21:16

Regital nawilżająco-odżywczy krem do rąk i paznokci

Regital nawilżająco-odżywczy krem do rąk i paznokci

21:16

Regital nawilżająco-odżywczy krem do rąk i paznokci

Odkąd testuje kosmetyki marki Diagnosis jeszcze ani razu się na nich nie zawiodłam. Jestem z nich naprawdę bardzo zadowolona i będę o nich trąbić na prawo i lewo, bo są po prostu świetne ;)

Wiadomo, że krem do rąk to niezbędny produkt bez którego nie obejdą się nasze dłonie. To one najszybciej zdradzają nasz wiek, dlatego nie warto o nich zapominać w kwestiach pielęgnacyjnych. W moim domu krem do rąk jest zawsze... pod ręką ;) Od jakiegoś czasu używam i testuję krem do rąk marki Diagnosis i dzisiaj napiszę Wam co o nim sądzę ;)

Do przetestowania otrzymałam dwie tubki kremu - jedną standardową o pojemności 100ml, a drugą miniaturową o pojemności 40ml, którą noszę ze sobą w torbie.
Opakowanie jest zrobione z miękkiego tworzywa, a kolorowa szata graficzna przyciąga wzrok. Z tyłu na tubie znajdziemy wszystkie przydatne informacje dotyczące stosowania oraz skład kremu. 

Z opisu producenta wynika, że krem do rąk i paznokci Regital przeznaczony jest do skóry delikatnej, przesuszonej, wymagającej intensywnej pielęgnacji. Krem ma chronić skórę przed szkodliwym działaniem detergentów, oraz innych czynników np. atmosferycznych. Dzięki regularnemu stosowaniu kremu zmniejszymy skłonność płytki do rozdwajania. Dzięki delikatnej konsystencji krem łatwo się rozprowadza i szybko wnika w głąb skóry. 
Formuła kremu zawiera cenne składniki: olej rycynowy działa nawilżająco, witamina E odżywia skórę, a kreatyna działa na nią wygładzająco.


Zapach kremu jest bardzo intensywny, ale mi się podoba i osobom, którym poleciłam ten krem również. Kilka osób kupiło go nawet ze względu na sam zapach, także coś w tym jest ;) 

Na opakowaniu znajdziemy też informację, że produkt był testowany dermatologicznie.

Tak sobie myślę, że na pewno nie jest to krem dla osób, które mają bardzo wymagającą i przesuszoną skórę. Jest on bardzo lekki więc może okazać się niewystarczający dla spierzchniętych dłoni. To jest taki produkt, który polecam osobom ze skórą normalną bez skłonności do przesuszania. Dobrze sprawdzi się również latem, bo szybko się wchłania i nie zostawia lepkiej warstwy na skórze.

Krem ten można zakupić w aptekach, w niektórych niesieciowych drogeriach. Ja dostałam go ze sklepu internetowego Diagnosis i tam również możecie go zamówić ;)

19:27

Haul zakupowy - nowości The Balm, Inglot, Skin 79, Zoeva, Golden Rose, Blend It!

Haul zakupowy - nowości The Balm, Inglot, Skin 79, Zoeva, Golden Rose, Blend It!

19:27

Haul zakupowy - nowości The Balm, Inglot, Skin 79, Zoeva, Golden Rose, Blend It!

Dzisiaj zapraszam Was na haul zakupowy. Uzbierało mi się trochę nowości i pomyślałam, że się nimi z Wami podzielę. Wszystkie rzeczy, które Wam dzisiaj pokażę są dla mnie totalnymi nowościami (poza jednym produktem), nigdy wcześniej nie miałam z nimi do czynienia. W najbliższym czasie będę miała co testować ;) Jeżeli jesteście ciekawe co nowego pojawiło się u mnie to zapraszam do dalszej części.

Pierwsze rzeczy pochodzą z MintiShopu. W moje łapki trafił przede wszystkim cudowny pędzel do pudru marki Zoeva i ma on numer 96. Jest przemiękki i idealnie nakłada puder na skórę. Wykreślam go ze swojej listy życzeń. W zamówieniu pojawiły się też gąbeczki Blend It!, które również chciałam przetestować. Jedna ma dość standardowy rozmiar, a druga jest maciupeńka i służy do nakładania produktów w trudno dostępne miejsca ;)


Ostatnim produktem z zamówienia jest maska aloesowa w płachcie z marki Skin79. Taka forma masek jest ostatnio bardzo popularna i byłam strasznie ciekawa jak się one sprawdzą u mnie. Wykorzystam ją przy najbliższej okazji ;)


Kolejne produkty to między innymi tak podstawowa rzecz jak puder. Tym razem skusiłam się na ten z marki Bell i zobaczymy jak się sprawdzi. Oczywiście chciałam kupić mój ulubiony puder Wibo, ale niestety nie był dostępny.

Nowością jest dla mnie kremowy podkład The Balm Time Balm. Bardzo mnie zaciekawił. Kolor jest przyjemny, dość jasny. Zobaczymy jak będzie się on sprawdzał po aplikacji. Podejrzewam, że powinien mieć on mocne krycie.


W końcu stałam się również posiadaczką podkładu Inglot HD Perfect Coverup i bardzo się z tego powodu cieszę. Zobaczymy jak będzie się sprawował. Mam nadzieję, że okaże się świetny i będzie dobrze mi służył przy okazji większych wyjść czy makijaży ślubnych. Numer mojego podkładu to 71.


I ostatni produkt to kolejna (szósta już) pomadka Golden Rose Velvet Matte w kolorze 10. Bardzo ładny, codzienny odcień. Z tego co wiem jest on dość popularny i w sumie wcale się nie dziwię, ponieważ jest on naprawdę bardzo ładny.


Jeszcze pokażę Wam poglądowe swatche na dłoni. Na zdjęciu widzicie odcienie podkładów oraz szminki.


I to już wszystko w tym poście. Napiszcie mi koniecznie czy macie już któryś z tych produktów. Jeśli ich używacie to dajcie mi znać jak się u Was sprawują ;)

22:32

Makijaż kontrastowy, czyli ciepło-zimno - makijaż 2 w 1

Makijaż kontrastowy, czyli ciepło-zimno - makijaż 2 w 1

22:32

Makijaż kontrastowy, czyli ciepło-zimno - makijaż 2 w 1

Odważne makijaże to coś co naprawdę lubię i coś w czym czuję się niesamowicie dobrze. Mocno zaznaczone oko, piękne długie rzęsy, błysk i kolor. W dzisiejszym poście przygotowałam propozycję makijażu kontrastowego w dość nietypowej odsłonie, bo jedno oko pomalowałam ciepłymi odcieniami, a drugie chłodnymi. Do odwzorowania w całości bądź do inspiracji. Wybierz wersję, która bardziej Ci odpowiada ;)

Ja zdecydowanie stawiam na niebiesko zielone oko, chociaż i to ciepłe wygląda dość ciekawie.

Dokładny opis kosmetyków, które wykorzystałam w tym makijażu macie na samym dole wpisu ;)






Wykorzystane produkty:

TWARZ:
*baza silikonowa Wibo
*podkład Bourjois Healthy Mix numer 52
*pudry do konturowania Freedom Makeup
*rozświetlacz Catrice
*korektor Bell Hypoallergenic numer 01

OCZY:
*cień w kremie MNY CT Creme de Nudes
*biała kredka My Secret
*żelowy eyeliner Stila
*cienie Inglot
*cienie Kobo
*pigment Inglot 113
*pigment Kobo Mint Cream
*mascara Volume Million Lashes So Couture
*rzęsy Ardell Demi Wispies
*klej Ardell Lash Grip
*pomada do brwi Inglot numer 11

USTA:
*pomadka Golden Rose Velvet Matte numer 02
*olejek do ust Catrice

Czekam na Wasze opinie ;)

10:20

Płatki kolagenowe GlySkinCare Gold, czyli ratunek dla suchej skóry pod oczami

Płatki kolagenowe GlySkinCare Gold, czyli ratunek dla suchej skóry pod oczami

10:20

Płatki kolagenowe GlySkinCare Gold, czyli ratunek dla suchej skóry pod oczami

Jeśli śledzicie mnie na Instagramie to z pewnością widziałyście zdjęcie płatków kolagenowych pod oczy GlySkinCare Gold Collagen, które wykorzystałam przed weselem w którym miałam okazję uczestniczyć. Postaram się Wam dzisiaj o nich napisać, bo są moim zdaniem dobrym sposobem na nawilżenie i dogłębną pielęgnację przed wielkimi wyjściami.


Płatki możecie kupić w różnych sklepach internetowych np. tutaj.

Niewielkich rozmiarów kartonik kryje plastikowe opakowanie ze złotymi płatkami nasączonymi preparatem o formule zawierającej kolagen, złoto, aloes, alantoinę, olej z pestek winogron, arbutynę, witaminy A, C, E, olejek różany oraz kwas hialuronowy. Tak bogaty skład powoduje, że płatki widocznie zmniejszają opuchliznę i cienie pod oczami, wygładzają zmarszczki, odżywiają i nawilżają skórę.


Wiecie co? One rzeczywiście działają ;) Bardzo dobrze nawilżają skórę pod oczami, a wiadomo, że nawilżona skóra lepiej przyjmuje kosmetyki do makijażu. Korektor nie zbierał mi się absolutnie, skóra była mięciutka, wilgotna i wyglądała naprawdę rewelacyjnie.

Już samo uczucie chłodzenia pod oczami jest bardzo przyjemne - ja swoje płatki dodatkowo wkładam do lodówki i właśnie takie zimne nakładam na skórę. To wszystko sprawia, że ewentualna opuchlizna znika z twarzy.


Płatki na twarzy należy trzymać około 30 minut, po tym czasie je ściągamy, a nadmiar żelu wmasowujemy w skórę.


Na pewno baaaardzo mocno polecam je osobom z suchą skórą pod oczami, płatki na pewno Wam pomogą. Dobrze sprawdzą się również u kobiet dojrzałych - przez dogłębne nawilżenie skóry optycznie wygładzą zmarszczki.

15:28

Festiwalowy look, czyli prosty makijaż bez kreski

Festiwalowy look, czyli prosty makijaż bez kreski

15:28

Festiwalowy look, czyli prosty makijaż bez kreski

Wielkimi krokami zbliża się lato, a wiadomo, że ta cudowna pora roku to czas organizowania różnych koncertów czy festiwali - ogólnie imprez na świeżym powietrzu. Dzisiejszym makijażem (chociaż u mnie od rana okropnie leje) chcę chociaż odrobinę Was zainspirować i przedstawić propozycję makijażu właśnie na taką plenerową imprezę.

Makijaż jest prosty, niesamowicie błyszczący, bez skomplikowanego cieniowania z laleczkowatymi rzęsami, które dodają mu smaczku ;) Usta również zaznaczone kolorem, ale są na tyle subtelne, że w żaden sposób nie dominują nad resztą makijażu.

Oczywiście spis wszystkich kosmetyków, których użyłam macie jak zwykle na dole, pod zdjęciami.






UŻYTE PRODUKTY:

TWARZ:
*baza Wibo Primer Base
*podkład Bourjois HM 52
*korektor Bourjois HM 51
*puder Wibo Fixing Powder
*kremowe podkłady do konturowania Kobo
*brązer Inglot 505
*rozświetlacz The Balm Mary Lou

OCZY:
*żel do brokatu Kryolan
*paletka cieni Sleek Garden of Eden
*pigment Inglot 118
*cień foliowy MUR Rose Gold
*pigment Kobo Mint Cream
*mascara L'Oreal Volume Million Lashes
*rzęsy (TK Maxx)
*klej do rzęs Ardell Lash Grip
*pomada do brwi Inglot numer 11
*pisak do brwi Catrice 040

USTA:
*pomadka Catrice 320
*konturówka Essence 12 Wish Me a Rose

15:59

Golden Rose Longstay Liquid Matte Lipstick - moja opinia + swatche aż 5 kolorów (01, 03, 06, 07, 10)

Golden Rose Longstay Liquid Matte Lipstick - moja opinia + swatche aż 5 kolorów (01, 03, 06, 07, 10)

15:59

Golden Rose Longstay Liquid Matte Lipstick - moja opinia + swatche aż 5 kolorów (01, 03, 06, 07, 10)

Płynne matowe pomadki opanowały kosmetyczny rynek naprawdę błyskawicznie. Kobiety pokochały je właśnie za wykończenie i niesamowitą trwałość na ustach oraz brak konieczności poprawiania makijażu w ciągu dnia. Dobrej matowej pomadce jedzenie i picie nie jest straszne. Na rynku jest cała masa firm produkujących płynne matowe pomadki zaczynając od Bourjois przez Colour Pop, Lime Crime, Top Shop i Jeffree Star kończąc na pomadkach Mac i Anastasia Beverly Hills. Do tego grona dołączyła również marka Golden Rose wypuszczając produkty o których dzisiaj co nieco Wam napiszę.


Płynna matowa pomadka Golden Rose kosztuje 19,90zł ma pojemność 5,5ml. Ma bardzo wygodny i precyzyjny aplikator, którym bardzo ładnie można wyrysować usta bez pomocy konturówki. Opakowanie jest dość proste, moim zdaniem ładne i bardzo praktyczne.


Każda pomadka kryje usta w 100% - są bardzo mocno napigmentowane, a kolory soczyste i bardzo wyraźnie widoczne po aplikacji. Produkt po chwili od nałożenia na usta zastyga na mat, chociaż niektóre kolory mają w sobie coś w rodzaju poświaty innego odcienia co mi naprawdę bardzo się podoba. Myślę, że warto tutaj również wspomnieć, że pomadki pachną dość intensywnie cukrem wanilinowym. Mi akurat to nie przeszkadza, ale pewnie znajdą się osoby, które nie lubią tego aromatu, dlatego o tym piszę ;)

Moich ust te pomadki nie wysuszają, ale ja zwykle nie mam z nimi problemu. Tak więc osobom z suchymi ustami polecam przed nałożeniem tych pomadek dokładny peeling i mocne nawilżenie ust. 

Formuła jest bardzo przyjemna, wodnista, łatwa do rozprowadzenia. Na pewno nie napiszę, że pomadek nie czuć na ustach, bo to byłoby nieprawdą. Nie zmienia to jednak faktu, że są komfortowe w noszeniu, jednak minimalnie się lepią przy łączeniu warg. Dużym plusem jest również to, że pomadka nie odbija się na szklankach, kubkach, chusteczkach i policzkach ;) Nie ściera się w ciągu dnia i naprawdę nie wymaga żadnych poprawek. Dodam jeszcze, że te pomadki są naprawdę ciężkie do usunięcia. Polecam zaopatrzyć się w dobry dwufazowy płyn do demakijażu lub jakiś olejek, który pomoże rozpuścić produkt przy wieczornym demakijażu.

Ja kupiłam sobie pięć kolorów, które najbardziej mi się podobały. Wśród nich są też dwa najpopularniejsze kolory czyli 03 i 10 ;) Naprawdę warto na nie polować! :)











I jeszcze swatche pomadek na ręku:


Tak właśnie prezentuje się połowa kolorów tych szminek. Według mnie są naprawdę godne zakupu, tym bardziej, że nie są specjalnie drogie, a ich jakość jest rewelacyjna ;) 

12:16

Inglot Flexi Palette + niesamowite cienie My Secret

Inglot Flexi Palette + niesamowite cienie My Secret

12:16

Inglot Flexi Palette + niesamowite cienie My Secret

Według mnie najlepszym sposobem kolekcjonowania cieni są palety. Najlepsze oczywiście są takie, które możemy skomponować same wedle własnych upodobań ;) Sama mam w szufladzie masę palet z cieniami i właśnie wśród nich znajdują się takie które stworzyłam sobie sama. Są to oczywiście palety marki Inglot na okrągłe i kwadratowe wkłady. Jakiś czas temu Inglot wypuścił również białą paletę - pustą, bez żadnych separatorów i to właśnie ona będzie bohaterem dzisiejszego posta, ponieważ pomogła mi w organizacji pojedynczych cieni różnych marek.


Paleta jest wizualnie bardzo ładna, biała, klasyczna, bez udziwnień i zdobień. Wieczko posiada oczywiście nadrukowaną nazwę marki jak to bywa w przypadku innych palet tej marki. Magnesy są mocne, paleta się nie rozjeżdża, a magnetyczna wkładka bardzo dobrze trzyma cienie i nie pozwala się im przesuwać.


Za taką pustą paletę trzeba zapłacić 35zł, nie będę wnikać czy to dużo czy mało, ale biorąc pod uwagę cenę innych palet tego typu to moim zdaniem koszt Flexi Palette jest naprawdę w porządku. 

W mojej palecie wylądowały cienie marki Sensique, Catrice, jeden z Inglota i jeden z Kobo oraz matowe cienie My Secret, które są moim ostatnim odkryciem. Są rewelacyjne! Pigmentacja zabójcza, kolory nie zanikają przy blendowaniu i co ważne - za każdy zapłaciłam w promocji 4,19zł ;) Oczywiście minimalnie się osypują, ale i z tym potrafię sobie poradzić. Naprawdę, jeśli szukacie cieni w dobrej cenie to polecam Wam właśnie te z My Secret.



07:20

Podkład Maybelline Super Stay 24H 05 Light Beige

Podkład Maybelline Super Stay 24H 05 Light Beige

07:20

Podkład Maybelline Super Stay 24H 05 Light Beige

Podkłady to jedne z produktów, które lubię testować. Akurat w tej dziedzinie zawsze można coś poprawić i ulepszyć. Nie ma co, porządny podkład to podstawa dobrego makijażu. Dzisiaj przedstawię Wam nowość marki Maybelline czyli długotrwały podkład.

Podkład Super Stay 24H to następca podkładu Affinitone 24H. Niewielka szklana buteleczka z białą pompką skrywa w sobie standardową ilość produktu.
Kolor podkładu nie zmienia się od momentu aplikacji: u mnie na skórze nie oksyduje, zapewnia mi średnie krycie i powoduje, że makijaż pozostaje w niezmienionym stanie przez kilka dobrych godzin. 

Formuła podkładu Super Stay 24H została dodatkowo wzbogacona krzemionką - substancją mineralną pochodzenia naturalnego, silnie absorbującą sebum i wilgoć. Konsystencja jest dość płynna, można nawet powiedzieć, że na w pół kremowa, bo nie spływa swobodnie z dłoni. Mam wrażenie, że podkład na skórze lekko zastyga i to w sumie zgadzałoby się z jego długotrwałą formułą. Moim zdaniem najlepiej nakładać go albo palcami albo pędzlem. Gąbka zabiera mu całe krycie i naprawdę nie wygląda to dobrze ;)


I chociaż na co dzień używam podkładów rozświetlających to ten również na skórze mi się podoba i używam go kiedy zależy mi na bardziej matowym podkładzie. Nie jest tępy i nie tworzy maski (mój odcień to 05) na buzi. Ma całkiem naturalne wykończenie i dobrze wygląda po przypudrowaniu. Dodam tylko, że odcień, który posiadam jest różowy. Na zdjęciu macie go w zestawieniu z płynnym kamuflażem Catrice w odcieniu 010 Porcelain. Zdecydowanie widać, że podkład ma różowe tony. U mnie na twarzy jakoś za bardzo się to w oczy nie rzuca, ale zwykle używam jednak bardziej neutralnych lub żółtych odcieni.


I tak naprawdę to nie mam mu specjalnie niczego do zarzucenia jest to z pewnością przyzwoity drogeryjny podkład jednak biorąc pod uwagę fakt, że w cenie regularnej kosztuje ponad 40zł to zdecydowanie bardziej wolałabym przeznaczyć te pieniążki na jeden z moich ulubionych podkładów - Bourjois Healthy Mix lub Bourjois City Radiance.

A czy Wy miałyście z nim już styczność? Jak się u Was sprawdził?
Copyright © majmejkap , Blogger