11:44

Ulubieńcy stycznia | Becca, Lirene, Catrice, Wet'n'Wild, Rimmel, Urban Decay, KAT VON D

Ulubieńcy stycznia | Becca, Lirene, Catrice, Wet'n'Wild, Rimmel, Urban Decay, KAT VON D

11:44

Ulubieńcy stycznia | Becca, Lirene, Catrice, Wet'n'Wild, Rimmel, Urban Decay, KAT VON D

Jak to możliwe, że styczeń uciekł w tak zastraszającym tempie? Nie mam pojęcia jak to się dzieje, ale końcówka miesiąca może na blogu oznaczać tylko jedno - pora podsumować go kosmetycznie. W tym miesiącu pokażę Wam kilka nowych perełeczek z mojej kolekcji, które zawładnęły moim sercem i  wpisały się na stałe w mój codzienny makijaż. 

Zacznę dość standardowo od bazy pod makijaż. W styczniu używałam tylko i wyłącznie tej z marki Lirene o nazwie No Pores. Lubię ją, ponieważ jest leciutka i kremowa, wygładza drobne pory i przedłuża trwałość całego makijażu. U mnie sprawia, że buzia w ciągu dnia się nie wyświeca i ładnie utrzymuje mat. W mojej tubce nie zostało już za wiele produktu, ale kiedy wykończę to opakowanie to z pewnością skuszę się na kolejne ;)

Podkład, który w styczniu towarzyszył mi najczęściej to Catrice HD Liquid Coverage. Odcień, którego używam aktualnie to  010, ale i tak rozjaśniam go delikatnie mixerem z Kobo. Miałam od tego podkładu dłuższą przerwę, ale z nowym rokiem do niego wróciłam i znowu pokochałam ;) Jest niezwykle trwały, idealnie wyrównuje kolor skóry i stapia się z nią. Ogólnie zimą lubię podkłady mocno kryjące i ten właśnie daje mi takie krycie, ale przy tym jest stosunkowo lekki.

Muszę wspomnieć też o rozświetlaczu w kremie marki Becca w odcieniu Moonstone, który jest świetny! Nakładam go w miejscach gdzie oczekuję pięknego blasku i ten rozświetlacz robi robotę. Ma piękny szampański odcień, nie potrzeba go za wiele aby uzyskać efekt wow. Dodatkowo pięknie łączy się z podkładami, więc można go z nim mieszać. Ja jednak używam tego produktu solo.


Jeśli chodzi o puder utrwalający to styczeń minął pod znakiem pudru Wet'n'Wild Photofocus. Osobiście to nie jestem fanką pudrów prasowanych, ale ten mi się spodobał. Nakłada się na buzię cieniutką warstewką, ale możemy nim też dobudować krycie w miejscach, które tego potrzebują. Skóra po jego aplikacji nie wygląda jak wiór i czuje się komfortowo.

Brązer, który odkryłam na nowo i w styczniu nadużywałam to Stila w odcieniu 02. Kupiłam go jakiś czas temu, ale nie sięgałam po niego zbyt często, a w styczniu podbił moje serce! Nie ukrywam, że jest to dość ciepły odcień i z jego aplikacją trzeba być ostrożnym, ale na skórze wygląda pięknie! Naprawdę, dodaje jej życia i świeżości i wydaje mi się, że ostatnio tego potrzebuję (ta pogoda mnie powoli dobija). Ma dobrą pigmentację, ale rozciera się rewelacyjnie i nie tworzy plam.

W styczniu każdego dnia kiedy robiłam makijaż nakładałam na policzki róż. Tak, róż! A ja zbyt mocno "różowa" nie jestem ;) Był to konkretnie róż marki Catrice, którego niestety już nie kupicie, bo ta seria została wycofana. Chociaż być może uda się znaleźć podobny odcień, bo róże marki Catrice są naprawdę dobrej jakości.



W makijażu oka królowały dwa produkty. Po pierwsze paletka cieni Nabla Dreamy i cień Illusion. Moje cieniowanie było banalnie proste, nie potrzebowałam niczego więcej. Zależało mi jedynie na delikatnym wymodelowaniu oka.


Drugi produkt jest moim hitem i chodzi mi o eyeliner marki Urban Decay Heavy Metal w odcieniu Midnight Cowboy. To jest tak wyjątkowy i unikatowy produkt, że po prostu wymiękam. Brokat w najczystszej postaci zatopiony z bezbarwnej bazie, który lądował na moich oczach bardzo często. Jako kreska, w kącikach, wzdłuż linii dolnych rzęs, wklepany na środku powieki. Sposobów na jego użycie jest cała masa, a efekt za każdym razem zachwyca!


Udało mi się znaleźć bardzo dobry żel do brwi i jest to żel marki Rimmel Brow This Way, który mam w odcieniu 02 Medium Brown. To naprawdę dobrze utrwalający żel o przyjemnym odcieniu. Na duży plus zasługuje też maleńka, stożkowa szczoteczka, która jest bardzo precyzyjna.


Ostatnie dwa produkty to zestaw do ust czyli pomadka i konturówka. Takie idealne duo tworzy pomadka KAT VON D w odcieniu Lovecraft z konturówką Golden Rose o numerze 511. Te dwa produkty w styczniu były przeze mnie używane najczęściej. Pasują do siebie bardzo dobrze i razem tworzą na ustach niezwykle trwały makijaż.


I to wszyscy ulubieńcy z tego miesiąca. Dajcie znać czy pierwszy miesiąc nowego roku przyniósł ze sobą jakieś ciekawe kosmetyczne odkrycia ;) Czekam na Wasze rekomendacje!

Zapraszam Was też na mój Instagram - tam dzieje się naprawdę dużo ;) 

15:31

Makijaż nastolatki na wielkie wyjście

Makijaż nastolatki na wielkie wyjście

15:31

Makijaż nastolatki na wielkie wyjście

Dzisiaj obiecany przeze mnie post z makijażem dla nastolatki. Moją modelką była piętnastoletnia dziewczyna, której wykonałam makijaż na pierwszy w życiu wielki bal. Jeżeli jesteście ciekawe jak wyglądała ta metamorfoza i jaki efekt udało się nam osiągnąć to zapraszam na ten wpis. Pod zdjęciami wypisałam też kosmetyki, których użyłam do jego wykonania ;)


Makijaż miał być w miarę delikatny i wydobywać z Natalii to co najpiękniejsze. Przyznam, że na tak delikatnej i świeżej cerze byłoby zbrodnią zrobienie czegoś baaaardzo mocnego, bo taka uroda broni się sama. Trzeba ją tylko delikatnie podkręcić ;)

  
I proszę nie piszcie, że 15 lat to za mało żeby się malować ;) Zobaczcie ile pewności siebie taki makijaż dodaje i pomyślcie czy Wy nie chciałybyście mieć makijażu w dniu swojej tak dużej imprezy. Ja nie wiem jaki wiek na malowanie jest tym odpowiednim, ale sądzę, że właśnie te 15 lat to ta magiczna granica.


Tutaj jeszcze wersja w okularach:



Kosmetyki, których użyłam:

TWARZ: 
*baza Lirene No Pores
*podkład Eveline Lumi numer 02
*korektor Wet'n'Wild Photofocus
*puder Wibo Banana
*brązer Kiko Flawless Fusion 01
*rozświetlacz My Secret Princess Dream
*róż The Balm Frat Boy

OCZY:
*korektor Wet'n'Wild
*paletka Zoeva Naturally Yours
*cień w kremie Catrice 020 Champagne Shower
*rozświetlacz The Balm Mary Lou
*mascara L'oreal VML So Couture
*cienie do brwi Catrice
*żel do brwi Golden Rose

USTA:
*konturówka Golden Rose numer 521
*pomadka Catrice
*błyszczyk Huda Beauty Angellic

Koniecznie dajcie znać jak się Wam podoba i napiszcie jak wyglądał Wasz makijaż na bal/studniówkę ;) 

15:48

Najlepsza baza pod cienie do powiek | Urban Decay Eyeshadow Primer Potion Eden

Najlepsza baza pod cienie do powiek | Urban Decay Eyeshadow Primer Potion Eden

15:48

Najlepsza baza pod cienie do powiek | Urban Decay Eyeshadow Primer Potion Eden

Baza pod cienie to nieodłączny element mojego makijażu oka. Bez niej nie ma w ogóle sensu zaczynać jakiegokolwiek cieniowania, bo i tak po kilku godzinach makijaż pewnie z powiek zniknie. I serio nie rozumiem jak można używać cieni nie nakładając przed nimi na powieki bazy lub dobrego korektora.

W swojej karierze makijażowej przetestowałam wiele baz z reguły tych tańszych, ale pojawiały się też droższe pozycje i tak naprawdę tylko dwie pozostały w mojej pamięci jako dobre. Po pierwsze baza z Avonu, a po drugie cień w kremie Maybelline CT w odcieniu Creme de Nude. Oba produkty były w porządku, bo pięknie trzymały wszystkie cienie i miały beżowy odcień co sprawiało, że wyrównywały koloryt powiek, maskując wszelkie żyłki i zaczerwienienia. Jednak ich wspólną wadą było to, że w połowie zużytego opakowania zasychały tak, że nie nadawały się do pracy. Tworzyły okropne grudki przy próbie aplikacji na oko - no wyglądały po prostu na zważone. 

Przyszła pora na testy kolejnych produktów w tej kategorii i z końcówką grudnia w końcu trafiła w moje rączki baza UD  Eyeshadow Primer Potion w odcieniu Eden. Byłam jej niezwykle ciekawa, ponieważ to jedna z kultowych baz, a że do najtańszych nie należy to moja ciekawość była podwójna.


Już po tytule dzisiejszego posta możecie wnioskować, że się z nią polubiłam. Ba, powiem więcej! TA BAZA JEST REWELACYJNA! Do tej pory nie znalazłam żadnego jej minusa (no może poza ceną), a testuję ją naprawdę porządnie. 

Jeżeli chcecie się dowiedzieć co sprawiło, że ta baza tak mocno mi się spodobała to zapraszam do lektury dzisiejszego posta.

Po pierwsze baza ma świetne opakowanie. Forma miękkiej tubki z aplikatorem podobnym do tych, które spotykamy w błyszczykach bardzo mi się podoba i jest przyjazna podróżom. Ta końcówka w aplikatorze jest po prostu nieco dłuższa, ale mięciutka i całkiem sztywna.


Baza ma odcień żółtawego korektora, więc cudownie wyrównuje kolor powiek. Nakładane na nią cienie nie tracą na intensywności, dobrze się na niej rozprowadzają i blendują.

No i oczywiście trwałość. Pod tym względem testowałam ją najdłużej przez 17 godzin (o ile dobrze liczę - od godziny 6 do 23). Z cieniami i brokatem nie stało się wtedy zupełnie nic! Wszystko trzymało się idealnie przez taki długi czas. Oczywiście nie myślcie sobie, że leżałam w tym makijażu z zamkniętymi oczami przez 17 godzin ;) To był po prostu bardzo długi i intensywny dzień.

Wydaje mi się, że ta baza wyróżnia się na tle innych tym, że jest bardzo wydajna. Bo wystarczy maleńka kropeczka żeby pokryć cały obszar powieki praktycznie po same brwi. Ona jest gładziutka i kremowa w momencie aplikacji, a kiedy rozłożymy ją cieniutką warstewką na powiece zaczyna zastygać.

Mimo wysokiej ceny jestem zdecydowanie na TAK, bo produkt jak najbardziej spełnia swoją rolę.

Czy macie swoje ulubione bazy pod cienie z których korzystacie? Możecie coś polecić? Czekam na Wasze komentarze ;)

22:55

NOWOŚĆ Wibo Beach Cruiser HD BODY & FACE BRONZER 02 Cafe Creme | Opinia + swatche

NOWOŚĆ Wibo Beach Cruiser HD BODY & FACE BRONZER 02 Cafe Creme | Opinia + swatche

22:55

NOWOŚĆ Wibo Beach Cruiser HD BODY & FACE BRONZER 02 Cafe Creme | Opinia + swatche

Lubię od czasu do czasu zaglądać do szaf Wibo i Lovely w Rossmannie, bo wśród ich nowości można znaleźć zawsze jakąś perełkę. Zawsze mijam produkty zachwalane na prawo i lewo na wszystkich kanałach jutubowych, a wybieram raczej te, o których w sieci jest cichutko. Bo to wychwalanie pod niebiosa przez jutuberki często jest bardzo dobrze opłacone ;))

Kiedy dłuższy wstęp mamy już za sobą możemy bezpośrednio przejść do bohatera dzisiejszego wpisu jakim jest brązer o nazwie Beach Cruiser HD Body & Face Bronzer. Spośród trzech dostępnych odcieni ja wybrałam dla siebie 02 Cafe Creme, ponieważ 01 miał w sobie złote drobinki brokatu, a  03 był już zbyt ciemny i chłodny, powiedziałabym nawet więcej - wyglądał na brudny.


To co tak naprawdę przykuło moją uwagę to opakowanie tego brązera. Jest duże, kartonowe, utrzymane w kolorach brązu i złota. Dodatkowo posiada niewielkie okienko przez, które widzimy fragment produktu. Całość prezentuje się bardzo designersko

Po otwarciu opakowania naszym oczom ukazuje się pięknie tłoczony puder z motywem liści palmy o bardzo ładnym, delikatnym zapachu. Jego odcień jest neutralny, nie wybijają się tu pomarańczowe ani zimne tony. To bardzo trafiony kolor i myślę, że będzie on odpowiedni dla większości kobiet. Tym produktem dodamy sobie trochę życia na twarzy. Warto też zaznaczyć, że nie jest to produkt całkowicie matowy, a raczej o wykończeniu satynowym - troszkę jak Mineral Terracotta Powder 04 od Golden Rose lub brązer My Secret.

Żeby łatwiej Wam było wyobrazić sobie jego odcień to na poniższym zdjęciu zestawiłam go z kilkoma innymi brązerami jakie mam w swojej kolekcji:



Ten produkt jest niezwykle aksamitny w dotyku. Taki wiecie, jakby kremowy. Bardzo ładnie chwyta się pędzla, a następnie przenosi się na skórę. Rozprowadza się gładko, nie tworzy smug i plam. 


Sama gdybym zobaczyła ten brązer na policzkach, a nie miałabym pojęcia co to za firma, powiedziałabym, że to jakiś wysokopółkowy puder, bo na skórze wygląda "drogo". Nigdy nie wpadłabym na to, że to łatwo dostępny produkt za niecałe 30 zł. 

Myślę, że to co jeszcze zasługuje na uwagę to jego ogromna pojemność - to aż 22 gramy bronzera! 

Coś czuję, że ten puder dołączy do grona moich ulubieńców. Narazie wszystkie aspekty przemawiają na jego korzyść. Tak więc podsumowując jeśli potrzebujecie brązera, który posłuży Wam długo i nie chcecie wydawać na niego milionów monet to proponuję udać się do najbliższego Rossmanna po Beach Cruiser marki Wibo w odcieniu 02 Cafe Creme.

20:07

Idealne odpowiedniki pędzelków Zoeva | Pędzle do makijażu oczu marki Jessup | Tanio vs. drogo

Idealne odpowiedniki pędzelków Zoeva | Pędzle do makijażu oczu marki Jessup | Tanio vs. drogo

20:07

Idealne odpowiedniki pędzelków Zoeva | Pędzle do makijażu oczu marki Jessup | Tanio vs. drogo

Oj myślę, że ten post zainteresuje nie jedną z Was. Dzisiaj przygotowałam prawdziwą petardę jeśli chodzi o porównanie, ale uważam, że naprawdę warto się nim z Wami podzielić.

Jestem pewna, że jeśli lubicie makijaż to słyszałyście o marce Zoeva i jej słynnych pędzlach do makijażu. Ba, pewnie większość z Was ma te pędzle w swoich kosmetyczkach i codziennie z nich korzysta robiąc swój makijaż.

Ja oczywiście też posiadam te pędzelki. Zarówno do twarzy jak i do oczu - tutaj mam pędzle kupowane na sztuki jak i cały zestaw Rose Golden Volume 2. I tak są to naprawdę dobrej jakości narzędzia, które dobrze mi służą, a wiadomo, że za jakość trzeba płacić. I to naprawdę całkiem sporo.

A jeśli powiem Wam, że kupując pędzle Zoeva poważnie przepłacamy?

No i właśnie po to jest dzisiejszy post. Przedstawię Wam pędzle, które kosztują około 3,12 zł za sztukę i są pod względem włosia i kształtów tak samo dobrej jakości jak pędzle Zoeva. 

Kto czuje się skuszony tego zapraszam do dalszej części tego wpisu ;)


Jak możecie wywnioskować po tytule posta zapoznam Was dzisiaj bliżej z kompletem pędzli do oczu marki Jessup, które zamawiałam z oficjalnego sklepu marki na portalu Aliexpress. Mam je już od około trzech miesięcy i mogę na ich temat powiedzieć już  nieco więcej.

Zacznijmy od początku. Dlaczego w ogóle zdecydowałam się na zamówienie tego zestawu? Szukałam kolejnych pędzli do oczu, które mogłyby wspomóc i dopełnić dotychczasową kolekcję. Brałam pod uwagę zestawy Zoeva, ale na tamtą chwilę był to dla mnie za duży wydatek i nie chciałam przeznaczać tak dużej kwoty na pędzle.  Wtedy zaczęłam przeglądać fejsbukowe grupy, fora i szukać informacji na temat dobrych pędzli. Niejednokrotnie pojawiały się polecenia pędzli Jessup, które miały być świetnej jakości i kosztować grosze. Tak więc wyszukałam na Ali sklep Jessup i postanowiłam zaryzykować zamawiając pierwszy zestaw.

Ceny? Faktycznie bardzo przystępne. Piękne zestawy można kupić  już za cenę około 50 złotych. No po prostu interes życia. Co więcej, pędzle łudząco przypominają wyglądem właśnie Zoevę. 

Dziewczyny nawet nie wiecie jak bardzo byłam zaskoczona kiedy pędzle do mnie dotarły  (czekałam na nie co prawda 3 tygodnie, ale było warto)! Wybrałam sobie zestaw 15 pędzelków do oczu w wersji z białymi trzonkami (dokładnie ten). Każdy przyszedł osobno zapakowany w folijkę, oprócz tego wszystkie razem były w większym woreczku i dodatkowo owinięte folią bąbelkową. Dotarły do mnie w stanie idealnym. 

Po wyciągnięciu - kolejny szok! Przecież te pędzle to Zoeva... Kształty się zgadzają, długość trzonków i włosia się zgadza, nawet nazwy i ich numerki są identyczne jak w pędzlach Zoeva. Jedyną różnicą jest tak naprawdę logo. Tutaj mamy logo Jessup. 

I od razu chcę powiedzieć, że nie jest w porządku i nie podoba mi się to, że marka tak wiernie skopiowała poszczególne modele pędzli wykorzystując przy tym te same oznaczenia. Nie włożyli w ich projektowanie i nazywanie żadnego wysiłku. Jednak trzeba im przyznać to, że zrobili to naprawdę dobrze, bo tymi pędzlami chce się  po prostu malować.

Same pędzle mają matowe białe trzonki i proste skuwki w kolorze różowego złota. Prezentują się naprawdę bardzo ładnie. Takie połączenie kolorów to strzał w dziesiątkę ;)

Teraz chcę Wam pokazać jak bardzo podobne są do siebie poszczególne modele Jessup  do pędzli Zoeva.

142 Concealer Buffer
Identyczna długość całego pędzla i poszczególnych jego elementów. Włosie w pędzlu Zoevy jest minimalnie bardziej zbite od tego z Jessup.


221 Luxe Soft Crease
Pędzelek Jessup jest minimalnie większy i bardziej rozłożony, ale ta różnica jest znikoma. Oba są przyjemnie miękkie i rewelacyjnie sprawdzają się przy rozcieraniu.


227 Luxe Soft Definer
Te pędzelki nie różnią się od siebie niczym. Są identyczne i oba tak samo dobrze działają.


228 Luxe Crease
Te dwa modele również niczym się od siebie nie różnią jeśli chodzi o wygląd, ale wydaje mi się, że ten z Jessup ma odrobinkę miększe włosie.


230 Luxe Pencil
Te modele różnią się niewiele wielkością. Ten z Zoevy jest mniejszy i ma chudszy trzonek. Poza tym ich kształt jest do siebie baaardzo zbliżony.


231 Luxe Petit Crease
Pędzelki mają tej samej długości włosie, jednak ten z Zoevy jest bardziej spiczasty przez to precyzyjniej można nim aplikować cienie.


322 Brow  Line
Te dwa pędzelki różnią się od siebie wielkością. Ten z Jessup jest nieco mniejszy i przyznam, że sięgam po niego częściej, bo jest precyzyjniejszy. Wydaje mi się, że jest też minimalnie węższy.


Oprócz tych pędzli w zestawie były jeszcze inne, ale nie mam ich odpowiedników z marki Zoeva. Muszę jednak o nich wspomnieć, bo dwa z nich to moi niekwestionowani ulubieńcy.


Uwielbiam pędzel 233 Cream Shader to płaski języczkowy pędzel o dość długim włosiu, który idealnie sprawdza mi się do odcinania cut crease oraz czyszczenia linii brwii po ich wypełnieniu. Super nakłada się nim też pigmenty i cienie foliowe.


Drugi wielki ulubieniec to 222 Luxe All Over Shader czyli ogromny, puszysty pędzel, który jest pędzlem wykańczającym makijaż. Wyblenduje i wyczyści każdą krawędź. Jest bardzo miękki i napakowany włosiem. Uwielbiam go i teraz nie mogę wyobrazić bez niego żadnego makijażu. To prawdziwy must have!



Jak widzicie różnice między pędzlami są naprawdę minimalne i polecam Wam z całego serducha zamówić sobie pędzle Jessup. Do mnie idzie już kolejny zestaw pędzli - tym razem do twarzy i jestem ich bardzo ciekawa.

Odkąd mam pędzle Jessup naprawdę przeniosłam makijaż na wyższy poziom. Wyzwoliły moją kreatywność i chcę robić więcej makijaży! ;) Po stokroć polecam pędzelki Jessup! 

19:03

Huda Beauty Lip Strobe odcień Angellic | HIT czy KIT?

Huda Beauty Lip Strobe odcień Angellic | HIT czy KIT?

19:03

Huda Beauty Lip Strobe odcień Angellic | HIT czy KIT?

Czyżby błyszczyki wracały do łask? Metaliczne produkty starają się coraz mocniej wypierać te matowe, które tak bardzo przecież kochamy. Ogromną popularnością cieszą się ostatnio produkty Lip Strobe marki Huda Beauty z odcieniem Angellic na czele. Mam ten błyszczyk i dzisiaj odpowiem Wam czy warto wydać na niego 100 zł. Kto jest ciekawy? Zapraszam ;)


Zacznijmy od tego, że marka Huda Beauty wypuszcza bardzo wiele produktów w designerskich opakowaniach, przykuwających wzrok. Nie da się ukryć, że w przypadku Lip Strobe jest tak samo. Błyszczyk włożony jest w opakowanie holo z rękawkiem ozdobionym nadrukiem ust przez co mamy wrażenie, że nasz docelowy produkt ktoś włożył sobie w usta. Moim zdaniem pomysł jest trafiony, bo całość prezentuje się naprawdę dobrze!



Odcień Angellic to róż pomieszany ze złotem i brązem. Błyszczyk jest niezwykle kremowy, nie lepi się, a wszystkie obecne w nim drobinki tworzą piękną taflę na ustach i są niewyczuwalne. Jego aplikator ma kształt serduszka i jest bardzo precyzyjny. Możemy nim nanosić produkt bardzo dokładnie.


Faktycznie nigdy wcześniej nie spotkałam się z podobnym produktem. Niby zwykły błyszczyk, ale jego wykończenie wcale nie jest takie banalne. Sam producent zaznacza, że można go stosować solo lub aplikować na wcześniej już nałożoną pomadkę.


Moim zdaniem na ustach prezentuje się naprawdę zjawiskowo. I ogólnie jak na błyszczyk to jest on dość trwały. Wiadomo ta błyszczykowa warstewka wyciera się szybciej, ale ta metaliczna poświata na ustach utrzymuje się jeszcze przez kilka godzin.



I tak naprawdę to zastanawia mnie tylko ta wysoka cena. Czy jeśli zamiast pięknie opakowanego błyszczyka dostała jedynie plastikowe zakręcane opakowanie to zapłaciłabym dużo mniej? Myślę, że tak, bo nieraz już słyszałam, że takie wszystkie bajery do pakowania robią robotę jeśli chodzi o koszty. Dla mnie każdy błyszczyk z serii Lip Strobe powinien kosztować maxymalnie 60 zł. Bo stówka to jednak trochę za dużo jak na produkt o średniej trwałości i o funkcji jaką spełnia w makijażu. To taki dodatek dla prawdziwych miłośników makijażu, ale myślę, że w drogerii można znaleźć równie piękne produkty w przystępnej cenie ;)

Moje ogólne wrażenia są jak najbardziej pozytywne i będę musiała jakoś przeżyć wydatek na kolejne dwa błyszczyki Huda Beauty, bo wpadły mi mocno w oko ;)

Koniecznie dajcie mi znać jak Wy zapatrujecie się na tą serię Lip Strobe ;) 

21:39

Kosmetyczne hity roku 2017 | Ulubieńcy roku 2017 | #najlepszeznajlepszych

Kosmetyczne hity roku 2017 | Ulubieńcy roku 2017 | #najlepszeznajlepszych

21:39

Kosmetyczne hity roku 2017 | Ulubieńcy roku 2017 | #najlepszeznajlepszych

Witam wszystkich w Nowym Roku! Zaczynamy kolejny wspólny blogowy roczek! Dzisiaj pora na kosmetyczne podsumowanie minionych 12 miesięcy,  a więc ulubieńcy roku 2017. Moi będą tylko makijażowi, bo jest to dziedzina,  w której czuję się najlepiej. Spośród wszystkich swoich kosmetyków wybrałam prawdziwą śmietankę, czyli wszystko to co najlepsze. Jeżeli jesteście ciekawe moich ubiegłorocznych ulubieńców to serdecznie zapraszam do dalszej części tego wpisu.

Ulubieńców z kategorii makijaż twarzy chcę rozpocząć od bazy. Absolutnie tą najlepszą okazała się Matt Filler marki AA. Kupiłam ją w sumie chwilę po premierze szaf tej marki w Rossmannie i naprawdę nie żałuję. Ma wygodną formę tubki, jest gęsta i bardzo wygładza skórę. Świetnie sprawdza mi się również przy cerach dojrzałych.

Podkładem roku zostaje u mnie Inglot HD Perfect Cover Up. Uwielbiam go za kolory, krycie i trwałość. Był to podkład, którego użyłam w dniu ślubu mojej siostry, ale towarzyszył mi ogólnie bardzo, bardzo często. Przez cały dzień wygląda na skórze rewelacyjnie i w nienaruszonym stanie pozostaje ze mną aż do wieczornego demakijażu.


W kategorii korektor mam dwóch ulubieńców. Po pierwsze korektor MUFE Full Cover, który udało mi się kupić w bardzo atrakcyjnej jak na niego cenie podczas jednego z weekendów zniżek. Ma fenomenalne krycie, zastyga i pięknie utrzymuje się na skórze. Stosuje go na wielkie wyjścia kiedy zależy mi na efekcie WOW. Drugi korektor to Maybelline Instant Eye . Kupiłam go mniej więcej w połowie roku zanim był on dostępny stacjonarnie i bardzo go sobię cenię. Nie wygląda sucho pod oczami, ma mocne krycie i kremową konsystencję. Jeżeli szukacie super korektora w drogerii to ten na pewno jest w czołówce ;)


Odkryciem wśród pudrów jest Laura Mercier Setting Loose Powder w odcieniu Translucent. To właśnie on sprawił, że poznałam magię dobrej jakości pudrów do makijażu. Nie matowi skóry na długo, ale pięknie wykańcza makijaż, zmiękcza rysy twarzy i sprawia, że całość utrzymuje się wiele godzin. Jest miałki i bardzo aksamitny, ma delikatny, żółty odcień. Przecudownie wygląda na twarzy! Jeżeli możecie pozwolić sobie na nieco większy wydatek to ten puder powinien jak najbardziej na Waszej liście zakupów.

Na miano ulubieńca roku zasługuje również wypiekany rozświetlacz marki Kiko z kolekcji Fall 2.0 w odcieniu Gold in Progress. Tak to cudo naprawdę skradło w minionym roku moje serce. Jest piękny i ma u mnie swoje wyjątkowe miejsce ;)


Przechodząc do makijażu oka chcę pokazać Wam moje ulubione w tym roku palety cieni. Presja jest duża, bo mam ich w szufladzie sporo, ale wybrałam te po które sięgałam wyjątkowo często. Po pierwsze The Saharan marki  Juvias Place. Cała marka to moje odkrycie ostatnich 12 miesięcy. Cienie o tak niesamowitej formule i pigmentacji, że naprawdę sama przyjemność z nimi pracować. Nie nikną, nie blakną, nie tworzą plam. Pięknie łączą się z cieniami innych marek. Są naprawdę rewelacyjne!


Drugą paletą, która musi się znaleźć w tym zestawieniu jest Nabla Dreamy Eyeshadows. Pojawiła się na rynku jakoś jesienią, ale wstrząsnęła całym urodowym tak mocno jak żaden inny produkt do tej pory. Faktycznie paletka jest piękna zarówno wizualnie jak i pod względem cieni. Kompaktowa i poręczna skrywa cienie o bardzo masełkowej konsystencji po które chcę sięgać zawsze kiedy robię makijaż. 

Przy makijażu oka nie mogę nie wspomnieć o błyskotkach, bo to coś co dopełnia i wykańcza każdy makijaż. Wśród nich są oczywiście brokaty Crystallized marki LASplash dające niebywałe efekty na powiekach. Są mega drobniutkie i błyszczą jak szalone. Odkąd je mam często z nich korzystam, bo dają naprawdę wiele możliwości w makijażu.


Moim ulubieńcem jest również brokatowy eyeliner Golden Rose w złotym kolorze. To najprostsza i chyba też najszybsza metoda aplikacji brokatu na powieki. Czasami rysowałam nim cienkie kreski, czasami po prostu wklepywałam go w powieki aby dodać im błysku.

W 2017 roku sprawdziłam jakość cieni Glam & Shine marki My Secret i one są również moimi hitami. Taniutkie, a piękne - na oczach wyglądają naprawdę luksusowo. Aktualnie mam 4 odcienie, ale w przyszłości planuję zakup innych kolorów (szczególnie z edycji limitowanych).


Aplikacja tych wszystkich błysków nie byłaby możliwa gdyby nie Nyx Glitter Primer. Mój wykorzystywany do granic możliwości służy mi wiernie praktycznie przy każdym makijażu jaki wykonuję. Uwielbiam go za to, że nie wykrusza się z powiek w ciągu dnia, bo niestety, ale inny żel jaki miałam to robił. Ten łapie wszystko bardzo mocno i trzyma aż do zmycia makijażu. Jego stosowanie jest bardzo łatwe - trzeba tylko pamiętać aby aplikować go na powiekę w minimalnej ilości i wklepywać paluszkiem czy też pędzelkiem ;)

Na zakończenie zostały mi do omówienia produkty do ust. Tak naprawdę dwie marki zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Po pierwsze Nabla ze swoimi płynnymi pomadkami. Ja mam je w dwóch, chyba najpopularniejszych, odcieniach - Sweet Gravity oraz Roses. Są bardzo komfortowe na ustach, mają wodnistą konsystencję i perfekcyjną trwałość. Jeśli chodzi o przedział cenowy 50-60 zł wśród pomadek matowych to z czystym sercem mogę powiedzieć, że według mnie te są najlepsze.

Druga marka to KAT VON D, która zasypała naszą Sephorę swoimi produktami. Pomadka Everlasting Liquid w odcieniu Lovecraft oczarowała mnie do granic możliwości ;) Zarówno jej kolor, trwałość, formuła jak i samo opakowanie - wszystko jest po prostu perfekcyjne. Nie zawiodła mnie jeszcze ani razu i czuję się jak najbardziej skuszona do zakupu innych odcieni pomadek z tej serii.


Tak właśnie prezentuje się moja lista hitów roku 2017! Liczę na to, że niektóre produkty, które przedstawiłam znajdują się również na Waszych ;) Dla mnie wybór ulubieńców nie był problematyczny, bo po te kosmetyki sięgałam zdecydowanie najczęściej i bez zastanowienia.

Koniecznie podzielcie się swoimi zeszłorocznymi hitami, może ja przetestuję je w najbliższym czasie ;)


Copyright © majmejkap , Blogger