Cześć wszystkim ;) Wracam do Was po dłuższej chwili z nowym postem. Dzisiaj podsumuję kosmetycznie wakacje, ponieważ - jak pewnie zdążyłyście zauważyć nie było w tym roku ulubieńców lipca, a to wszystko właśnie dlatego, że postanowiłam połączyć ze sobą te dwa wakacyjne miesiące. Tak więc dzisiaj kosmetyków będzie sporo, ale będą to moje hity tego lata, które sprawdziły się rewelacyjnie w czasie upalnego czasu ;) Jeżeli macie ochotę na garść perełek kosmetycznych to zapraszam na ten wpis ;)
Zacznę od pielęgnacji, bo jest ona latem bardzo ważna. Pierwszym ulubieńcem w tej kategorii jest oczywiście multiwitaminowa esencja do twarzy marki Bielenda. Mówię "oczywiście", ponieważ już niejednokrotnie polecałam Wam ten produkt. To pięknie pachnący produkt, który koi skórę, lekko ją nawilża i odświeża. U mnie jej stosowanie stało się już nawykiem - przecieram nią twarz rano i wieczorem. Aktualnie wykańczam jej trzecie opakowanie, a w łazienkowej szafce mam już kolejne.
Przez wakacje bardzo często sięgałam po olej kokosowy. I myślę, że to jemu zawdzięczam zażegnanie problemu wrastających włosków na nogach, z którym walczyłam naprawdę bardzo długo. Mniej więcej dwa razy w tygodniu robiłam bardzo dokładny peeling cukrowy właśnie na bazie oleju kokosowego. Zdzieranie i nawilżenie w jednym zabiegu. I powiem Wam, faktycznie to działa. Włoski już tak nie wrastają, skóra jest miękka i jędrna. Ja swój olej kokosowy kupuję w Lidlu - ma niewielkie opakowanie i przystępną cenę ;)
W kwestii pielęgnacji mam jeszcze jednego ulubieńca i jest to odżywka do włosów marki Nivea. Te z Was, które czytają bloga na bieżąco na pewno wiedzą, że ta marka jest moją ulubioną pod względem odżywek do włosów (a ostatnio również szamponu). Moje włosy są naturalnie kręcone i potrzebują nawilżenia i lekkiego dociążenia. Ta odżywka sprawia, że włosy się tak nie puszą, są lekkie i pięknie pachną. Serio, zapach tej odżywki utrzymuje się na moich włosach aż do następnego mycia ;)
No to teraz czas na kolorówkę ;) Tutaj rzeczy będzie znacznie więcej, nie ukrywam.
Podkład, który latem u mnie królował to Inglot HD Cover Up w odcieniu 81. To dość ciemny odcień, który przy mojej opalonej cerze wygląda naprawdę dobrze. Bardzo lubię te podkłady za ich trwałość i wykończenie. Przy takich ekstremalnych temperaturach jakimi uraczył nas sierpień naprawdę świetnie się sprawdził ;)
Dwa ulubione korektory, które udało mi się przez wakacje praktycznie wykończyć to Lasting Perfection marki Collection oraz nowość - korektor AA Wings of Color. Pierwszy z nich to odcień numer 2 i idealnie zgrywa się on ze stopniem mojej opalenizny. Ten korektor ma bardzo dobre krycie i jest długotrwały, u mnie nie zbiera się on w załamaniach i jakoś mocno nie ciemnieje. Druga opcja to coś znacznie lżejszego w jaśniutkim kolorze 02 Fairy. To płynny, delikatny korektor, który ma dość małe krycie, ale na tropikalne upały nic więcej nie było mi trzeba ;)
I jeszcze jeden kremowy produkt do twarzy, a mianowicie rozświetlacz w gąbeczce marki Cashmere. To jedna z ich nowości, którą mam okazję testować dzięki obecności na majowej konferencji Meet Beauty. Mój produkt ma akurat odcień 02 Rose Beige i dla bladzioszków może okazać się on za ciemny. Jednak jeśli złapałyście troszkę słonka i lubicie efekt mokrej, świetlistej cery to jak najbardziej jest to produkt dla Was. Ja nakładam go na nieprzypudrowany podkład i później jedynie lekko utrwalam tak aby nie stracić blasku ;)
Bezapelacyjnym hitem lipca i sierpnia jest również puder bananowy marki Wibo. Jest miałki, żółciutki i rewelacyjnie nadaje się do bakingu. To produkt, który na stałe znajdzie swoje miejsce w mojej szufladzie. Ma bardzo naturalne wykończenie - utrwala makijaż, ale nie jest tępo matowy. Jeśli uda się go Wam dostać w Rossmannie, to serio, bierzcie od razu hurtem kilka opakowań ;)
Rozświetlacz, który latem królował na mojej twarzy to My Secret w odcieniu Princess Dream. Mam również jego drugi odcień, ale wydaje mi się, że właśnie ten lepiej prezentuje się na opalonej skórze. Dla mnie ten rozświetlacz to najlepsza drogeryjna opcja ;)
Konturowanie latem to głównie paleta The Balm. Moją poprzednią z Freedom totalnie wykończyłam i czuję, że skuszę się na kolejną, ale ta z The Balm również jest bardzo dobra. Podoba mi się w niej dobór kolorów i tak naprawdę jest ona samowystarczalna. Jasne pudry idealnie rozjaśniają przestrzeń pod okiem, można nimi "czyścić" makijaż. Brązery rozcierają się idealnie suną po skórze jak po maśle. Ich odcienie również są bardzo dobrze dobrane.
Teraz przejdę do makijażu oka. I tak, zacznę od palety The Saharan by Juvia's marki Juvia's Place. Cieni lepszej jakości jeszcze nie miałam. Są tak mocno napigmentowane, sprasowane, wilgotne i przyjemne w pracy, że sama jestem w szoku. Kolory są bardzo nietypowe i przez to unikatowe. Cienie perłowe wyglądają na powiece niczym ciekły metal. Naprawdę jakość tej palety powala na kolana. Jeśli jesteście fankami makijażu to jak najbardziej powinnyście mieć tą paletę w swojej kolekcji.
Wśród ulubieńców do makijażu oka nie może zabraknąć błysku. Jak błysk to pigmenty, jak pigmenty to oczywiście Inglot. U mnie latem królował numerki 118 i 115. Jasne, idealnie nadające się na co dzień. Bardzo często też korzystam z nich przy makijażach panien młodych.
Dobrym sposobem na odrobinkę błysku są też brokatowe linery. Moje ulubione to te z Golden Rose i aktualnie mam je w trzech odcieniach. Najczęściej sięgam po złoty i srebrny, ale ten turkusowy też znajduje swoje zastosowanie. Te linery są wielowymiarowe i można ich używać na wiele sposobów. Jako normalną kreskę, wklepując palcem na koniec makijażu oka w powiekę lub solo uzyskując migoczący delikatny makijaż. Bardzo je Wam polecam. Sądzę, że w tej cenie nie znajdziecie nic bardziej unikatowego ;)
I na koniec pomadki. Wszystkie oczywiście płynne i matowe. Dwie z Nabli, jedna z Golden Rose. Dwie pierwsze to odcienie Roses i Sweet Gravity, czyli moje ulubione. Oba idealnie nadają się na każdą okazję i pasują do wszystkiego. Roses to przygaszony odcień różu, natomiast Sweet Gravity wpada w odcień brązu. Ogólnie muszę przyznać, że formuła tych pomadek jest najlepsza spośród wszystkich, które mam. Są też najtrwalsze.
Pomadka z Golden Rose ma numer 07 i jest to odcień soczystej fuksji. Jeżeli mój makijaż oczu był minimalistyczny to sięgałam właśnie po ten produkt. Niesamowicie dopełniał makijaż i grał w nim pierwsze skrzypce ;)
Tak właśnie prezentują się ulubieńcy letnich miesięcy w moim wydaniu. Ja czekam na Waszych w komentarzach ;)
I co? Powoli wkraczamy we wrzesień. Niech nadchodząca jesień będzie ciepła, złota i słoneczna ;)