trwałe makijaże ślubne. Na pewno jest to produkt dla bardziej wprawionych osób, bo oprócz uzyskania spektakularnego efektu krycia i wygładzenia cery da się nim zrobić niesamowitą szpachlę na twarzy. W przypadku tego produktu "mało" to słowo kluczowe.

2. Puder Wibo Fixing Powder - jeden z lepszych pudrów jakie miałam, ogromny plus ma ode mnie za dobrą dostępność. Puder jest półtransparentny, bardzo dobrze utrwala podkład i korektor. Nadaje skórze aksamitnego, bardzo naturalnego wykończenia.


3. Kamuflaż płynny Catrice 010 - jeśli go macie to wiecie jak cudowny jest to produkt. Świetnie nadaje się pod oczy, ma bardzo dobre krycie i nie ciemnieje na skórze. Owszem jest dość słabo wydajny, ale nie kosztuje wiele, więc tutaj przyczepić się nie mogę. Powala trwałością i dobrze przypudrowany nie rusza z miejsca przez cały dzień.

4. Pomada do brwi Inglot numer 11 - co jak co, ale brwi muszą być zrobione! Według mnie ta pomada jest godna uwagi każdej z Was - odcieni jest naprawdę sporo, każda dziewczyna znajdzie coś dla siebie. Produkt jest trwały, wydajny i dobrze się rozprowadza. Zasycha na włoskach i nie rozmazuje się. Jeśli miałabym wybrać jeden produkt do brwi to byłaby to właśnie ta pomada.

5. Cień w kremie Maybelline Color Tattoo Creme de Nudes - najlepsza baza pod cienie, sprawdzająca się nawet przy tłustej powiece. Dodatkowo świetnie wyrównuje kolor powieki, dzięki czemu nałożone cienie nie tracą swojego koloru i intensywności.

6. Mascara L'Oreal Volume Million Lashes So Couture - wiecie, że od dłuższego czasu używam tego tuszu. Wyparł wszystkie inne - jest cudowny! Bardzo czarny, bardzo trwały, nie kruszy się w ciągu dnia, nie odbija, nie rozmazuje. Ma silikonową, prostą szczoteczkę, którą docieram do każdej, nawet bardzo krótkiej rzęski.


7. Cienie Zoeva - jeżeli miałabym wybrać cienie do powiek, które będą podstawą mojego kufra to myślę, że na początku postawiłabym na te z Zoevy. Cudowne kolory, pigmentacja i wykończenia to coś co sobie cenię. Cieniami marki Zoeva świetnie się pracuje. Są miałkie, dobrze się rozcierają i łączą ze sobą. Dodatkowy atut to oczywiście ciekawy design palet - widać, że firma o ten aspekt bardzo dba i przykłada do tego dużą uwagę.


8. Pigmenty Inglot - pigmenty do oczu produkuje naprawdę dużo firm, ale moim zdaniem to właśnie Inglot wiedzie wśród nich prym. W ofercie znajdziemy masę kolorów, są pigmnety opalizujące, rybie łuski, perłowe, brokatowe - wybór jest naprawdę ogromny. Wystarczy zwykły matowy cień nałożony na całą powiekę i pigment w kącikach aby uzyskać cudowny makijaż. Pigmenty Inglota są hitem w moim kufrze i używam ich praktycznie w każdym makijażu. Klientki są zachwycone efektem jaki dają po aplikacji.



9. Rozświetlacz My Secret Princess Dream - mam bardzo dużo rozświetlaczy, ale gdybym miała wybierać ten jeden jedyny to padłoby właśnie na ten. Jest według mnie najbardziej uniwersalny i da się go ładnie wkomponować w makijażu. Daje efekt przecudnej tafli na skórze.



10. Pomadki Golden Rose - ogólnie. Tak, marka po prostu zachwyca swoimi produktami do ust. Z pewnością skusiłabym się na te z serii Velvet Matte, Vision, Matte Crayon oraz płynne matowe pomadki. Z każdej z tych serii jestem niesamowicie zadowolona.


Tak więc to wszystko co tym razem dla Was przygotowałam ;) Czekam na Wasze typy świetnej jakości kosmetyków. Od czego zaczęłybyście budować od podstaw swój kufer lub swoją kosmetyczkę? Co nigdy Was nie zawodzi?

Obiecuję teraz pisać nieco częściej - matury dobiegają końca i czasu będę miała znacznie więcej. Postaram się o jakieś ciekawe i pomocne posty :)

16:08

Freedom Pro Strobe Palette - recenzja + swatche

Freedom Pro Strobe Palette - recenzja + swatche

16:08

Freedom Pro Strobe Palette - recenzja + swatche

Konturowanie twarzy weszło do codziennego użytku już jakiś czas temu. Od tamtej pory pojawił się naprawdę ogromny wachlarz produktów, które pomagają nam idealnie wymodelować twarz. Sama mam w szufladzie swojej toaletki naprawdę dużo brązerów i chłodnych pudrów do konturowania, ale wciąż testuję nowości aby wśród takiej ilości dostępnych kosmetyków odnaleźć prawdziwe perełki. 

Wychodzę z założenia, że nie będę pisać na blogu o produktach, które nie są warte uwagi, które ogólnie nie są niczym specjalnym i ogólnie bez sensu zawracać sobie nimi głowę. Szkoda na to Waszego i mojego czasu. 

Są jednak takie produkty, którym nawet te wysokopółkowe do pięt nie dorastają i po prostu warto o nich pisać. I właśnie taki wpis będzie dzisiaj. Zapraszam Was na recenzję i swatche palety do konturowania marki Freedom Pro Strobe.


Zacznę może od początku i w sumie od powodu dla którego ją kupiłam. Rozważając zakup palety Lorac natrafiłam na jednym z angielskich blogów na porównanie jej właśnie do palety Freedom. Dziewczyna pisała, że tańsza wersja jest praktycznie identyczna z oryginałem, jednak wydaje się jej, że właśnie pudry z palety Freedom są przyjemniejsze w pracy. Napisała też, że kolejnym razem raczej nie skusiłaby się na paletę Lorac, ponieważ jej cena jest dużo wyższa od tańszej wersji, a jakość produktów jest słabsza. To wydaje się dość logiczne! ;)

No i wtedy właśnie zaczęłam się poważnie zastanawiać... Po pewnym czasie Maxineczka w jednym z filmów robiła test tych dwóch palet i powiedziała w nim, że wybrałaby ona paletę Freedom. Czytałam komentarze dziewczyn pod jej filmem i one również pisały, że pudry z palety Freedom wyglądają lepiej. Sama przyznam, że i ja zdecydowanie wybrałabym tańszą wersję konturowania. Nie miałam więc już żadnych wątpliwości i zdecydowałam o zakupie palety Freedom. Swoją zamówiłam na stronie Cocolita.


Paleta przychodzi w ofoliowanym kartonowym opakowaniu wraz z bardzo dobrym pędzlem do konturowania z włosia syntetycznego. Jest bardzo miękki, ma dużo włosia i rzeczywiście widzę jego zastosowanie w makijażu.

Sama paleta jest niezbyt duża (rozmiar pomiędzy paletą cieni Sleek, a paletą paseczkowych cieni Makeup Revolution). Znajdziemy w niej 6 pudrów: dwa z nich są jasnymi matowymi pudrami, które rzeczywiście rozjaśniają skórę, mamy też piękny rozświetlacz dający efekt tafli i trzy brązowe pudry do konturowania w różnych odcieniach.


Rzeczywiście pudry są odpowiednio napigmentowane i kolor jest widoczny po nałożeniu. Dobrze się blendują i nie tworzą plam na twarzy. Zrobiony nimi kontur wygląda bardzo naturalnie. Jestem baaaardzo zadowolona z tej palety. Trwałość również na plus.

Pudry rewelacyjnie sprawdzają się na mojej skórze, ale też na skórze moich klientek. Po pomalowaniu są bardzo zadowolone z efektu i nie mogą wyjść z podziwu jak pięknie wygląda na ich buzi rozświetlacz (w tym miejscu należą się pozdrowienia dla mojej klientki - pani Ani) ;)



Tak więc jeśli szukacie pudrów, którymi stworzycie cudowny kontur na skórze to polecam Wam ten zestaw. Będziecie naprawdę bardzo zadowolone. Dostaniecie go w praktycznie każdej drogerii internetowej za około 50zł. 

14:52

Sephora Sun Disk Edycja Limitowana

Sephora Sun Disk Edycja Limitowana

14:52

Sephora Sun Disk Edycja Limitowana

Lubicie używać pudrów brązujących? Ja przyznaję się bez bicia, że wprost je uwielbiam i bardzo lubię efekt jaki dają na skórze, szczególnie latem. 

Jeśli widziałyście moją ostatnią listę życzeń, którą prezentowałam na blogu to z pewnością zwróciłyście uwagę na dysk brązujący Sephory z nowej edycji limitowanej. Od soboty jest już ze mną ;) Tak, tak - kolejny punkcik z listy życzeń już odhaczony.


Chciałabym Wam go dzisiaj zaprezentować i napisać o nim kilka słów, będą też swatche.

Opakowanie jest naprawdę piękne. Oczywiście kolekcjonerskie i imituje majestatyczne wrota orientalnych pałaców. Okrągłe, ciężkie, dość masywne z dużym lustrem bardzo dobrej jakości przy którym bez problemów zrobimy cały makeup.

Dysk ma wielkość płyty CD, tak więc jest naprawdę duży, a sam puder to aż 28g - wystarczy na wieki! ;) Cena 79zł jest jak najbardziej adekwatna do ilości produktu.


Puder skomponowany jest z trzech uzupełniających się wzajemnie odcieni: morelowego, ciemniejszego brązu i jaśniejszego brązu ze złotymi drobinkami. Oczywiście nie mogę nie wspomnieć o pięknym tłoczeniu, które zdobi powierzchnię pudru.


Nałożyłam go już kilka razy dużym pędzlem i wiem bardzo dobrze, że taki sposób aplikacji sprawdzi się najlepiej. Puder równo rozkłada się na twarzy, dodaje jej życia i koloru ;)
Wydaje mi się, że równie dobrze będzie się prezentował na dekolcie.


Jestem bardzo zadowolona, że udało mi się go dostać, bo z tego co widzę to na stronie Sephory jest już niedostępny. Będzie mi dobrze służył ;)

17:09

Świetny podkład do cery suchej, czyli Bourjois City Radiance

Świetny podkład do cery suchej, czyli Bourjois City Radiance

17:09

Świetny podkład do cery suchej, czyli Bourjois City Radiance

Czy są tutaj fanki podkładu Bourjois Healthy Mix? Myślę, że większość z Was bardzo go lubi. U mnie ten produkt ma swoje honorowe miejsce i zawsze stoi na mojej toaletce. 

Dzisiaj jednak nie o nim, ale o równie świetnym podkładzie Bourjois czyli City Radiance. Kupiłam go podczas promocji w Rossmannie za niecałe 28 zł, ale nie martwcie się, ponieważ w sieci jego standardowa cena to jakieś 32 zł czyli niedużo wyższa ;)

Od momentu kiedy zobaczyłam go po raz pierwszy w drogerii wiedziałam, że go kupię. Czekałam tylko na jakąś sporą zniżkę, bo regularna cena to prawie 60 zł i szkoda byłoby gdyby się nie sprawdził. Tak więc szaleńcza promocja w Rossmannie zadecydowała o zakupie.


Wybrałam dla siebie odcień 01 czyli najjaśniejszy z całej gamy. Bardzo ładny, jaśniutki beż o neutralnym według mnie tonie. 
Jego testy zaczęłam już na drugi dzień po zakupie. Nakłada się go przyjemnie zarówno palcami, gąbką jak i pędzlem. Lekko rozprowadza się po twarzy wyrównując kolor skóry. I tu od razu UWAGA! nie jest to podkład dla osób z problematyczną cerą, potrzebujących mocnego krycia. Zdecydowanie cera sucha i normalna bez niedoskonałości będą z niego bardzo zadowolone.

Kolejnym plusem jest fakt, że podkład nawet odrobinkę nie ciemnieje. Taki jak jest w opakowaniu jest również na twarzy. Pachnie bardzo ładnie - jak to podkłady Bourjois mają w zwyczaju, a opakowanie ma postać płaskiej poręcznej, lekkiej tubki - super forma na wyjazdy.


Na uwagę zasługuje również to, że produkt nie ściera się i nie ciastkuje na twarzy. Dobrze współpracuje z różnymi korektorami i pudrami. Nałożony solo daje bardzo świeże wykończenie, takie naturalne. Ja zawsze lekko utrwalam go pudrem i też jestem zadowolona z tego jak wygląda na mojej buzi.

Z kolorem też udało mi się trafić idealnie! Nie ma żadnego odcięcia - idealnie łączy się z szyją i resztą ciała ;)



Jak dla mnie spokojnie można nazwać ten podkład młodszym bratem Healthy Mix. Jest naprawdę bardzo dobry ;) Jeśli lubicie HM to myślę, że i ten się Wam spodoba. Ja już dzisiaj dołączam go do grona moich naj ;)

Copyright © majmejkap , Blogger