Pokazywanie postów oznaczonych etykietą KAT VON D. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą KAT VON D. Pokaż wszystkie posty
Paleta cieni Kat Von D Lolita Por Vida | Pierwsze wrażenia + swatche

16:56

Paleta cieni Kat Von D Lolita Por Vida | Pierwsze wrażenia + swatche

Nie jestem z tych osób, które kupują wszystkie pojawiające się na rynku palety z cieniami. Po pierwsze ile trzeba byłoby na to pieniędzy, po drugie gdzie to wszystko zmieścić, a po trzecie to nie wszystko złoto co się świeci. Jednak nowa paleta Kat Von D Lolita Por Vida chwyciła mnie za serce, no i kliknęła mi się do koszyka ;) Tym samym zdobywając miano najdroższej palety w mojej kolekcji (215 zł).

Paleta ma przepiękne opakowanie - przebiła wszystkie inne palety, które mam. Jest solidna, dość ciężka, posiada lusterko, a w środku skrywa 18 cieni.


Najpierw chciałabym Wam napisać o samej formule tych cieni. Pamiętacie matowe cienie marki Sleek w słynnych paletkach? No to właśnie tutaj maty są identyczne w dotyku. Miękkie jak masełko, ale pigmentacja oczywiście dużo lepsza niż w Sleeku - tak naprawdę bez porównania!

Dwa cienie w palecie są foliami i z ręką na sercu przyznaję, że czegoś takiego jeszcze nie widziałam! To jest tak mocne, tak piękne, gładkie, lepkie, a po aplikacji wygląda jak metal po prostu. Jestem zachwycona tym wykończeniem i formułą obu cieni. W ogóle to cień Luna jest w tej palecie moim ulubionym cieniem.


I na pewno wśród Was pojawią się głosy, że to przecież kolejna nudna paleta z podstawowymi kolorami, a w dodatku to ma 6 odcieni beżu. I ja nie zgodzę się wtedy ani z jednym ani z drugim stwierdzeniem. 
Faktycznie są tutaj podstawowe odcienie, ale paleta nie jest nudna. Każdy z makijaży można podrasować cieniem brokatowym, foliowym albo błyszczącym duochromem, który jest w palecie.



Teraz postaram się jak najlepiej opisać i pokazać Wam odcienie w tej palecie.

PRECIOSA - perłowe, jasne złotko
SUNRISA - duochrome, różowo-zielony
MUNECA - matowy, chłodny różowy beż
CRUZ - perłowy brąz
ROMANTICO - perłowy fiolet z drobinkami
CARINO - matowe bordo
LA LUPE - matowy oranż
DULCES SUENOS - folia miedziana
ENAMORADA - matowa jasna brzoskwinka
REINA - brokat złoto-brązowo-różow
ESPERANZA - matowa rozbielona brzoskwinka
LUNA - folia brudny róż
AMORCITO - matowy karmelowy
SILVIA - matowa rozbielona pomarańczka
JUANITA - matowy brąz
DESTINO - perłowe różowe złotko
ROSARIO - perłowy bordowy
LOLITA POR VIDA - matowy bordowo-brązowy


Praca z tymi cieniami jest mega przyjemna, one po prostu rozcierają się same. Kilka ruchów pędzla i powstaje piękna chmurka na powiece. Kolor na powiece równo się rozkłada i nie robią się żadne dziury ani plamy. Cienie są absolutnie piękne, bardzo użytkowe i uważam, że ta paleta sprawdzi się jako cudowny prezent dla każdej kobiety. 

Moje najpiękniejsze pomadki do dziennego makijażu

18:09

Moje najpiękniejsze pomadki do dziennego makijażu


Hej wszystkim ;)

Czy Wy też macie swoją ulubioną pomadkę, której używacie praktycznie codziennie? Pomimo większej kolekcji szminek właśnie ta jedna tak bardzo Wam podpasowała, że nie możecie się od niej odczepić? Ja mam siedem takich pomadek, używam ich zamiennie na co dzień robiąc makijaż. Moim zdaniem są to najpiękniejsze odcienie i też bardzo uniwersalne.

W ciągu dnia zależy mi na trwałości noszonej pomadki, bo nie mam w zwyczaju poprawiania makijażu. Lubię też w miarę neutralne, zgaszone kolory i najczęściej wybieram odcienie różu. Jeśli chcecie poznać moje najpiękniejsze dzienne pomadki to zapraszam do zapoznania się z dalszym ciągiem tego wpisu.


GOLDEN ROSE LONGSTAY MATTE LIQUID LIPSTICK 03
Tej pomadki nie muszę nikomu przedstawiać. Śliczny, lekko przygaszony róż w matowym wydaniu. Pomadka po zastygnięciu na ustach ma w sobie delikatną perłową poświatę, co bardzo mi się podoba. Często po nią sięgam. Ten odcień nie jest zbyt ciemny, ale bardzo ładnie podkreśla usta.

WET'N'WILD MEGALAST LIQUID CATSUIT REBEL ROSE
Ta szminka wydawałaby się zbliżona odcieniem do tej z GR jednak to zupełnie inna bajka. Ten kolor jest totalnie matowy, ciemniejszy i też znacznie chłodniejszy. Moim zdaniem ma w sobie lekką domieszkę fioletu. Tutaj duży plus za odcień, bo optycznie wybiela.

NABLA DREAMY MATTE LIQUID LIPSTICK ROSES
Nieco cieplejszy odcień od dwóch poprzednich, ale wciąż różowy. Dla mnie ta pomadka to niezwykle dziewczęcy róż. Często ląduje na moich ustach, ponieważ po aplikacji jest zupełnie nie wyczuwalna na ustach.


NYX SOFT MATTE LIP CREAM SAN PAULO
Ta pomadka ma nieco mocniejszy odcień. Dla mnie nie jest to fuksja, a raczej malinowy róż z odrobinką czerwieni. Uwielbiam tą pomadkę, bo odmienia cały makijaż i usta delikatnie wychodzą na pierwszy plan. Dodatkowo piankowa konsystencja uprzyjemnia stosowanie.

KAT VON D EVERLASTING LIQUID LIPSTICK LOVECRAFT
Moja najukochańsza pomadka, która już nieraz ratowała mnie z opresji. Jeśli nie wiem co nałożyć na usta to sięgam właśnie po tą pomadkę. Jest bardzo trwała, a jej kolor jest przytłumionym różem. 

KOBO TRUE MATT 506 TIMELESS BEAUTY
Pierwsza z nieróżowych pomadek w tym zestawieniu. To przepiękny brzoskwiniowy nude. Pomadka w klasycznej wersji o matowym wykończeniu, jednak nie jest to płaski, papierowy mat. Mimo dość ciepłego odcienia przebija się w nim nutka różu, szczególnie na ustach.

EVELINE COLOR EDITION 720 SWEET CHOCOLATE 
Ta pomadka ma czekoladowy odcień. U mnie spełnia rolę ciemnego odcienia nude. Wykończenie tej pomadki jest kremowe, więc jej trwałość nie jest aż tak dobra jak pomadek matowych, ale nie ma na co narzekać. 


I tak właśnie prezentuje się zestawienie moich siedmiu najpiękniejszych pomadek na co dzień. Każdą z nich mogę Wam polecić. Mam nadzieję, że skusicie się na którąś z tych pomadek.

Koniecznie napiszcie mi jakiej pomadki Wy używacie codziennie rano :)
Ulubieńcy stycznia | Becca, Lirene, Catrice, Wet'n'Wild, Rimmel, Urban Decay, KAT VON D

11:44

Ulubieńcy stycznia | Becca, Lirene, Catrice, Wet'n'Wild, Rimmel, Urban Decay, KAT VON D

Jak to możliwe, że styczeń uciekł w tak zastraszającym tempie? Nie mam pojęcia jak to się dzieje, ale końcówka miesiąca może na blogu oznaczać tylko jedno - pora podsumować go kosmetycznie. W tym miesiącu pokażę Wam kilka nowych perełeczek z mojej kolekcji, które zawładnęły moim sercem i  wpisały się na stałe w mój codzienny makijaż. 

Zacznę dość standardowo od bazy pod makijaż. W styczniu używałam tylko i wyłącznie tej z marki Lirene o nazwie No Pores. Lubię ją, ponieważ jest leciutka i kremowa, wygładza drobne pory i przedłuża trwałość całego makijażu. U mnie sprawia, że buzia w ciągu dnia się nie wyświeca i ładnie utrzymuje mat. W mojej tubce nie zostało już za wiele produktu, ale kiedy wykończę to opakowanie to z pewnością skuszę się na kolejne ;)

Podkład, który w styczniu towarzyszył mi najczęściej to Catrice HD Liquid Coverage. Odcień, którego używam aktualnie to  010, ale i tak rozjaśniam go delikatnie mixerem z Kobo. Miałam od tego podkładu dłuższą przerwę, ale z nowym rokiem do niego wróciłam i znowu pokochałam ;) Jest niezwykle trwały, idealnie wyrównuje kolor skóry i stapia się z nią. Ogólnie zimą lubię podkłady mocno kryjące i ten właśnie daje mi takie krycie, ale przy tym jest stosunkowo lekki.

Muszę wspomnieć też o rozświetlaczu w kremie marki Becca w odcieniu Moonstone, który jest świetny! Nakładam go w miejscach gdzie oczekuję pięknego blasku i ten rozświetlacz robi robotę. Ma piękny szampański odcień, nie potrzeba go za wiele aby uzyskać efekt wow. Dodatkowo pięknie łączy się z podkładami, więc można go z nim mieszać. Ja jednak używam tego produktu solo.


Jeśli chodzi o puder utrwalający to styczeń minął pod znakiem pudru Wet'n'Wild Photofocus. Osobiście to nie jestem fanką pudrów prasowanych, ale ten mi się spodobał. Nakłada się na buzię cieniutką warstewką, ale możemy nim też dobudować krycie w miejscach, które tego potrzebują. Skóra po jego aplikacji nie wygląda jak wiór i czuje się komfortowo.

Brązer, który odkryłam na nowo i w styczniu nadużywałam to Stila w odcieniu 02. Kupiłam go jakiś czas temu, ale nie sięgałam po niego zbyt często, a w styczniu podbił moje serce! Nie ukrywam, że jest to dość ciepły odcień i z jego aplikacją trzeba być ostrożnym, ale na skórze wygląda pięknie! Naprawdę, dodaje jej życia i świeżości i wydaje mi się, że ostatnio tego potrzebuję (ta pogoda mnie powoli dobija). Ma dobrą pigmentację, ale rozciera się rewelacyjnie i nie tworzy plam.

W styczniu każdego dnia kiedy robiłam makijaż nakładałam na policzki róż. Tak, róż! A ja zbyt mocno "różowa" nie jestem ;) Był to konkretnie róż marki Catrice, którego niestety już nie kupicie, bo ta seria została wycofana. Chociaż być może uda się znaleźć podobny odcień, bo róże marki Catrice są naprawdę dobrej jakości.



W makijażu oka królowały dwa produkty. Po pierwsze paletka cieni Nabla Dreamy i cień Illusion. Moje cieniowanie było banalnie proste, nie potrzebowałam niczego więcej. Zależało mi jedynie na delikatnym wymodelowaniu oka.


Drugi produkt jest moim hitem i chodzi mi o eyeliner marki Urban Decay Heavy Metal w odcieniu Midnight Cowboy. To jest tak wyjątkowy i unikatowy produkt, że po prostu wymiękam. Brokat w najczystszej postaci zatopiony z bezbarwnej bazie, który lądował na moich oczach bardzo często. Jako kreska, w kącikach, wzdłuż linii dolnych rzęs, wklepany na środku powieki. Sposobów na jego użycie jest cała masa, a efekt za każdym razem zachwyca!


Udało mi się znaleźć bardzo dobry żel do brwi i jest to żel marki Rimmel Brow This Way, który mam w odcieniu 02 Medium Brown. To naprawdę dobrze utrwalający żel o przyjemnym odcieniu. Na duży plus zasługuje też maleńka, stożkowa szczoteczka, która jest bardzo precyzyjna.


Ostatnie dwa produkty to zestaw do ust czyli pomadka i konturówka. Takie idealne duo tworzy pomadka KAT VON D w odcieniu Lovecraft z konturówką Golden Rose o numerze 511. Te dwa produkty w styczniu były przeze mnie używane najczęściej. Pasują do siebie bardzo dobrze i razem tworzą na ustach niezwykle trwały makijaż.


I to wszyscy ulubieńcy z tego miesiąca. Dajcie znać czy pierwszy miesiąc nowego roku przyniósł ze sobą jakieś ciekawe kosmetyczne odkrycia ;) Czekam na Wasze rekomendacje!

Zapraszam Was też na mój Instagram - tam dzieje się naprawdę dużo ;) 
Ulubieńcy października | MUFE, Pierre Rene, The Balm, Glamshadows, Nabla, Golden Rose

15:24

Ulubieńcy października | MUFE, Pierre Rene, The Balm, Glamshadows, Nabla, Golden Rose

Witam Was wszystkie pod koniec miesiąca. Dzisiaj pora na kosmetyczne podsumowanie października. Nie wiem jak to jest u Was, ale dla mnie jesień to czas kiedy lubię dopieścić swój makijaż. Mogę mocniej podkreślić oko, użyć soczystej pomadki i wiem, że ani podkład ani puder nie spłynie mi z twarzy ;) Jesień to super moment na mocniejszy makijaż :) 

W tym wydaniu ulubieńców pokażę Wam same produkty do makijażu. W kwestii pielęgnacji mam nowe odkrycie, ale chcę ten produkt jeszcze trochę potestować i na pewno dam Wam o nim znać już w listopadzie ;)

Październikowych ulubieńców otworzy prawdziwa petarda, którą w końcu postanowiłam kupić korzystając z dużej zniżki. Mówię tutaj o nieśmiertelnym korektorze marki MAKE UP FOR EVER Full Cover. W ciemno wybrałam sobie odcień 04 i jestem z niego bardzo zadowolona. Potwierdzam wszystkie pozytywne opinie na jego temat. Korektor ma lekko gęstą konsystencję, jest kremowy i bardzo łatwo się rozprowadza. Ukrywa wszelkiego rodzaju zasinienia i niedoskonałości na twarzy. Nie potrzeba wyciskać go z tubki za wiele, bo nawet minimalna ilość tego korektora radzi sobie z problemem. Polecam go Wam bardzo serdecznie jeśli macie troszkę więcej gotówki i szukacie porządnego korektora, który zastyga i jest wodoodporny.


Drugim ulubieńcem jest uroczy róż The Balm Frat Boy o świeżym różowo-brzoskwiniowym odcieniu. Taki kolor pasuje wielu osobom i jest bardzo bezpieczny. Ja w październiku sięgałam po niego najczęściej.

Ulubionym rozświetlaczem był ogromny dysk marki Pierre Rene. Jest to kosmetyk o wypiekanej formule, ma bardzo ładny szampański odcień i super komponuje się z jaśniejszą już skórą.


Teraz skupię się na makijażu oczu, bo tutaj w październiku mocno poszalałam. Zacznę od tych rzeczy, które wiodły prym przez pierwszą połowę miesiąca. Mówię tutaj o produktach z Glamshopu, a dokładniej o cieniach do powiek oraz jednym pigmencie. Jeśli chodzi o cienie to tutaj naprawdę jestem bardzo zaskoczona ich jakością, pigmentem i odcieniami. Swoje wkłady wkładam do pustej palety Inglota i tworzę własny zestaw ;) Wśród 6 kolorów, które mam znajdują się Mulat, Marsala, Wiśniówka, Sorbet, Paprykarz oraz Kakaowa Cegła. Nie mam żadnych problemów przy pracy z tymi cieniami i naprawdę świetnie mi służą ;)


A pigment to taka wisienka na torcie. Odcień, który mnie oczarował nazywa się Rudy róż i tak myślę, że nazwa idealnie oddaje jego kolor. Jest on tak nieoczywisty i zaskakująco piękny, że nie pozostaje mi nic innego jak zachęcić Was do jego zakupu!



Druga połowa miesiąca to był czas dla palety Nabla Dreamy Eyeshadows. Odkąd ją mam, praktycznie codziennie ląduje na moich oczach. Ja wiedziałam, że to będzie dobry zakup, ale nie spodziewałam się, że aż tak. Więcej na jej temat pisałam w poprzednich postach i nie chcę się powtarzać, ale powiem jedno - jest absolutnie warta każdej ze 159 złotówek jakie trzeba na nią wydać. Taka formuła cieni jest po prostu idealna!



I ostatnią już perełeczką do makijażu oka jest w tym miesiącu rozświetlacz marki Top Shop, który udało mi się kupić w TK Maxxie. To produkt kameleon, mieniący się niesamowicie na różne kolory, z drobineczkami nad którym mogę zachwycać się wciąż i wciąż. Wam też bardzo się spodobał kiedy pokazałam go na blogu. Najczęściej wklepuję go palcem na nałożoną wcześniej bazę. W połączeniu z delikatną kreską i paskiem sztucznych rzęs wygląda po prostu nieziemsko.



Co do ust to tutaj królowały dwa zestawy. Pierwsze duo tworzy pomadka KAT VON D Everlasting Liquid Lipstick w odcieniu Lovecraft oraz konturówka Golden Rose numer 510. Drugi to pomadka Nabla Sweet Gravity i kredka Pierre Rene numer 14. Oba duety są dla mnie tak samo fajne, a to po który z nich sięgałam zależało głównie od nastroju, ubrania itd ;) Co do pomadek z KAT VON D to mam zamiar kupić kolejne kolorki, bo uważam, że są one naprawdę super.


I to już wszyscy moi ulubieńcy ;) Muszę przyznać, że październik obfitował w bardzo ciekawe odkrycia makijażowe. Mam nadzieję, że przyszły miesiąc będzie równie owocny w takie miłe doświadczenia.

Jak zwykle czekam na Wasze ulubione kosmetyki tego miesiąca ;) Odkryłyście coś nowego, co skradło Wam serducho?
KAT VON D Everlasting Liquid Lipstick w odcieniu LOVECRAFT

10:00

KAT VON D Everlasting Liquid Lipstick w odcieniu LOVECRAFT

Z niecierpliwością czekałam na premierę marki KAT VON D w polskich Seporach. I w końcu ta marka jest dostępna także u nas ;) W dniu premiery skusiłam się momentalnie na matową pomadkę z serii Everlasting Liquid Lipstick w odcieniu Lovecraft.

Czy opłacało się wydać na nią 89 zł? O tym w dalszej części tego wpisu...


Pomadka zapakowana jest w elegancki kartonik utrzymany w klimacie całej marki. Samo opakowanie produktu jest niezwykle smukłe, cieniutkie i po prostu piękne. Dla mnie naprawdę idealnie dopracowane, ale nic w tym dziwnego w końcu pomadka kosztuje prawie stówkę. 

Pomadka ma standardowy gąbeczkowy aplikator. Jej formuła (według mnie) jest zbliżona do pomadek NYX Soft Matte Lip Cream jednak KVD jest bardziej płynna i "mokra". Sama jej aplikacja jest bajecznie przyjemna i prosta. Ma bardzo mocną pigmentację i jedno pociągnięcie gwarantuje całkowite pokrycie kolorem.

Teraz słówko na temat trwałości. Powiem Wam, że użyłam jej malując siostrę na sesję ślubną i przetrwała na jej ustach do wieczora bez większego uszczerbu. Jak mogę się domyślać przetrwała niejeden pocałunek, ogrom uścisków i na pewno pizzę, którą jadłyśmy wieczorem ;) Faktycznie pomadka jest niezwykle trwała - sama nosiłam ją kilka dni z rzędu i jak najbardziej jestem zadowolona z jej jakości.

Ważne jest to, że nie przesusza ust i jest bardzo komfortowa w noszeniu.


Odcień Lovecraft jest brudnym różem z odrobinką fioletu. Moim zdaniem idealny na jesień. Jest zgaszony i intensywny jednocześnie. Pięknie wygląda w połączeniu z delikatnym okiem, ale i przy ciemniejszym smoky prezentuje się bardzo dobrze. Jest to niezwykle uniwersalny odcień - na co dzień będzie pięknie dopełniał makijaż, a wieczorem doda pazura do całej stylizacji.


Czy warto kupić płynną pomadkę KAT VON D? Jeżeli jesteście miłośniczkami makijażu i możecie pozwolić sobie na taki wydatek to jak najbardziej. Pomadka jest fantastyczna pod każdym względem i myślę, że niejedna z Was doceni jej jakość. Jednak gdybyście szukały czegoś bardziej przystępnego cenowo to polecam matowe pomadki NYX - są również bardzo dobre, a kosztują zaledwie 1/3 ceny Everlasting Liquid Lipstick. 

Ja jestem pewna, że kolejne pomadki z KAT VON D będą moje. Mam już na oku co najmniej dwa nowe odcienie, które z pewnością niedługo dołączą do mojej kolekcji ;))
Ulubieńcy września | nowe włosy, KAT VON D, Maybelline, Kiko, Dove

18:04

Ulubieńcy września | nowe włosy, KAT VON D, Maybelline, Kiko, Dove

Witam Was kochane serdecznie ostatniego dnia września. Jak co miesiąc przyszła pora na jego kosmetyczne podsumowanie. Tym razem będzie odrobina produktów do pielęgnacji i kilka kosmetyków kolorowych, ale opowiem Wam też krótko o moich nowych włosach.


I właśnie od włosów zacznę. Zdecydowałam się na ombre, rozjaśnienie sporej długości włosów. I aktualnie jestem bardziej blond ;) Efekt bardzo mi się podoba i jestem z całości mega zadowolona. Oczywiście włosy zostały lekko podcięte, bo końce po lecie były przesuszone. Teraz muszę się skupić na nawilżaniu i regeneracji moich blond pasm. O swoich włosach planuję w październiku napisać cały post ;)

Z pielęgnacji pokażę Wam trzy produkty. Jeden będzie nietypowy, ponieważ nigdy wcześniej nie pokazywałam tego typu rzeczy na blogu.

Pierwszy kosmetyk to krem-żel do twarzy marki Dermedic Hydra In 3 Hialuro. Powiem tak, wracam do niego bardzo często. Ma żelową formułę, jest bardzo wydajny i dobrze nawilża skórę. Można by rzec nawet, że skóra go po prostu wypija. Polecam go bardzo mocno wszystkim, którzy nie lubią tej tłustej warstwy po aplikacji kremu ;)

Drugim produktem z pielęgnacji jest multi-regenerujący balsam do ciała Lirene z minerałami z Morza Martwego. Mam go dzięki obecności na konferencji Meet Beauty. Znalazłam go w jednej z paczek, które tam dostałam. Otworzyłam go pod koniec sierpnia i od tamtej pory bardzo dobrze mi służy. W czasie upałów ceniłam go za to, że się szybko wchłania i nie lepi się na skórze, a teraz również za to, że pomimo swojej lekkiej formuły dobrze skórę nawilża ;) Poręczna tuba jest świetnym rozwiązaniem w produktach tego typu, bo wiem, że uda mi się wykorzystać balsam do końca.

I teraz pora na ten nietypowy produkt. Mówię nietypowy, bo nigdy wcześniej nie prezentowałam na swoim blogu antyperspirantu. A we wrześniu poznałam fantastyczny produkt Dove i pod względem trwałej ochrony i pod względem zapachu. Serio, nie obraziłabym się za flakonik perfum o tym zapachu ;) Jest to tak świeży zapach, tak przyjemny, że mogłabym go wąchać i wąchać. Ta wersja zapachowa to gruszka z aloesem. Coś bezbłędnego!


W kwestii kolorówki zacznę od bazy pod podkład. Ta, której używałam najczęściej to Matt Filler z firmy AA Wings of color. Jest to baza wygładzająca z kolagenem i ceramidami. Bardzo dobrze sprawdza się pod większość podkładów, które mam. I powiem nawet więcej, ta baza jest idealnym rozwiązaniem dla dojrzałych cer. Bardzo ładnie nawilża skórę i wygładza zmarszczki. Jeżeli szukacie dobrej i łatwo dostępnej bazy pod makijaż to ta jest jak najbardziej godna polecenia ;) :)

Bardzo szybko ulubieńcem stał się korektor Maybelline Instant Anti-Age The Eraser Eye w odcieniu Light. I tak, wiem, że będzie on dostępny stacjonarnie. Ja jednak postanowiłam go kupić zanim to nastąpi. I teraz mogę go zdecydowanie polecić. To dość dobrze kryjący, kremowy korektor. Bardzo dobrze sprawdza się pod oczami. I powiem nawet więcej. Jeżeli dobrze go utrwalę to zupełnie nie zbiera mi się w ciągu dnia w załamaniach. Byłam naprawdę w dużym szoku kiedy wieczorem, po całym dniu zmywałam makijaż. Patrzę, a korektor w stanie idealnym ;) Jestem ciekawa jaka cena tego cuda będzie stacjonarnie. Wiedzcie natomiast, że w sieci kosztuje on około 35 zł.


A teraz prawdziwa petarda! We wrześniu udało mi się odkryć bardzo ciekawy brązer do jasnych karnacji. I "odkryć" jest tutaj słowem klucz, bo mam go dzięki uprzejmości uroczej Adelajdy <3 Poprosiłam ją o kupienie brązera w Kiko i w sumie w ciemno wybrałam brązer z serii Flawless Fusion w odcieniu 01. Na początku to pomyślałam, że to jest puder z kolorem i, że nie będzie go na skórze wcale widać. Oj jak bardzo się myliłam! Nawet nie możecie sobie wyobrazić jak on pięknie wygląda na skórze! To nie jest kolejna warstwa na buzi. On się po prostu wtapia w skórę, daje efekt idealnie przybrązowionej twarzy. No coś pięknego! Polecam go, podpisując się obiema rękami i nogami. Jest fenomenalny!!! Oczywiście nie można nie wspomnieć o jego pięknym lustrzanym opakowaniu zamykanym na magnesik.


Wrześniowym hitem była też u mnie paletka Zoeva Smoky. Kiedy nadchodzi jesień to ona gra w moim makijażu pierwsze skrzypce. Kolory cieni idealnie wpisują się w jesienny klimat. O ich jakości i pigmentacji wspominać chyba nie muszę, prawda? Perfekcja w jesiennym wydaniu :)


I ostatnim hitem tego miesiąca, a właściwie jego końcówki jest Everlasting Liquid Lipstick marki KAT VON D. Odcień Lovecraft zamówiłam w dniu premiery marki na Sephora.pl i jestem oczarowana - po pierwsze opakowaniem, po drugie jej trwałością i po trzecie pięknym odcieniem. To coś pomiędzy przybrudzonym różem i fioletem. Jest on dość intensywny i moim zdaniem to kolor idealny na jesień. Więcej na jej temat napiszę Wam już w październiku.


I to wszyscy ulubieńcy z września. Koniecznie podzielcie się ze mną swoimi hitami mijającego miesiąca. Dajcie znać też czy skusiłyście się już na jakiś kosmetyk KAT VON D ;)
Copyright © majmejkap , Blogger