16:02
Wishlista pielęgnacyjna na rok 2021
1. Szczotka do szczotkowania ciała Lulla Love - szczotkowanie ciała jest obecnie bardzo na czasie i wiele osób chwali sobie ten rytuał. Ja już kiedyś miałam przygodę ze szczotkowaniem, ale moja szczotka zaginęła w akcji i od tamtej pory nie kupiłam jej ponownie. Sama widziałam efekty szczotkowania - skóra była gładka, miękka i napięta.
2. Masło kąpielowe z propolisem Lulla Love - wiem, że ten kosmetyk jest genialny, bo moja siostra używa go kąpiąc synka. Mieszanka naturalnych olejów i maseł mega nawilża skórę, a mi aktualnie nawilżenie jest bardzo potrzebne. Ciągle borykam się z suchą skórą, więc sądzę, że szczotkowanie + to masło do kąpieli to będzie strzał w 10!
3. Serum do twarzy Focus Pigmentation Essence Veoli Botanica - nie wiem jak Wy, ale ja przez noszenie maseczek miałam przez dłuższy czas na brodzie jakąś masakrę. Podskórne wulkany, pryszcze - no dramat. Aktualnie problem jest zażegnany, ale pozostały przebarwienia, które co prawda nie są widoczne pod makijażem, ale bez niego nie wygląda to fajnie. Słyszałam o tym serum świetne opinie, ma super skład i stabilną postać witaminy C. Aktualnie kończę serum Miya i gdy tylko dobiję do dna na pewno zamówię właśnie Focus Pigmentation Essence ;)
4. Peeling Feed and Roll Veoli Botanica - ten produkt wpadnie do koszyka przy okazji zamawiania serum, ale jestem go bardzo ciekawa, bo opis produktu i recenzje na stronie brzmią świetnie. Bardzo lubię peelingi i są stałym krokiem w mojej pielęgnacji. Mam ochotę spróbować czegoś nowego ;)
5. Perfumy Decadence Marc Jacobs - to taka ciekawostka, ale ten zapach chodzi za mną od dłuższego czasu! Zamówię jak tylko będzie ku temu okazja ;) Aktualnie używam zapachu Good Girl Carolina Herrera i go uwielbiam.
6. Kosmetyki do włosów Anwen - jestem ich ogromnie ciekawa i chcę je w tym roku poznać trochę szerzej - aktualnie znam tylko olejek Marakuja (jest genialny). Być może zamówię takie pudło z kosmetykami na start - widziałam coś takiego na stronie. Jako posiadaczka długich już, kręconych włosów zawsze jestem na TAK jeśli chodzi o maski, odżywki i wszystko co nawilży moje loki :) Przez to ładniej się kręcą!
I to już wszystko z mojej aktualnej listy życzeń. Dajcie koniecznie znać czy znacie produkty, które Wam tutaj pokazałam!! Jestem ciekawa co Wy planujecie sobie kupić spośród kosmetyków do pielęgnacji ;)
13:02
Siła makijażu, czyli #powerofmakeup | Makijaż na pół twarzy | Mój stosunek do makijażu na przestrzeni lat
Dziewczyny malujecie się na co dzień? A może jesteście z tych, co w ogóle nie uznają makijażu albo wręcz przeciwnie - bez makijażu nie pójdziecie nawet po pieczywo do sklepu? Jestem ogromnie ciekawa jaki jest Wasz stosunek do makijażu i czy korzystacie z jego dobrodziejstwa 😊
Bo dzisiaj będzie właśnie o sile makijażu, czyli #powerofmakeup. Napiszę Wam czym dla mnie jest makijaż, cofając się kilka lat wstecz, bo mój stosunek na przestrzeni czasu trochę się zmienił. Pokażę też jak dużo makijaż zmienia ;)
Jako nastolatka stawiałam w nim swoje pierwsze, mniej lub bardziej świadome, kroki. Błędy starałam się korygować na bieżąco, chociaż nie wszystko było dla mnie widoczne. Kiedyś wydawało mi się, że ten makijaż po prostu być musi. Że jak już zaczęłam się malować to nikt bez makijażu zobaczyć mnie nie może. I obowiązkowo nie może zostać pominięty żaden etap. Nie raz i nie dwa było u mnie mocne oko i czerwone usta, co w przypadku 15-letniej dziewczyny dawało efekt kobiety koło 30-stki. Dochodzę do wniosku, że musiałam się wyszaleć.
Dodam, że nie miałam problemu z trądzikiem. Wszystkie pryszcze na mojej twarzy znały umiar i nie spędzały mi snu z powiek. Mimo tego i tak nosiłam podkład, ale to wynikało z faktu, że mam od dziecka czerwone policzki i starałam się ukryć ten mankament. Przez liceum używałam podkładu Bourjois Healhty Mix (testując w międzyczasie inne podkłady, bo przecież wtedy już miałam bloga). Chociaż to był ciągle czas kiedy kolorowe cienie były na porządku dziennym, a ja chciałam wszystkim dookoła pokazać swoje umiejętności. Cały czas się uczyłam i kombinowałam. Ten wysiłek się opłacał. No i po tych wszystkich latach w końcu jestem tu gdzie teraz.
Aktualnie nie mam potrzeby udowadniania nikomu tego, że umiem w makijaż. Robię to przede wszystkim dla siebie. Jestem zadowolona z efektu jaki uzyskuję. W tej dziedzinie nie można zwalniać, cały czas trzeba się doskonalić. Makijaż dodaje mi wyrazistości i pazura. Lubię siedzieć przed lustrem i patrzeć jak nabieram wyrazu.
Nie mam jednak problemu by wyjść z domu bez makijażu, bo maksymalnie przykładam się do pielęgnacji swojej cery. Tak, więc spacer z psem na spacer czy pójście do sklepu bez makijażu nie jest dla mnie problemem. Są też takie dni kiedy po prostu nie chce mi się malować i wtedy nawet gdzieś po mieście śmigam bez mejkapu. I nie sądzę wcale, że kogoś tym krzywdzę, że straszę itd. To wciąż jestem ja.
A za siłę mojego makijażu uznaję teraz świetlistą cerę i długie, gęste rzęsy (dzięki odżywce), które po pomalowaniu są przepiękne. Lubię delikatne cienie, błysk, lubię kreskę i nude usta. Dzięki makijażowi oczy stają się większe, bo kończą się tam gdzie cieniowanie. Mogę delikatnie poprawić usta, nadając im pomadką pełniejszy kształt.
O sobie bez makijażu myślę, że to moja bardziej dziecięca wersja. I czasami naprawdę lubię poczuć się jak dziecko.
Na każdym zdjęciu jestem ja. Daje Wam pogląd jak dużo zmienia makijaż lub jego brak ;)
19:43
Ulubieńcy pielęgnacyjni ostatnich miesięcy | MIYA, Shool, Lirene, YOPE, Garnier
Ostatnio podzieliłam się z Wami swoimi hitami makijażowymi ostatnich miesięcy, a dzisiaj przyszedł czas na ulubieńców pielęgnacyjnych, bo w tej kategorii też mam kilka rewelacyjnych produktów, o których musicie usłyszeć.
/Kiedy to piszę jest 15 minut po północy, a ja siedzę z kubkiem kawy z mlekiem owsianym (uwielbiam jego smak!) i stukam w klawiaturę, bo ostatnie wiadomości od Was dodały mi skrzydeł! Bardzo dziękuję Wam za słowa wsparcia, Wasze historie związane z moją twórczością tutaj. To bardzo przyjemne uczucie dowiedzieć się, że to nie jest tak, że piszę sobie jakiś tekst u siebie w mieszkaniu z psem na kolanie to on jest po nic i tak w gruncie rzeczy to w sumie to nikomu nie jest potrzebne. Właśnie, że jest! I dowiaduję się o tym od Was!/
Ogólnie wrzesień jest u mnie zawsze tym czasem kiedy po lecie trzeba zadbać mocniej o włosy i przesuszoną słońcem skórę. I chociaż jestem w swojej pielęgnacji bardzo systematyczna to mimo wszystko właśnie po wakacjach wjeżdżają produkty extra.
Może zacznę od produktu, który chronił mnie latem przed słońcem i uważam, że jest to naprawdę dobry kosmetyk. Chodzi oczywiście o balsam z filtrem marki Lirene który kupiłam na początku lata w Rossmannie za niecałe 20 zł. Świetny produkt! Lekki, nieklejący balsam, który uchronił przez poparzeniami na niejednej wycieczce rowerowej, zapewnił brązowy odcień skóry i dodatkowo nawilżał skórę. Duże opakowanie i przystępna cena jak najbardziej na plus.
Kolejnym produktem i tym samym największym hitem dzisiejszego zestawienia jest nawilżająca maska do stóp w skarpetkach marki Scholl. Nie wierzyłam, że ta maska będzie dawała tak niesamowity efekt. Stopy po niej są tak odżywione i mięciutkie jak u niemowlaka - uwierzcie mi! Wiem, że te skarpetki polecała też Maxineczka i tutaj faktycznie zgadzam się z jej zachwytami. Te skarpetki są rewelacyjne. Obowiązkowa pozycja w łazienkowej szafce, ratunek przed wielkim wyjściem, a przede wszystkim uzupełnienie extra codziennej i starannej pielęgnacji stóp. Cenowo to powiem szczerze, że wychodzi dość sporo, bo takie skarpetki to koszt około 18 zł, ale trafiają się promocje na których upolujecie je już za 11 zł. Ja podczas jednej takiej promocji zrobiłam sobie spory zapasik ;)
Na miano ulubieńca zasługuje z całą pewnością żel pod prysznic marki YOPE o zapachu Bzu i Wanilii. O mamo, jak to pachnie! To po prostu tak jakbyście sobie dodały do wanny pachnącego bzu z całego jednego drzewa. Uwieeelbiam! Nie dość, że ładnie pachnie to mam wrażenie, że pielęgnuje skórę, bo odkąd go używam skończył się problem suchej skóry na rękach i łydkach. Ogólnie ostatnio bardzo mocno polubiłam się z marką YOPE. W szafce mam spory zapas ich mydeł w płynie - każde w innej wersji zapachowej. Tak sobie myślę, że jak w styczniu odpalę mydło o zapachu rabarbaru to zima od razu stanie się przyjemniejsza i wrócą wiosenno-letnie wspomnienia ;)
No i teraz, bum, pielęgnacja twarzy. Przysięgam Wam i rękę daję uciąć, że to nie jest wpis sponsorowany, ale u mnie pielęgnacja twarzy to od dłuższego czasu marka MIYA ;) Bardzo polubiłam ich produkty, chociaż peeling enzymatyczny jest dla mnie wielkim nieporozumieniem. Pozostałe, które do tej pory testowałam, są dla mnie super! Uwielbiam ich olejek do demakijażu, który jest jednym z elementów mojego dwuetapowego oczyszczania. On rozpuszcza cały mejkap, calutki. Dwie pompeczki wystarczają mi na całą buzię. Kocham też serum z prebiotykami, które już mam praktycznie na wykończeniu i teraz, jesienią skuszę się na wersję z witaminą C. Po serum używam różanego kremu, który dobrze sprawdza mi się także pod makijaż. No ogólnie jakbyście spojrzały na moją półkę w łazience to 90% produktów do twarzy to jest właśnie marka MIYA.
Na koniec porządne odżywienie moich kręconych włosów i maska Garnier Hair Food w wersji bananowej. To bomba dla moich loków po lecie. Nakładam sporo tej maski na włosy, zakładam foliowy czepek i ręcznik - moje włosy mają swoje 30 minut. Po takiej kuracji są miękkie i faktycznie dostają to czego aktualnie potrzebują :)
I to wszystko co chciałam Wam dzisiaj pokazać ;) To moi pielęgnacyjni ulubieńcy kilku ostatnich miesięcy - nie czuję, że rymuję ;) Jak zwykle czekam na Wasze polecajki. Jestem bardzo ciekawa jakich kosmetyków aktualnie używacie i co się u Was sprawdza. Dajcie znać!
Do następnego, pa!
12:00
Polscy ulubieńcy pielęgnacyjni | Polskie marki | #zostajewdomu
15:46
Wieczorny rytuał pielęgnacyjny | Moje hity | Nylonowa rękawiczka, peeling enzymatyczny i krem pod oczy
Powiem Wam, że ta rękawiczka okazała się prawdziwym hitem! Jest bardzo tania i super działa. Skóra jest po niej tak miękka jak aksamit. Po umyciu delikatnie osuszam buzię ręcznikiem i przechodzę do toniku. Wykańczam właśnie kolejne opakowanie toniku Pixi i teraz po dwóch małych buteleczkach wiem, że kupię jego duże opakowanie. Ten tonik super działa na skórę. Rozświetla ją, lekko złuszcza, odświeża, nie pozwala rozwijać się stanom zapalnym i przyspiesza znikanie wyprysków. Rewelacyjnie przygotowuje skórę na nałożenie dalszej pielęgnacji. Zdecydowanie mój obecny pielęgnacyjny must have.
Krem do twarzy jest bardzo mocno nawilżający i świetnie regeneruje skórę w trakcie snu. Krem pod oczy zauroczył mnie mega gęstą formułą - przypomina trochę maskę pod oczy. Jego działanie jest rewelacyjne i przyznam, że chyba właśnie znalazłam najlepszy krem pod oczy :)
Po aplikacji obu kremów moja wieczorna pielęgnacja kończy się ;)
Dajcie znać jak to wygląda u Was i jakich produktów używacie :)
14:12
Rozpoczęłam kurację retinoidami | Pierwsze wrażenia, obecna pielęgnacja + leki, których używam
Po tym czasie nakładam na skórę jeden z dwóch leków, które zostały mi przepisane. Na zmianę stosuję Zineryt i Aknemycin Plus. Jeśli ciekawi Was jak działają te preparaty to wpiszcie sobie w wyszukiwarkę ich nazwy i poczytajcie. Ludzie sporo piszą na ich temat ;) Ostatnim krokiem jest nałożenie odżywki na rzęsy. U mnie jest to standardowo 4 Long Lashes ;)
20:07
Jak układam swoje włosy lokówką stożkową? | Lokówka Remington ProLuxe + mój trik na użycie suchego szamponu
19:45
Jaki kolor mam na włosach? Jak używam płukanek do włosów? | Płukanki koloryzujące Delia Cameleo
Taki efekt udało mi się uzyskać po ostatnim myciu:
Ja płukanek używam przy każdym myciu żeby utrzymać kolor na włosach, ponieważ jak dla mnie to jest coś a'la makijaż na włosy. Kiedy przestaje się z nich korzystać kolor wypłukuje się praktycznie w całości po dwóch myciach.
I tak właśnie wygląda moja zabawa z płukankami do włosów. Bardzo lubię ich używać, dają mi niesamowitą swobodę i sama mogę sobie tworzyć odpowiedni odcień. Te płukanki Cameleo są dostępne zarówno w Rossmannie jak i w Naturze i kosztują poniżej 10 zł także nie jest to droga impreza.
11:07
Kosmetyczne smaczki #1 | Kosmetyki z Lidla, laminowanie włosów galaretką, odpowiednik korektora MUFE Full Cover
17:24
Odpowiednik Foreo Luna mini 2 | Hit z Aliexpress | Szczoteczka do twarzy za 30 złotych
Jest bardzo poręczna, wygodna do trzymania i bardzo cichutko pracuje. Faktycznie przyjemnie się jej używa. Ja sięgam po nią każdego dnia wieczorem przy myciu twarzy. Wypustki przyjemnie masują skórę i na pewno oczyszczają ją lepiej niż nasze ręce.
Szczoteczka po włączeniu delikatnie lub mocniej wibruje/pulsuje. I wiecie co? Ona robi to w ten sam sposób co szczoteczka Foreo. Byłam w czwartek w Douglasie i dotykałam oryginałów, jedną włączyłam i naprawdę ogarnęło mnie przerażenie i duma w jednym, bo nie wyobrażam wydać sobie tyle kasy na kawałek gumowej szczotki, skoro mogę mieć praktycznie to samo za 30 złotych.
Dobry patent to wykorzystanie tej szczotki jako myjki do naszych pędzli. Przy pocieraniu o jej wypustki włosie czyści się momentalnie i naprawdę skutecznie.
Do plusów, które zauważyłam po używaniu tej szczoteczki z pewnością należy wygładzenie skóry i brak jakichkolwiek suchych skórek. Dzięki pocieraniu pozbywamy się martwego naskórka i to naprawdę działa. Poza tym masaż taką szczoteczką może stać się naszym codziennym przyjemnym rytuałem pielęgnacyjnym ;)
Bardzo polecam Wam tą konkretną szczoteczkę. Jest naprawdę świetnym gadżetem i myślę, że dogania oryginalną szczoteczkę. Nie wiem co jeszcze może mieć w sobie Foreo, że kosztuje aż tyle. Dla mnie za taką kwotę to powinna ona jeszcze czyścić mój dom i w ogóle być jakimś fenomenem.
Jeśli chciałyście mieć swoją szczoteczkę to z linku, który wcześniej Wam podałam śmiało możecie ją sobie zamówić ;)
12:15
NOWOŚĆ: Annabelle Minerals olejek wielofunkcyjny Stay Essential
16:04
Urodowe prawdy | Czy kobieta musi być "zrobiona" aby być piękna?
Dzisiaj postanowiłam sobie, że poruszę troszkę inną kwestię niż dotychczas na moim blogu, ale oczywiście wciąż będziemy obracać się w temacie urodowym - inaczej być nie może. Aktualnie siedzę sobie przy oknie z laptopem na kolanach i zajadam się truskawkami z musem kokosowym, pojawiła się zatem chwila na przemyślenia i postanowiłam się nimi podzielić właśnie tutaj. Mam nadzieję, że taki tekst się Wam spodoba i wyrazicie swoje zdanie na ten temat.Ostatnio widzę taki niezbyt dobry trend podążania na ślepo za tym, co aktualnie modne bez względu na to czy nam to pasuje czy nie. Jakieś dziwne dążenie do ideału, powiększanie ust, monstrualne rzęsy robione u kosmetyczek, permanentny makijaż brwi, podoczepiane jakieś sztuczne, długaśne paznokcie odstające w nienaturalny sposób od palców, sztuczne włosy na taśmach dookoła głowy, peruki, sztuczna opalenizna... I nieważne, że część z nas zupełnie nie wymaga takich poprawek i gadżetów. Ba, nawet odważę się powiedzieć, że niektóre kobiety totalnie zatraciły się w tym beauty świecie i nie potrafią powiedzieć sobie dość.
Oczywiście korzystajmy z dobrodziejstw makijażu czy różnego rodzaju zabiegów, ale znajmy we wszystkim umiar. Dbajcie o siebie tylko i wyłącznie dla siebie i swojego dobrego samopoczucia, a nie dlatego aby wpisać się w to, co obecnie jest modne i na czasie. Jeżeli Wy same czujecie się z czymś niekomfortowo to z tego zrezygnujcie, zmieńcie lub ulepszcie. Co kto woli ;)
Co sądzicie o tej ciągłej gonitwie za doskonałością, kalendarzem przepełnionym wizytami u kosmetyczek, manicurzystek, fryzjerów itd.? I jak sprawa ma się u Was: czy wciąż jesteście sobą? ;)