Jeśli jesteście wizażystkami to z pewnością wiecie jak ciężki potrafi być kufer z kosmetykami i ogólnie ile miejsca zajmują poszczególne produkty do makijażu. W ostatniej liście życzeń jedną z pozycji zajmowała kasetka na tipsy, którą chciałam zakupić z myślą o przełożeniu do niej szminek. Kilka dni temu do mnie dotarła, a w dzisiejszym poście chcę Wam pokazać jak w łatwy sposób poradziłam sobie z jej zagospodarowaniem, minimalizując ilość walających się osobnych opakowań i sam ciężar kufra. Dziesiątka szminek zawsze pod ręką! ;)
Chcę od razu powiedzieć, że specjalnie nie topiłam pomadek (co jest bardzo popularne), ponieważ tak ogromna dawka ciepła mogłaby źle wpłynąć na ich konsystencję i właściwości. Po prostu przy pomocy metalowej szpatułki wyciągnęłam całe sztyfty i upakowałam w przegródkach.
Duży plus za to, że opakowanie jest bezbarwne i wszystko dobrze widać. Na odwrocie kasetki nakleiłam nazwy pomadek i ich numerki. Jeśli chodzi o mnie to taka kasetka jest bardzo dużym ułatwieniem w pracy ;) Lekka, poręczna i... nie zajmuje zbyt wiele miejsca w kufrze!
Dajcie znać co sądzicie o takim rozwiązaniu i jak w ogóle się zapatrujecie na takie coś ;)
*
Z bardziej systematycznym blogowaniem wracam od poniedziałku. Ostatnio mam totalne urwanie głowy i ledwo nadążam ze wszystkim. Jutro rano malowanie, potem jadę na wesele, a w niedzielę o 9 rano egzamin wizażowy!... Muszę dać radę ;) W poniedziałek powinien pojawić post z przeglądem korektorów pod oczy, których sama używam i bardzo lubię :)
Ja jednak wolę tradycyjne opakowania, ale ten sposób jest praktyczny :)
OdpowiedzUsuńJa też nie wyobrażam sobie takiej aplikacji ;/
UsuńAplikacja? Przy pomocy pędzelka ;) Łatwo, czysto i przyjemnie ;)
UsuńŚwietny pomysł, choć ja wolę pomadki w zwykłych opakowaniach :)
OdpowiedzUsuńJa mam teraz trochę w kasetce, a część nadal jest w swoich oryginalnych opakowaniach ;)
UsuńSwoje pomadki bede trzymac w tradycyjnych opakowaniach, natomiast gdybym musiala je wszystkie nosic to przelozylabym je do takich pojemnikow. Oszczesnosc miejsca i wagi :)
OdpowiedzUsuńI kręgosłupa ;)
Usuńkiedyś robiłam podobną paletę na prezent. Jednak topiłam do paletki na okrągłe cienie :) taka jak np. miał Inglot
OdpowiedzUsuńJa topienia chciałam uniknąć, aby nie zniszczyć właściwości pomadek :)
UsuńJakoś wolę pomadki w zwykłej formie
OdpowiedzUsuńMi w pracy ta kasetka jest bardzo pomocna ;)
UsuńTopienie pomadek nie dla mnie. Nie przepadam za mazaniem dłońmi. Dla mnie po to ktoś wymyślił te opakowania z których wydobywamy produkt aby nie komplikować sobie życia. :) Jednak każdy lubi co innego. Z tych wszystkich szminek używam Avon, które sobie cenię, oprócz ich Mac, ale nie znalazł się w Twoich zbiorach. Essence to dla mnie porażka. Z resztą jak większość drogeryjnych szminek. :)
OdpowiedzUsuńU mnie drogeryjne pomadki sprawdzają się genialnie. Może nie wszystkie, ale większość. Nad pomadkami z Maca poważnie się zastanawiam. Chciałabym kupić swoją pierwszą szminkę z tej firmy, ale zastanawiam się nad kolorem... Marzy mi się coś uniwersalnego ;)
Usuńnie przepadam za taka forma przechowywania pomadek, ale napewno ten sposob ulatwia przechowywanie :)
OdpowiedzUsuńPrzechowywanie i transport ;)
UsuńJa jednak wolę szminka w oryginalnych opakowaniach, choć ogólnie pomysł jest bardzo fajny :)
OdpowiedzUsuńPomysł bardzo ciekawy ale raczej dla osób które bardziej zawodowo zajmują się wizażem i malowaniem innych. Do swojego użytku wolę jednak pomadki w ich tradycyjnych opakowaniach :-)
OdpowiedzUsuńDokładnie tak. Dla większości wizażystów takie rozwiązanie jest na wagę złota ;) Sama mam inne pomadki, których nie przekładałam do takiej kasetki, bo lubię je nakładać bezpośrednio z opakowania :D
Usuń