17:24

Odpowiednik Foreo Luna mini 2 | Hit z Aliexpress | Szczoteczka do twarzy za 30 złotych

Odpowiednik Foreo Luna mini 2 | Hit z Aliexpress | Szczoteczka do twarzy za 30 złotych

17:24

Odpowiednik Foreo Luna mini 2 | Hit z Aliexpress | Szczoteczka do twarzy za 30 złotych

Szczoteczki soniczne marki Foreo opanowały urodomaniczki. Każda kobieta ich chce, pragnie, bo to przecież taka rewelacja i rzecz niezbędna w codziennej pielęgnacji. Na jutubie wychwala przez wszystkie dziewczyny, polecana na każdy możliwy problem ze skórą. Prawdopodobnie działa cuda, a skóra po jej użyciu przy potarciu aż piszczy - taka jest oczyszczona! I wiecie co? Ja też mam swoje Foreo! I to z Aliexpress! UWAGA: za całe 30 złotych. Tak, tak, nie pomyliłam się w ilości zer ;)

Jeżeli jesteście ciekawe o czym ja w ogóle mówię i czy to możliwe żeby szczoteczka za trzy dyszki była w stanie dorównać tej za grubo ponad 500 zł to zapraszam na dzisiejszy wpis!


Dobra, zacznę może od tego, że ja bardzo chciałam mieć swoją Foreo Lunę. Naprawdę! Bardzo, bardzo chciałam tą szczoteczkę kupić, korzystać z niej i być oczarowana jej właściwościami tak jak te wszystkie dziewczyny z jutuba. Tylko wiecie, jeszcze nie odleciałam w kosmos i stwierdziłam, że cena, którą trzeba zapłacić za kawałek gumowej szczotki do twarzy jest jakimś nieporozumieniem i zakup tak drogiego sprzętu tego typuprzestał być moim priorytetem. I szczerze przyznam, że cieszę się, że nie uległam tej zachciance. Potem w ogóle na jakiś czas ten pomysł poszedł w odstawkę, ale z  początkiem roku znowu zaczęłam myśleć nad jej zakupem.

Zaczęłam czytać i szukać odpowiedników innych marek, może jakiś zamiennik i w sumie było parę takich opcji, ale z reguły każda z nich to był koszt powyżej 100 złotych. 

W końcu poszłam po rozum (ktoś może stwierdzi, że głupotę) do głowy i odpaliłam Aliexpress ;)

Szukałam czegoś w typie Foreo, czytałam opinie i wspierałam się grupami na Facebooku żeby zakup był faktycznie trafiony. I tak w końcu wybrałam szczoteczkę łudząco przypominającą jeden z modeli Foreo a konkretnie Luna mini 2.

Moja szczoteczka jest w odcieniu fuksji i wyglądem od oryginału różni się jedynie brakiem wytłoczenia FOREO. Rozmieszczenie i wielkość wypustek jest dokładnie ta sama. Ze spraw technicznych moja ma 5 stopni intensywności, a oryginał 8. 

W zestawie do szczoteczki był dołączony kabelek USB do ładowania. Sama szczoteczka opakowana była w kartonik z plastikową wkładką. Jej koszt to około 30 zł. Zamawiałam ją dokładnie tutaj.


Szczoteczka nadana jako przesyłka rejestrowana, kurier doręczył mi ją po mniej więcej dwóch tygodniach od złożenia zamówienia.

Jest bardzo poręczna, wygodna do trzymania i bardzo cichutko pracuje. Faktycznie przyjemnie się jej używa. Ja sięgam po nią każdego dnia wieczorem przy myciu twarzy. Wypustki przyjemnie masują skórę i na pewno oczyszczają ją lepiej niż nasze ręce.

Szczoteczka po włączeniu delikatnie lub mocniej wibruje/pulsuje. I wiecie co? Ona robi to w ten sam sposób co szczoteczka Foreo. Byłam w czwartek w Douglasie i dotykałam oryginałów, jedną włączyłam i naprawdę ogarnęło mnie przerażenie i duma w jednym, bo nie wyobrażam wydać sobie tyle kasy na kawałek gumowej szczotki, skoro mogę mieć praktycznie to samo za 30 złotych.

Dobry patent to wykorzystanie tej szczotki jako myjki do naszych pędzli. Przy pocieraniu o jej wypustki włosie czyści się momentalnie i naprawdę skutecznie.


Do plusów, które zauważyłam po używaniu tej szczoteczki z pewnością należy wygładzenie skóry i brak jakichkolwiek suchych skórek. Dzięki pocieraniu pozbywamy się martwego naskórka i to naprawdę działa. Poza tym masaż taką szczoteczką może stać się naszym codziennym przyjemnym rytuałem pielęgnacyjnym ;)

Bardzo polecam Wam tą konkretną szczoteczkę. Jest naprawdę świetnym gadżetem i myślę, że dogania oryginalną szczoteczkę. Nie wiem co jeszcze może mieć w sobie Foreo, że kosztuje aż tyle. Dla mnie za taką kwotę to powinna ona jeszcze czyścić mój dom i w ogóle być jakimś fenomenem.

Jeśli chciałyście mieć swoją szczoteczkę to z linku, który wcześniej Wam podałam śmiało możecie ją sobie zamówić ;)

15:05

Wiosenna lista życzeń

Wiosenna lista życzeń

15:05

Wiosenna lista życzeń

Czy tylko ja przebieram nóżkami na myśl o zbliżającej się wiośnie? I mimo, że zostało do jej przyjścia zostało jeszcze sporo czasu to ja już nie mogę przestać o niej myśleć, robię gruntowne porządki (także w kosmetykach) i pracuję nad jeszcze jedną ważną rzeczą, o której napiszę Wam na pewno bliżej lata ;) 

Z racji tego, że obecnie nie kupuję żadnych kosmetyków, co wynika z mojego noworocznego postanowienia, które będzie trwało właśnie do wiosny postanowiłam przeprowadzić selekcję jeśli chodzi o moją listę życzeń i podzielić się z Wami tym co zamierzam w niedalekiej przyszłości kupić. 

Aktualnie trwa u mnie projekt denko i naprawdę dobrze sobie z nim radzę. Rozważam nawet opcję pokazania tych pustych opakowań tutaj na blogu jak tylko go zakończę - założyłam sobie, że będzie  on trwał do 21 marca ;) Sama jestem ciekawa jak dużo produktów uda mi się wykorzystać! No dobrze, ale dzisiaj nie o tym. 

Jeżeli ciekawi Was na co ciekawego mam zamiar położyć łapki w najbliższym czasie to zapraszam do dalszej części tego wpisu ;)


1. Podkład Fenty Beauty - no powiem Wam, że naprawdę bardzo mnie on kusi, bo już wiele na jego temat słyszałam i zdania są bardzo mocno podzielone. Jedni go kochają, inni nienawidzą, a ja chcę się dowiedzieć, która z tych grup ma rację. Ciekawi mnie jego formuła i to w jaki sposób wygląda na twarzy. Na pewno zamówię go online, wcześniej jednak przejdę się do Sephory żeby dobrać dla siebie odpowiedni odcień. Ich wybór jest ogromny, więc na pewno nie będę miała z tym problemu.

2. Baza Too Faced Primed&Peachy - mam miniaturkę tego produktu i po prostu go uwielbiam! Idealnie wygładza skórę i przedłuża trwałość makijażu. Podkład wygląda na niej obłędnie i lekko. Dodatkowo pięknie pachnie, wcześniej myślałam, że ona nie ma zapachu jednak faktycznie można wyczuć w nim brzoskwiniową nutkę ;) Podoba mi się również jej opakowanie, ponieważ jest to lekka wygodna tuba.

3. Turbopigmenty Glamshop - odkąd tylko się pojawiły, wiem, że muszę je mieć. Są totalnie piękne i na pewno wyjątkowe. Zachwycają swoim wykończeniem i wielowymiarowością. Z pewnością zamówię kilka odcieni i rozpocznę budowanie swojej kolekcji. Mam jedną pustą paletę Inglot Flexi, która czeka aż zapełnią ją te cudeńka.

4. Puder Too Faced Peach Perfect - czekam aż będzie ponownie dostępny w sprzedaży. Wiem, że jest to fantastyczny puder do utrwalania makijażu. Czytałam dużo na jego temat, a dodatkowo kusi mnie bardzo dobry stosunek ceny do pojemności. 

5. Cienie Stila Magnificent Metals Glitter&Glow - kilka dni temu udało mi się kupić dwa kolory w TK Maxxie i jestem nimi zachwycona. Mam ochotę na inne, złociste odcienie tych cieni. Być może skuszę się na zestaw miniaturek, ale nie wykluczam też pełnowymiarowych opakowań. Najbardziej zależy mi na kolorze Kitten Karma, Rose Gold i Bronzed Bell.

6. Brązer Too Faced Milk Chocolate - jeden z bardziej kultowych produktów, którego nie miałam jeszcze okazji używać. Na fali mojej obsesji na punkcie produktów do konturowania tkwi we mnie niesamowita potrzeba posiadania go ;) A tak na serio to ma przepiękny odcień - taki jakie lubię i wydaje się być kolejnym genialnym produktem w tej kategorii.

7. Róże Anastasia Beverly Hills Peachy Love - ostatnio lubię używać różu do policzków, a ten zestaw to idealne połączenie dla mnie. Właśnie takie róże lubię: brzoskwiniowe, świeże, takie wiosenne i dziewczęce.

8. Krem CC Erborian - miałam kilka próbek tego kremu i naprawdę jestem pod wrażeniem jego  działania. Niby zwykły krem, ale po rozpracowaniu na skórze zamienia się w leciutki podkład, bardzo delikatnie wyrównuje koloryt skóry przez co wygląda naturalnie. Idealny do lekkich makijażu typu no makeup.

9. Baza Paese Hydro Base - bardzo nietypowa forma produktu jak na bazę i dobre opinie w sieci przemawiają na jej korzyść. Jej cena jak na markę Paese też nie jest specjalnie niska, więc mam wobec tego produktu dość duże oczekiwania. Wydaje mi się, że ta baza idealnie sprawdzi się w przypadku cer dojrzałych i suchych.

10. Maseczka Origins Drink Up Intensive - jedyna rzecz pielęgnacyjna, którą chcę kupić. Szukam mega nawilżającej maseczki, która będzie przygotowywała buzię do makijażu przed jakimiś większymi wyjściami. Z opisu producenta wynika, że to jest to czego potrzebuję! ;)

Ha, i to już wszystko ;) Te dziesięć rzeczy będzie teraz na moim celowniku.

Dajcie znać czy używałyście już może któregoś z tych produktów, jestem tego bardzo ciekawa. I oczywiście napiszcie mi jakie są Wasze zakupowe plany na wiosnę ;) :)

12:52

Trzy nowe korektory z drogerii warte polecenia | Catrice, Kobo, My Secret

Trzy nowe korektory z drogerii warte polecenia | Catrice, Kobo, My Secret

12:52

Trzy nowe korektory z drogerii warte polecenia | Catrice, Kobo, My Secret

Korektory to jedne z tych produktów, które uwielbiam testować i bardzo cieszę się gdy w drogerii trafię na coś naprawdę godnego uwagi. Dzisiaj chcę przedstawić Wam trzech takich gagatków. Wszystkie te korektory testuję od mniej więcej dwóch miesięcy - są to dość świeże nowości w drogeryjnych szafach i moim daniem naprawdę warto się nimi zainteresować. Jeżeli chcecie się dowiedzieć na co się zdecydować i co najlepiej sprawdzi się u Was to zapraszam do dalszej części tego wpisu. 


KOBO PROFESSIONAL CREAMY CAMOUFLAGE CORRECTING & CONTOURING
Mój egzemplarz to odcień 401 Fair i jest to jaśniutki żółty korektor. Jego konsystencja jest bardzo kremowa, lekko tłusta pod palcami, a może nawet nie tyle tłusta, co po prostu nawilżająca. Mamy tutaj naprawdę mocne, pełne krycie, ukrywa nawet mocne cienie pod oczami i właśnie przez tą kremową formułę idealnie sprawdza się w tej okolicy. Nie jest to produkt zastygający, on po aplikacji jest cały czas plastyczny i na pewno trzeba go utrwalić pudrem (ja zresztą zawsze korektor pod okiem utrwalam). Ten korektor bardzo dobrze współgra z podkładami i przy nakładaniu ładnie się z nimi łączy - nie tworzy żadnych plam ani linii, które oddzielałyby te dwa produkty na twarzy. Jest bardzo trwały, nie waży się i też nie ciemnieje co na pewno jest ważne dla wielu z Was.

MY SECRET LONG WEARING CONCEALER 
Ja akurat mam odcień numer 01 Nude i zdecydowanie jest to różowy korektor. Jasny, ale jednak dość mocno różowy. Jest kremowy, ale bardziej płynny niż korektor Kobo. Ma cieńszą formułę, jest też lżejszy i jego krycie jest nieco słabsze. Jesteśmy nim w stanie zakryć jakieś żyłki, średnie cienie pod oczami, ale z tymi mocnymi może już sobie nie poradzić. Ja określiłabym go jako taki typowy dobry dzienny korektor. Podoba mi się w nim to, że ma nieco większy aplikator, bo takie po prostu lubię i mogę nimi szybciej nałożyć produkt.

CATRICE HD LIQUID COVERAGE PRECISION CONCEALER
Mój odcień to 010 Light Beige, najjaśniejszy z całej gamy, ładny, ciepły. W moim odczuciu ten korektor to taka kosmetyczna ciekawostka, ponieważ nie jest to standardowy produkt, który nakładamy pod oczy, nie ma standardowej formuły i aplikatora. To korektor z precyzyjną filcową końcówką, która umożliwia nam robienie poprawek w makijażu np.  czyszczenie linii brwi, linii kreski albo konturu ust. Ma dość płynną konsystencję, ale bardzo dobrze się z nim pracuje. Ma mocne krycie, dość szybko zastyga i jest bardzo trwały. Można nim ukryć drobne niedoskonałości, ale na pewno nie jest to korektor, który sprawdzi się w okolicy oczu, ponieważ jego formuła jest zbyt wysuszająca i nie będzie on tam ładnie wyglądał.



Warto dodać, że każdy z tych korektorów kosztuje poniżej 20 złotych i wszystkie dostaniecie w drogeriach Natura. Same musicie zdecydować, który z nich jest najlepszy dla Was. 

A może już znacie te produkty? Dajcie znać jak sprawdzają się u Was  :) ;) 

13:12

Jak uniknąć efektu maski? Jak poprawić wygląd ciężkiego podkładu? | Moje hity i triki

Jak uniknąć efektu maski? Jak poprawić wygląd ciężkiego podkładu? | Moje hity i triki

13:12

Jak uniknąć efektu maski? Jak poprawić wygląd ciężkiego podkładu? | Moje hity i triki

O mamo, mamo! Nawet nie wiecie jak bardzo stęskniłam się za takim regularnym blogowaniem! Takim, na które mogę poświęcić więcej czasu i takie, które jest jakby na bieżąco ze mną i moim życiem. Niby ostatni post wcale nie był jakoś dawno, ale przez tą sesję na uczelni naprawdę mam wyrzuty sumienia ;) Tak czy inaczej sesję zakończyłam w poniedziałek i rozpoczynam przerwę międzysemestralną. Mam też dla Was nowy, ciekawy moim zdaniem post :)

Przyznajcie, że na pewno chociaż raz każda miała na twarzy maskę. Czy to za ciemny podkład albo za duża jego ilość, albo po prostu nałożyłyście go nieuważnie jedynie do krawędzi twarzy bez przeciągania produktu na szyję.

Obecnie na topie są podkłady mocno kryjące o gęstych formułach, trwałe i zastygające. Wiele kobiet używa ich na co dzień, zresztą ja też należę do tego grona. Szczególnie zimą lubię mieć na buzi coś co jest trwałe i daje nieskazitelny efekt na skórze.


Podkłady ciężkie, mocno kryjące i matowe lubią niestety być mocno widoczne i po prostu nie da się nie zauważyć, że na twarzy jest makijaż. Chciałabym jednak podzielić się z Wami moimi sposobami na złagodzenie i ujarzmienie tego typu podkładów tak, aby wyglądały na skórze nieco lżej i bardziej naturalnie. Dzisiaj wszystko wytłumaczę na przykładzie bardzo mocno kryjącego podkładu Golden Rose Total Cover, o którym przeczytacie tutaj.

Po pierwsze musicie zacząć od pielęgnacji. Przesuszona twarz, suche skórki, pryszczyki - to wszystko przyciąga do siebie tak ciężkie podkłady. Jeśli pojawiają się u Was przesuszone partie na twarzy to macie jak w banku, że podkład się na nich nieestetycznie pozbiera i osadzi. Podkreśli każdą, najmniejszą nawet skórkę. Skóra musi być złuszczona, nawilżona i wtedy dopiero można przystąpić do aplikacji.

Zanim jednak nałożycie podkład to polecam najpierw sięgnąć po bazę, która zmiękczy jego efekt i doda mu lekkości. U mnie super w tej roli sprawdza się olejek Pierre Rene, o którym pisałam w tym poście oraz baza Too Faced Peach Perfect. Podkład nałożony na oba te produkty wygląda o niebo lepiej niż na gołej skórze. Dodają mu one odrobinę świetlistości i lekkości.


Przy nakładaniu mocno kryjącego podkładu na twarz musi przyświecać Wam jedna podstawowa zasada. Im mniej tym lepiej, serio. Przy tak ciężkich podkładach wystarczy cieniutka warstewka rozprowadzona staranie gąbeczką, która wchłonie ewentualny nadmiar produktu. Podpowiem Wam też, że im więcej czasu poświęcicie na nakładanie podkładu i jego wpracowanie w skórę tym lepiej będzie on wyglądał. Naprawdę warto zwrócić na to uwagę. Jeśli macie miejsca na twarzy gdzie podkłądu należałoby dołożyć to oczywiście możecie to zrobić i miejscowo dobudować krycie.

Aby podkład sam w sobie złagodniał, czyli stał się lżejszy i uzyskał bardziej naturalne wykończenie polecam Wam mieszanie go z innymi podkładami o lekkiej formule i rozświetlaczami w kremie/ płynie. Sama bardzo często z tego korzystam i naprawdę uwielbiam to jak łatwo można zmienić formułę podkładu i dostosować ją do swoich potrzeb.


U mnie w mieszance z mocnymi podkładami perfekcyjnie sprawdza się podkład Bourjois Healhty Mix oraz rozświetlacz Becca w odcieniu Moonstone. Używam tych produktów oczywiście jednocześnie. 

Healthy Mix na pewno znacie i wiecie, że sam w sobie jest leciutki, ma raczej niskie do średniego krycia i w mojej mieszance dodaje właśnie tej lekkości i zmienia wykończenie podkładu na bardziej naturalne. Niweluje też nieco zastyganie, ale nie zabiera to trwałości podkładu wyjściowego.

Rozświetlacz dodaje oczywiście blasku, akurat ten, którego używam jest szampański i nie wpływa na sam ton podkładu. W mojej mieszance zyskuję dzięki niemu świetlistą poświatę przez co podkład po aplikacji wygląda przepięknie na skórze.


Te dwa produkty zdecydowanie łagodzą ciężkość podkładu Golden Rose Total Cover. W takiej mieszance podoba mi się on o niebo lepiej niż nałożony solo na skórę. 

Trzeba też pamiętać, że twarz to nie tylko to co widać kiedy patrzycie na wprost ;) Warto zwrócić uwagę aby podkład zawsze przeciągać za linię brody, lekko może na szyję. Jeśli macie tendencję do czerwieniących się uszu je również warto pokryć podkładem tak aby były one dopasowane do reszty twarzy.

I ode mnie to już wszystko :D
Koniecznie dajcie znać jakie Wy macie sposoby na naturalny wygląd podkładu na skórze :)
Copyright © majmejkap , Blogger