15:24

Ulubieńcy października | MUFE, Pierre Rene, The Balm, Glamshadows, Nabla, Golden Rose

Ulubieńcy października | MUFE, Pierre Rene, The Balm, Glamshadows, Nabla, Golden Rose

15:24

Ulubieńcy października | MUFE, Pierre Rene, The Balm, Glamshadows, Nabla, Golden Rose

Witam Was wszystkie pod koniec miesiąca. Dzisiaj pora na kosmetyczne podsumowanie października. Nie wiem jak to jest u Was, ale dla mnie jesień to czas kiedy lubię dopieścić swój makijaż. Mogę mocniej podkreślić oko, użyć soczystej pomadki i wiem, że ani podkład ani puder nie spłynie mi z twarzy ;) Jesień to super moment na mocniejszy makijaż :) 

W tym wydaniu ulubieńców pokażę Wam same produkty do makijażu. W kwestii pielęgnacji mam nowe odkrycie, ale chcę ten produkt jeszcze trochę potestować i na pewno dam Wam o nim znać już w listopadzie ;)

Październikowych ulubieńców otworzy prawdziwa petarda, którą w końcu postanowiłam kupić korzystając z dużej zniżki. Mówię tutaj o nieśmiertelnym korektorze marki MAKE UP FOR EVER Full Cover. W ciemno wybrałam sobie odcień 04 i jestem z niego bardzo zadowolona. Potwierdzam wszystkie pozytywne opinie na jego temat. Korektor ma lekko gęstą konsystencję, jest kremowy i bardzo łatwo się rozprowadza. Ukrywa wszelkiego rodzaju zasinienia i niedoskonałości na twarzy. Nie potrzeba wyciskać go z tubki za wiele, bo nawet minimalna ilość tego korektora radzi sobie z problemem. Polecam go Wam bardzo serdecznie jeśli macie troszkę więcej gotówki i szukacie porządnego korektora, który zastyga i jest wodoodporny.


Drugim ulubieńcem jest uroczy róż The Balm Frat Boy o świeżym różowo-brzoskwiniowym odcieniu. Taki kolor pasuje wielu osobom i jest bardzo bezpieczny. Ja w październiku sięgałam po niego najczęściej.

Ulubionym rozświetlaczem był ogromny dysk marki Pierre Rene. Jest to kosmetyk o wypiekanej formule, ma bardzo ładny szampański odcień i super komponuje się z jaśniejszą już skórą.


Teraz skupię się na makijażu oczu, bo tutaj w październiku mocno poszalałam. Zacznę od tych rzeczy, które wiodły prym przez pierwszą połowę miesiąca. Mówię tutaj o produktach z Glamshopu, a dokładniej o cieniach do powiek oraz jednym pigmencie. Jeśli chodzi o cienie to tutaj naprawdę jestem bardzo zaskoczona ich jakością, pigmentem i odcieniami. Swoje wkłady wkładam do pustej palety Inglota i tworzę własny zestaw ;) Wśród 6 kolorów, które mam znajdują się Mulat, Marsala, Wiśniówka, Sorbet, Paprykarz oraz Kakaowa Cegła. Nie mam żadnych problemów przy pracy z tymi cieniami i naprawdę świetnie mi służą ;)


A pigment to taka wisienka na torcie. Odcień, który mnie oczarował nazywa się Rudy róż i tak myślę, że nazwa idealnie oddaje jego kolor. Jest on tak nieoczywisty i zaskakująco piękny, że nie pozostaje mi nic innego jak zachęcić Was do jego zakupu!



Druga połowa miesiąca to był czas dla palety Nabla Dreamy Eyeshadows. Odkąd ją mam, praktycznie codziennie ląduje na moich oczach. Ja wiedziałam, że to będzie dobry zakup, ale nie spodziewałam się, że aż tak. Więcej na jej temat pisałam w poprzednich postach i nie chcę się powtarzać, ale powiem jedno - jest absolutnie warta każdej ze 159 złotówek jakie trzeba na nią wydać. Taka formuła cieni jest po prostu idealna!



I ostatnią już perełeczką do makijażu oka jest w tym miesiącu rozświetlacz marki Top Shop, który udało mi się kupić w TK Maxxie. To produkt kameleon, mieniący się niesamowicie na różne kolory, z drobineczkami nad którym mogę zachwycać się wciąż i wciąż. Wam też bardzo się spodobał kiedy pokazałam go na blogu. Najczęściej wklepuję go palcem na nałożoną wcześniej bazę. W połączeniu z delikatną kreską i paskiem sztucznych rzęs wygląda po prostu nieziemsko.



Co do ust to tutaj królowały dwa zestawy. Pierwsze duo tworzy pomadka KAT VON D Everlasting Liquid Lipstick w odcieniu Lovecraft oraz konturówka Golden Rose numer 510. Drugi to pomadka Nabla Sweet Gravity i kredka Pierre Rene numer 14. Oba duety są dla mnie tak samo fajne, a to po który z nich sięgałam zależało głównie od nastroju, ubrania itd ;) Co do pomadek z KAT VON D to mam zamiar kupić kolejne kolorki, bo uważam, że są one naprawdę super.


I to już wszyscy moi ulubieńcy ;) Muszę przyznać, że październik obfitował w bardzo ciekawe odkrycia makijażowe. Mam nadzieję, że przyszły miesiąc będzie równie owocny w takie miłe doświadczenia.

Jak zwykle czekam na Wasze ulubione kosmetyki tego miesiąca ;) Odkryłyście coś nowego, co skradło Wam serducho?

17:54

Makijaż paletą Nabla Dreamy Eyeshadows

Makijaż paletą Nabla Dreamy Eyeshadows

17:54

Makijaż paletą Nabla Dreamy Eyeshadows

Tak jak obiecałam zjawiam się z makijażem wykonanym nową paletą Nabla Dreamy Eyeshadows. Dzisiejszy makijaż to opcja nadająca się jak najbardziej na co dzień, nie jest to nic mocno szalonego - zrezygnowałam również ze sztucznych rzęs. 

Co do samych cieni - pracuje się z nimi naprawdę wspaniale, cudownie się rozcierają i nie ma problemu z prześwitami czy też plamami. Pigment jest bardzo dobry, cienie nakładają się momentalnie.

Te metaliczne zyskują bardzo wiele gdy nakładam je bezpośrednio na powiekę paluszkiem. Błyszczą wtedy jeszcze mocniej niż nałożone zwykłym płaskim pędzlem.

W dzisiejszym makijażu użyłam cieni: Sistina, Vanitas, Immaculate, Byzantine oraz Dogma.




Ciekawa jestem co sądzicie o tym makijażu i o samych cieniach ;) Chciałybyście zobaczyć na blogu makijaż wieczorowy z użyciem tej palety?

11:28

NABLA Dreamy Eyeshadows Palette | Swatche + opinia

NABLA Dreamy Eyeshadows Palette | Swatche + opinia

11:28

NABLA Dreamy Eyeshadows Palette | Swatche + opinia

Ten tydzień będzie stał pod znakiem firmy Nabla. Jak już pewnie wiecie w ubiegłą środę miała premierę pierwsza paletka cieni do oczu tej marki o nazwie Dreamy. Nie czekałam na opinie youtuberek i innych blogerek, które dostały je wcześniej. Ja wiedziałam, że ją kupię kiedy pojawiła się o niej pierwsza informacja na Instagramie Nabli.


Ta włoska marka jest jedną z moich ulubionych. Mam od nich pomadę do brwi, cienie w palecie magnetycznej, a ostatnio zaczęłam również kompletować paletę do konturowania z brązerami, rozświetlaczami oraz różami do policzków.

Dzisiaj jednak skupię się na najnowszej palecie i uważam, że naprawdę warto poświęcić jej oddzielny wpis ;)

Biorę do ręki paletę i czuję, że ktoś wykonał kawał solidnej roboty. Mimo, że cała zrobiona z kartonu to jest dość ciężka, dopracowana z największą precyzją i ma piękną szatę graficzną - ogólnie nawiązuje ona do płynnych matowych pomadek, bo to jest ta sama stylistyka.

Wydaje mi się, że dużym plusem jest fakt iż paleta ma lusterko. Duże, dobrej jakości, niezniekształcające - spokojnie możemy się przy nim malować. 

I teraz to co najważniejsze - cienie. Po otwarciu naszym oczom ukazuje się 12 niewielkich kwadratowych wyprasek z przepięknymi kolorami cieni. Każdy z nich jest zupełnie inny, każdy ma swoją własną nazwę. I od razu uprzedzam wszelkie wątpliwości (chociaż na Instagramie kilka się już pojawiło) - te cienie są zupełnie nowe, nie kupicie ich solo, jako wkłady do palet magnetycznych. 


Cienie, które znajdują się w palecie to:

Immaculate: biało-złoty duochrome
Illusion: matowy lekko chłodny jasny brąz
Vanitas: łososiowo-złoty metaliczny
Delirium: metaliczny fioletowy cień z drobinkami
Byzantine: metaliczne złotko
Sistina: matowy łososiowo-ceglany 
Metal Cupid: metaliczny odcień rudości z brązem
Inception: chłodny perłowy fiolet
Señorita: matowy malinowy
Rose Gold: metaliczne różowe złotko
Lullaby: matowy jasny wrzos z domieszką brązu i szarości
Dogma: matowy czekoladowy brąz

Po zdjęciach widzicie, że paletki już używałam. Jestem w nich zakochana po uszy. Z tego co zdążyłam się zorientować to część osób narzeka na brak matowego beżu w tej palecie. A dla mnie to narzekanie jest nudne. Serio, w każdej palecie musi być matowy beż i czerń? Dla mnie ten zestaw kolorów jest absolutnie samowystarczalny.


W dobie trendu na ciepłe odcienie, rudości, borda i złota ta paletka minimalnie się wyłamuje, bo  owszem mamy tutaj i złotko, i matowy malinowy róż, ale dodatek stanowią chłodniejsze cienie takie jak Lullaby czy Illusion. 

Konsystencja cieni jest niemal kremowa, a każdy cień blenduje i łączy się z innymi w bardzo łatwy i piękny sposób. Pigmentacja jest imponująca, a mimo tego cienie nie osypują się praktycznie wcale.


Jeżeli szukacie dobrej jakości cieni dla siebie albo chcecie zrobić komuś prezent (bo paleta jest pięknie wykonana) to jak najbardziej polecam. Koszt takiej makijażowej zabawki to jakieś 159 zł, ale moim zdaniem jest ona tych pieniędzy warta. 

Marka Nabla przedstawiła obowiązujące makijażowe trendy w bardzo kompaktowej i przystępnej formie. 

W kolejnym poście przedstawię Wam makijaż z użyciem tej palety ;)

12:36

Idealny brązer dla jasnej karnacji, czyli Kiko Flawless Fusion 01

Idealny brązer dla jasnej karnacji, czyli Kiko Flawless Fusion 01

12:36

Idealny brązer dla jasnej karnacji, czyli Kiko Flawless Fusion 01

Zaznaczenie konturu twarzy to dość istotny punkt w makijażu. I nie chodzi tutaj o konturowanie rodem z Instagrama, tony produktów nałożonych na skórę. Czasem wystarczy kilka muśnięć pędzlem aby efekt był spektakularny. I o ile osoby z ciemniejszą karnacją lub te po prostu opalone mają ogromny wybór produktów brązujących, tak te o jaśniutkich cerach już mają znacznie częściej pod górkę, bo brązery okazują się dla nich za ciemne.

Dzisiaj przedstawię Wam właśnie propozycję produktu, który sprawdzi się przy jasnych cerach, ale spokojnie mogą co również używać kobiety z ciemniejszą karnacją ;)


Brązer Kiko Flawless Fusion w odcieniu 01 nie bez powodu znalazł się w ulubieńcach września. Tak jak pisałam w tamtym wpisie mam go dzięki uprzejmości Ady, która zgodziła się mi go kupić w salonie Kiko w Warszawie. 

Opakowanie tego pudru jest niezwykle eleganckie i wygląda bardzo porządnie. Jest całe lustrzane i zamyka się na magnes. Na wierzchu mamy wytłoczone logo marki Kiko. 

I tak: formuła tego produktu jest niesamowita! Lekka, aksamitna w dotyku, gładka. Pod naciskiem pędzla brązer zupełnie się nie pyli. Cała nałożona na pędzel ilość brązera ląduje na policzkach.


Dlaczego mówię, że jest to świetny brązer dla pań o jasnej cerze? Bo jego kolor jest bardzo dobry. To neutralny brąz, który dobrze wygląda na skórze, a jego intensywność bez problemu można stopniować. Po nałożeniu brązer pięknie wtapia się w resztę produktów, nie tworzy dodatkowej warstwy, a właśnie scala się z podkładem i pudrem. 

W przypadku ciemniejszej cery można go użyć na większe partie twarzy, a tam gdzie kontur chcemy wyostrzyć dołożyć po prostu ciemniejszy produkt. 


Od kiedy mam ten brązer w szufladzie to ciągle po niego sięgam i mogę śmiało powiedzieć, że jest on bardzo wydajny i wystarczy mi na długi czas.

Jeżeli szukacie aksamitnego brązera w dość jasnym odcieniu to serdecznie Wam polecam właśnie ten!

19:22

Unikalny rozświetlacz TOPSHOP Chameleon Highlighter Mother of Pearl

Unikalny rozświetlacz TOPSHOP Chameleon Highlighter Mother of Pearl

19:22

Unikalny rozświetlacz TOPSHOP Chameleon Highlighter Mother of Pearl

Kto z nas nie słyszał o słynnych cieniach marki TOPSHOP z serii Chameleon? Z tego co wiem nie są one dostępne w Polsce, ale ja wciąż mam nadzieję, że natknę się na nie w TKmaxxie. Bo tak właśnie stało się w przypadku rozświetlacza z serii Chameleon właśnie w odcieniu Mother of Pearl, o którym chcę Wam dzisiaj napisać ;)


To co mnie bardzo zdziwiło to fakt, że rozświetlacz był szczelnie zapakowany. Miał swój kartonik, całość była zalepiona taśmą, więc miałam pewność, że nikt go wcześniej nie dotykał (bo nie oszukujmy się, ale w TKmaxxie z reguły wszystko jest wysmarowane, zmacane, oblepione - niczym podczas promocji w Rossmannie). Nie chciałam kupować go w ciemno i poprosiłam pracownicę sklepu o otwarcie w celu poznania koloru tego rozświetlacza. Nie było z tym żadnego problemu.


Moim oczom ukazała się opalizująca na różowo-złoto tafla! Coś magicznego. Uwierzcie mi, że zdjęcia nie oddają jego olśniewającego piękna w całości.




Sam rozświetlacz jest niewielki, bo to zaledwie 3,2 g produktu. Mam jednak wrażenie, że nie za bardzo nadaje się on do stosowania na twarzy, przynajmniej nie na co dzień. Świetnie za to sprawdza się na powiekach, w wewnętrznych kącikach oczu. 


Bardzo ciężko jest mi określić jego odcień. W zależności od tego jak pada światło jest on różowo-fioletowy, szampański, złoty lub łososiowy. Nazwa Chameleon pasuje do niego idealnie!


Ten rozświetlacz będzie taką malutką perełeczką w mojej kolekcji. Jeżeli macie dostęp do TKmaxxa to radzę się tam wybrać w najbliższym czasie i sprawdzić czy te rozświetlacze są również u Was ;)
W moim było kilka sztuk tego produktu!




19:09

Przemyślnik #1 | jesienne wieczory, promocja w Rossmannie i makijaże halloweenowe

Przemyślnik #1 | jesienne wieczory, promocja w Rossmannie i makijaże halloweenowe

19:09

Przemyślnik #1 | jesienne wieczory, promocja w Rossmannie i makijaże halloweenowe

Nad rozpoczęciem na blogu serii tego typu myślałam już od kilku dobrych tygodni. Przecież mam Wam do powiedzenia o wiele więcej niż kilka słów na temat danego kosmetyku czy makijażu. Wpadłam na pomysł, że serię nazwę "Przemyślnik" i będę się z Wami dzieliła swoimi przemyśleniami, opinią na dany temat - to będzie bardziej lifestylowa część tego bloga. Oczywiście tematy, które poruszę będą również kosmetyczne, ale nie tylko ;)

Zapraszam Was na mój pierwszy przemyślnik. Dzisiaj napiszę o trzech sprawach, które niejako wiążą się z jesienią ;)


JESIENNE WIECZORY
Już praktycznie połowa października i na dworze ściemnia się dość wcześniej. Dzień jest krótki, a wieczory ciągną się w nieskończoność. Moim zdaniem nie ma się co złościć i narzekać na deszczową pogodę. Trzeba znaleźć sobie ciekawe zajęcie na wieczorną porę albo podjąć jakieś wyzwanie dla samej siebie. Ten czas można naprawdę świetnie wykorzystać. Może wyjście na basen albo do kina? Warto zapisać się również na jakieś zajęcia dodatkowe: zacząć naukę nowego języka albo wybrać się na kurs z zakresu, który nas interesuje. Jeśli czas wolicie spędzać w domu to tutaj klasycznie polecam ciepłą herbatę, dobrą książkę i kocyk. Warto też uporządkować przestrzeń wokół siebie ;)

Ja bardzo lubię wieczorami spacerować ze swoim pieskiem (o ile nie pada). Czas spędzam również na planowaniu nowych wpisów, robieniu zdjęć na bloga. Praktycznie codziennie jeżdżę na swoim orbitreku słuchając muzyki. Przed snem sięgam po książkę i wypijam jakąś herbatę - ostatnio króluje u mnie zielona z kawałkami opuncji ;)

PROMOCJA W ROSSMANNIE
Ja w Rossmannie nie byłam. I chyba się tam nie wybiorę, bo biorąc pod uwagę ostatnią akcję promocyjną nie mam po prostu nie mam ochoty oglądać tłumów bijących się o kosmetyki kobiet. Poza tym znowu kupiłabym masę produktów, które "są mi niezbędne"... ;) Same wiecie jak to jest. Idziecie po jeden podkład i tusz, a wychodzicie z siatką pełną różnych produktów. Z moich obserwacji wynika też, że w drogeriach internetowych kosmetyki dostępne w Rossmannie są zdecydowanie tańsze nawet od cen promocyjnych. Jeśli do Rossmanna bym wpadła to jedynie po puder bananowy Wibo i tusz do rzęs dla mamy ;)

MAKIJAŻE NA HALLOWEEN
Tego święta osobiście nie obchodzę i nie rozumiem, ale jak najbardziej podoba mi się to, że w tym czasie można pobawić się makijażem tworząc przeróżne, ciekawe charakteryzacje. Najbardziej lubię te wydania glam - są najbliższe mojemu sercu. Nie lubię oglądać natomiast obrzydliwych, ociekających krwią stworów, które są po prostu brzydkie. Sama mam zamiar w tym roku stworzyć makijaż na halloween i mam nadzieję, że pojawi się on na moim blogu. Trzymajcie kciuki!


Ode mnie to już wszystko, a teraz Wy przejmijcie pałeczkę ;)

Bardzo ciekawi mnie co Wy robicie w długie jesienne wieczory? Na co poświęcacie swój czas? Dajcie też znać co myślicie o rossmannowej promocji i czy zrobiłyście już zakupy. Na koniec możecie dodać jak zapatrujecie się na Halloween. Lubicie oglądać charakteryzacje przygotowane na to święto? 

A, i co sądzicie o takiej serii wpisów?! ;)

11:00

Nowości Glamshop | Pędzle, cienie i pigmenty + swatche

Nowości Glamshop | Pędzle, cienie i pigmenty + swatche

11:00

Nowości Glamshop | Pędzle, cienie i pigmenty + swatche

Jesienią wzięło mnie mocno na kosmetyczne zakupy i udało mi się kupić sporo ciekawych rzeczy ;) Ja mam właśnie takie fazy. Jak się tak solidnie obkupię to potem mogę mieć kilka tygodni przerwy i całkowity detox od kosmetycznych zakupów. 

Teraz jednak trwa u mnie zakupowe szaleństwo i dzisiaj pokażę Wam co zamówiłam sobie w Glamshopie ;) Jeżeli jesteście ciekawe na jakie produkty się zdecydowałam to zapraszam do dalszej części ;)


Zacznę od pędzli. Tym razem trzy maluszki do makijażu oka. Jeden z nich - O108 to już mój drugi egzemplarz, bo po prostu go uwielbiam. Jest duży, puchaty, miękki i cudownie rozciera się nim cienie do efektu delikatnej chmurki. Jest zrobiony z włosia kozy. Dwa kolejne pędzle to nowe pozycje w mojej kolekcji. Są zrobione z włosia kucyka. O106 to pędzelek, który kupiłam z myślą o podkreślaniu załamania powieki lub bardziej precyzyjnych roztarć. Ten drobniutki pędzelek to model O111 i oczywiście posłuży mi przy makijażu dolnej powieki albo rozświetlaniu wewnętrznego kącika. Być może sprawdzi się przy rozcieraniu kreski.


Przyznam, że polubiłam pędzle tej marki. Są naprawdę bardzo dobrej jakości. Włosie po myciu się nie odkształca i wciąż jest mięciutkie. Polecam je na ten moment bardzo gorąco ;) I czekam na nieco niższą cenę dostawy w sklepie.


To co bardzo chciałam wypróbować to pigmenty. Wybrałam dwa odcienie na próbę - te, które wpadły mi najbardziej w oko. I tak w koszyku wylądował "Rudy róż" i "Różowy rubin". 

Pierwszy z nich to faktycznie rudy róż. Nazwa idealnie odzwierciedla jego kolor. Mieni się przepięknie i opalizuje na dwa kolory. Baaardzo mi się podoba! Drugi pigment to bardziej standardowy odcień, który ma faktycznie w sobie domieszkę różu. Jest przepiękny!

To co mogę powiedzieć na pierwszy rzut oka to tak: opakowanie na plus (zgrabny, zakręcany słoiczek z drobnym siteczkiem), podoba mi się ich mocno odbijające światło wykończenie. Myślę, że istotne jest również to, że nie są to pigmenty płatkowe/ kruszone (np. takie jak Inglot z kolekcji Star Dust) tylko są one drobniutkim pyłkiem.

I ostatnie cztery cudeńka to cienie. Staram się powoli stworzyć swoją kolekcję Glamshadows. Tym razem wybrałam same matowe odcienie. Zamówiłam wkłady: "Paprykarz", "Marsala", "Sorbet" i "Kakaowa cegła". Kolory tych cieni są aktualnie na topie, a ja uwielbiam makijaże w takiej tonacji. Pigmentacja powaliła mnie na kolana, ciekawe jak będzie się nimi pracowało na powiece. Narazie jeszcze ich nie używałam, ale pod palcami czuję jakie są masełkowate. Może być z nimi naprawdę ciekawie.


Na koniec pokażę Wam jak wyglądają poszczególne cienie i pigmenty. Swatche wykonałam na suchej ręce bez żadnej bazy. Pigmentacja nie wymaga dalszego komentarza ;)



Teraz pozostaje czekać na jakieś rabaty i na pewno złożę kolejne zamówienie w Glamshopie. Kusi mnie jeszcze sporo cieni i pędzelków ;) Napiszcie mi proszę czy robicie zakupy w Glamshopie? Co jest Waszym must have?

10:00

KAT VON D Everlasting Liquid Lipstick w odcieniu LOVECRAFT

KAT VON D Everlasting Liquid Lipstick w odcieniu LOVECRAFT

10:00

KAT VON D Everlasting Liquid Lipstick w odcieniu LOVECRAFT

Z niecierpliwością czekałam na premierę marki KAT VON D w polskich Seporach. I w końcu ta marka jest dostępna także u nas ;) W dniu premiery skusiłam się momentalnie na matową pomadkę z serii Everlasting Liquid Lipstick w odcieniu Lovecraft.

Czy opłacało się wydać na nią 89 zł? O tym w dalszej części tego wpisu...


Pomadka zapakowana jest w elegancki kartonik utrzymany w klimacie całej marki. Samo opakowanie produktu jest niezwykle smukłe, cieniutkie i po prostu piękne. Dla mnie naprawdę idealnie dopracowane, ale nic w tym dziwnego w końcu pomadka kosztuje prawie stówkę. 

Pomadka ma standardowy gąbeczkowy aplikator. Jej formuła (według mnie) jest zbliżona do pomadek NYX Soft Matte Lip Cream jednak KVD jest bardziej płynna i "mokra". Sama jej aplikacja jest bajecznie przyjemna i prosta. Ma bardzo mocną pigmentację i jedno pociągnięcie gwarantuje całkowite pokrycie kolorem.

Teraz słówko na temat trwałości. Powiem Wam, że użyłam jej malując siostrę na sesję ślubną i przetrwała na jej ustach do wieczora bez większego uszczerbu. Jak mogę się domyślać przetrwała niejeden pocałunek, ogrom uścisków i na pewno pizzę, którą jadłyśmy wieczorem ;) Faktycznie pomadka jest niezwykle trwała - sama nosiłam ją kilka dni z rzędu i jak najbardziej jestem zadowolona z jej jakości.

Ważne jest to, że nie przesusza ust i jest bardzo komfortowa w noszeniu.


Odcień Lovecraft jest brudnym różem z odrobinką fioletu. Moim zdaniem idealny na jesień. Jest zgaszony i intensywny jednocześnie. Pięknie wygląda w połączeniu z delikatnym okiem, ale i przy ciemniejszym smoky prezentuje się bardzo dobrze. Jest to niezwykle uniwersalny odcień - na co dzień będzie pięknie dopełniał makijaż, a wieczorem doda pazura do całej stylizacji.


Czy warto kupić płynną pomadkę KAT VON D? Jeżeli jesteście miłośniczkami makijażu i możecie pozwolić sobie na taki wydatek to jak najbardziej. Pomadka jest fantastyczna pod każdym względem i myślę, że niejedna z Was doceni jej jakość. Jednak gdybyście szukały czegoś bardziej przystępnego cenowo to polecam matowe pomadki NYX - są również bardzo dobre, a kosztują zaledwie 1/3 ceny Everlasting Liquid Lipstick. 

Ja jestem pewna, że kolejne pomadki z KAT VON D będą moje. Mam już na oku co najmniej dwa nowe odcienie, które z pewnością niedługo dołączą do mojej kolekcji ;))

09:00

Moje typy lakierów hybrydowych Neonail na jesień | nude, brązy, róże | dużo zdjęć!

Moje typy lakierów hybrydowych Neonail na jesień | nude, brązy, róże | dużo zdjęć!

09:00

Moje typy lakierów hybrydowych Neonail na jesień | nude, brązy, róże | dużo zdjęć!

Mamy październik, jest poniedziałek, więc pora na nowy post. Jesień też już z nami pełną parą, a nie wiem jak Wy, ale ja jesienią stawiam na inne, lekko stłumione lub intensywne odcienie. Jesienią lubię też błysk. Ogólnie myślę, że ta chłodniejsza pora jest idealnym czasem na mocniejsze makijaże i paznokcie. Dzisiaj chcę zaprezentować Wam moją dziewiątkę lakierów na jesień. Wszystkie są hybrydami marki Neonail.


Nie chcę opisywać odcieni, bo jakie są każdy widzi. Wydaje mi się również, że zdjęcia dość dobrze oddają kolory poszczególnych lakierów.


Jak widzicie na wzorniku królują odcienie brązu i różu. Nie zapomniałam jednak o lakierach brokatowych i królewskim odcieniu granatu. Dodam, że każdy "paznokieć" jest pokryty dwoma warstwami lakieru oraz topem.


Na kolejnych zdjęciach możecie sobie sprawdzić nazwy poszczególnych lakierów. Kilka z nich jest bestsellerami marki Neonail.






Moje typy kolorystyczne już znacie. A jakie są Wasze? Jak wyglądają Wasze paznokcie jesienią? 
Copyright © majmejkap , Blogger