Pokazywanie postów oznaczonych etykietą NYX. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą NYX. Pokaż wszystkie posty
Moje najpiękniejsze pomadki do dziennego makijażu

18:09

Moje najpiękniejsze pomadki do dziennego makijażu


Hej wszystkim ;)

Czy Wy też macie swoją ulubioną pomadkę, której używacie praktycznie codziennie? Pomimo większej kolekcji szminek właśnie ta jedna tak bardzo Wam podpasowała, że nie możecie się od niej odczepić? Ja mam siedem takich pomadek, używam ich zamiennie na co dzień robiąc makijaż. Moim zdaniem są to najpiękniejsze odcienie i też bardzo uniwersalne.

W ciągu dnia zależy mi na trwałości noszonej pomadki, bo nie mam w zwyczaju poprawiania makijażu. Lubię też w miarę neutralne, zgaszone kolory i najczęściej wybieram odcienie różu. Jeśli chcecie poznać moje najpiękniejsze dzienne pomadki to zapraszam do zapoznania się z dalszym ciągiem tego wpisu.


GOLDEN ROSE LONGSTAY MATTE LIQUID LIPSTICK 03
Tej pomadki nie muszę nikomu przedstawiać. Śliczny, lekko przygaszony róż w matowym wydaniu. Pomadka po zastygnięciu na ustach ma w sobie delikatną perłową poświatę, co bardzo mi się podoba. Często po nią sięgam. Ten odcień nie jest zbyt ciemny, ale bardzo ładnie podkreśla usta.

WET'N'WILD MEGALAST LIQUID CATSUIT REBEL ROSE
Ta szminka wydawałaby się zbliżona odcieniem do tej z GR jednak to zupełnie inna bajka. Ten kolor jest totalnie matowy, ciemniejszy i też znacznie chłodniejszy. Moim zdaniem ma w sobie lekką domieszkę fioletu. Tutaj duży plus za odcień, bo optycznie wybiela.

NABLA DREAMY MATTE LIQUID LIPSTICK ROSES
Nieco cieplejszy odcień od dwóch poprzednich, ale wciąż różowy. Dla mnie ta pomadka to niezwykle dziewczęcy róż. Często ląduje na moich ustach, ponieważ po aplikacji jest zupełnie nie wyczuwalna na ustach.


NYX SOFT MATTE LIP CREAM SAN PAULO
Ta pomadka ma nieco mocniejszy odcień. Dla mnie nie jest to fuksja, a raczej malinowy róż z odrobinką czerwieni. Uwielbiam tą pomadkę, bo odmienia cały makijaż i usta delikatnie wychodzą na pierwszy plan. Dodatkowo piankowa konsystencja uprzyjemnia stosowanie.

KAT VON D EVERLASTING LIQUID LIPSTICK LOVECRAFT
Moja najukochańsza pomadka, która już nieraz ratowała mnie z opresji. Jeśli nie wiem co nałożyć na usta to sięgam właśnie po tą pomadkę. Jest bardzo trwała, a jej kolor jest przytłumionym różem. 

KOBO TRUE MATT 506 TIMELESS BEAUTY
Pierwsza z nieróżowych pomadek w tym zestawieniu. To przepiękny brzoskwiniowy nude. Pomadka w klasycznej wersji o matowym wykończeniu, jednak nie jest to płaski, papierowy mat. Mimo dość ciepłego odcienia przebija się w nim nutka różu, szczególnie na ustach.

EVELINE COLOR EDITION 720 SWEET CHOCOLATE 
Ta pomadka ma czekoladowy odcień. U mnie spełnia rolę ciemnego odcienia nude. Wykończenie tej pomadki jest kremowe, więc jej trwałość nie jest aż tak dobra jak pomadek matowych, ale nie ma na co narzekać. 


I tak właśnie prezentuje się zestawienie moich siedmiu najpiękniejszych pomadek na co dzień. Każdą z nich mogę Wam polecić. Mam nadzieję, że skusicie się na którąś z tych pomadek.

Koniecznie napiszcie mi jakiej pomadki Wy używacie codziennie rano :)
Walentynkowy makijaż w wersji mocno glamour

20:53

Walentynkowy makijaż w wersji mocno glamour

No wiem, że dzisiaj Tłusty Czwartek ;) Ale nie zapominajcie, że Walentynki też zbliżają się wielkimi krokami i to najwyższy czas na szukanie inspiracji makijażowych na tą właśnie okazję. 

Moja tegoroczna propozycja to intensywne, ciepłe odcienie, błysk i piękne rzęsy. Starałam się wymodelować oko na kształt koci i całość utrzymać w klimacie glamour. Pokazuję Wam jedynie makijaż oka, bo to on wymaga najwięcej pracy i trzeba mu chwilę poświęcić. Pamiętajcie , że kluczem do perfekcyjnego makijażu jest blendowanie! 




Do tak intensywnego makijażu wybrałabym matową pomadkę w odcieniu nude.

Myślę, że przez te kolory idealnie wpisuje się w klimat walentynkowy i będzie rewelacyjną opcją na wieczorną randkę lub kolację. 

Kosmetyki, których użyłam do wykonania tego makijażu oka wraz z informacją dotyczącą modelu rzęs wypisałam pod zdjęciami na samym dole ;) 


Do wykonania tego makijażu oka użyłam:
*korektor Nyx Gotcha Covered odcień Ivory
*cielista kredka My Secret numer 19
*paletka The Balm Meet Matte Nude odcień Matt Malloy i Matt Lombardi
*cień Kobo 106 MONO
*cień Glamshadows Marsala
*cień Inglot 612 DS
*paletka Nabla Dreamy Eyeshadows odcień Dogma i Senorita
*paletka Juvia's Place The Saharan odcień Fula i Chad
*cień foliowy Makeup Revolution Rose Gold
*pigment Inglot numer 115 
*mascara Pierre Rene Super Curly
*klej do rzęs Ardell Lash Grip
*rzęsy Beauty Lashes model Lilly
*kredka do brwi Catrice numer 020
*żel do  brwi Rimmel Brow This Way 002 Medium Brown

Ulubieńcy listopada: Isana, La Roche Posay, Makeup Revolution, Catrice, LA Splash, Golden Rose, Nyx, Top Shop

12:31

Ulubieńcy listopada: Isana, La Roche Posay, Makeup Revolution, Catrice, LA Splash, Golden Rose, Nyx, Top Shop

Cieszę się, że listopad już za nami, bo bardzo tego miesiąca nie lubię. Chociaż muszę przyznać, że tegoroczny minął dość szybko i przyjemnie - testowałam masę produktów i mam bardzo dużo nowości. Część produktów zasiliła listopadowych ulubieńców, których chcę Wam dzisiaj przedstawić. Od razu mówię, że rzeczy jest sporo - zarówno z pielęgnacji jak i z kolorówki.


No to przechodzę od razu do rzeczy i listopadowe zestawienie otwiera krem marki La Roche Posay Effaclar Duo +.  Stosuję go od około 1,5 miesiąca i naprawdę jestem zadowolona z efektów jego działania. Ogólnie mam ładną cerę, nie mam trądziku ani żadnych większych pryszczy, ale od pewnego czasu na moim czole i wokół brody pojawiły się takie podskórne zaskórniki, które były dla mnie bardzo uciążliwe, ponieważ zakłócały mój makijaż - struktura skóry nie była gładka. 

Zostając jeszcze przy pielęgnacji twarzy muszę pokazać Wam płatki peelingujące marki Isana, które dostaniecie w Rossmannie. To duże płatki kosmetyczne, które z jednej strony pokryte są tłoczeniem peelingującym. Używam ich każdego wieczoru przy demakijażu. Według mnie nie są mocno agresywne, ale złuszczają naskórek i odświeżają. Bardzo lubię ten moment kiedy przecieram nimi skórę. Pierwsze opakowanie już mi się kończy, ale na pewno zaopatrzę się w następne.


Ulubieńcem listopada jest też balsam do ciała marki Palmer's Coconut Oil Body Lotion. Czy zdajecie sobie sprawę jak ten produkt obłędnie pachnie? To tak jakbyście rozcierały na skórze wiórki kokosowe albo cukierki Elfy (kto je pamięta?) Formuła tego balsamu jest bardzo kremowa, ale też bogata. Nie zmienia to jednak faktu, że balsam szybko się wchłania,  a skóra pachnie przez wiele godzin jak kokosanki w najlepszym wydaniu.

W listopadzie zaczęłam też stosować spray do włosów kręconych marki L'oreal Hollywood Waves. Nie wiem jak Wy, ale bardzo lubię używać produktów tego typu. Pięknie pachną, a ten spray dodatkowo podkreśla naturalny skręt moich włosów. Kupiłam go na Mintishop i tam polecam go zamawiać, bo w Rossmannie jest on dwa razy droższy.


I teraz mogę już przejść do kolorówki. Tutaj też będzie sporo produktów ;)

Baza, która w listopadzie u mnie królowała to Pearl Base marki Bielenda. To bardzo przyjemny, nawilżający produkt pod podkład. Ładnie się rozprowadza i skóra szybko ją wchłania. Po jej aplikacji buzia jest bardzo dobrze przygotowana na nałożenie reszty makijażu. Polecam ją wszystkim paniom z suchą skórą ;)

Teraz pora na ulubiony podkład. Na pewno wiecie, że ja lubię podkłady mocniej kryjące, takie, które są lekkie, ale jednak mają w sobie sporo pigmentów i idealnie wyrównują koloryt cery. W listopadzie praktycznie codziennie sięgałam po podkład Catrice Made To Stay 24h w odcieniu 005. Uwielbiam go właśnie za krycie, za to, że jest długotrwały i nie wyświeca się w ciągu dnia. Jest rewelacyjny!

Puder, który naprawdę świetnie się sprawdza i w listopadzie był dla mnie nowością to sypki puder marki Makeup Revolution w wersji Lace. Na blogu macie już jego recenzję (klik!). Bardzo go lubię i zdecydowanie za cenę 25 zł nie oczekiwałam po nim zbyt wiele, a okazał się świetny. Można go używać do bakingu lub standardowego utrwalania podkłądu. Jest miałki i aksamitny. Osobiście czuję się skuszona na inne wersje tych pudrów.


W listopadzie udało mi się również odkryć bardzo fajne duo do konturowania marki My Secret. Zestaw nazywa się Contouring Palette, ale jego opakowanie wygląda jak standardowy puder. Najczęściej sięgałam po ten brązer z zestawu i naprawdę miło mi się go używało. Ma bardzo ładny odcień, nie jest brudno-szary i świetnie rozciera się na skórze. Zdecydowanie polecam tym bardziej, że nie jest to drogi kosmetyk.

Ulubieńcem jest również rozświetlacz ze standardowej kolekcji marki Top Shop o nazwie Cresent Moon. Udało mi się go również kupić w TK Maxxie za niecałe 35 zł. Zachwycił mnie swoim odcieniem, bo jest szampański, ale opalizuje delikatnie na brzoskwiniowo-różowo. Ma on wypiekaną formułę, ale nie jest suchy i bardzo ładnie przechodzi z pędzla na skórę. Jako maniaczka rozświetlaczy (naprawdę, bo ja już je po prostu kolekcjonuję) bardzo mocno go Wam polecam ;)



Muszę Wam też przypomnieć o moim ulubionym żelu do brwi marki Golden Rose o nazwie Longstay Brow Styling Gel. W minionym miesiącu otworzyłam nowe, trzecie już opakowanie tego produktu i nadal twierdzę, że to najlepszy i najmocniejszy żel do brwi z jakim miałam do czynienia. Uwielbiam sposób w jaki zaznacza on włoski. Utrwala je i nie pozwala im się ruszyć z miejsca przez cały dzień.

Teraz coś do oczu. I mam Wam do pokazania cienie Inglota. Tak wiem, że na rynku są obecnie o wiele lepsze cienie od tych, ale przyznam szczerze, że naprawdę przyjemnie mi się z nich w listopadzie korzystało. Jak widzicie w tej palecie mam dość bezpiecznie odcienie i tylko kilka cieni to bardziej odważne propozycje. Kiedy skompletuję ją w całości to na pewno możecie spodziewać się wpisu, w którym pokażę wszystkie te kolory z bliska.



Ulubieńcem są również drobniutkie brokaty marki LA Splash z serii Crystallized. Mam dwa odcienie: Purple Rain oraz Whiskey Sour. Kupiłam je w sumie na próbę, bo zbliża się okres świąteczno-noworoczny, a zaraz potem są studniówki i chciałam mieć coś mocno błyszczącego w swoim kufrze. Te brokaty są świetnie, idealnie współpracują z bazą pod brokaty Nyxa i ta kombinacja idealnie sprawdza się na powiece.



I przechodzę do dwóch ostatnich produktów i są produkty do ust. W listopadzie żonglowałam sobie pomadkami, ale po te dwie sięgałam najczęściej. Pierwsza z nich to Eveline Color Edition w odcieniu 720 Sweet Chocolate. To standardowa kremowa pomadka w kolorze dość naturalnego brązu, która pasuje do wielu makijaży. Dla mnie dodatkowym plusem jest fakt, że pomadka pachnie arbuzem!
A druga to Nyx Soft Matte Lip Cream w odcieniu Cannes. To różowo-brązowy odcień i znowu jest on bardzo uniwersalny i świetnie sprawdza się na co dzień. Lubię ją za to, że jest matowa, ale przy tym komfortowa na ustach.



Tak, i to wszyscy ulubieńcy listopada. No muszę przyznać, że sama jestem w szoku jak wiele jest tych produktów. Mogę jednak obiecać, że każdy z nich jest naprawdę godny Waszej uwagi i polecam je wypróbować. Mam nadzieję, że coś wpadło Wam w oko. Ja jak zwykle czekam na Waszych ulubieńców. Podzielcie się w komentarzu czego z przyjemnością używałyście w minionym miesiącu ;)

A tak na marginesie to zapraszam Was do śledzenia mnie na Instagramie, bo ostatnio pojawia się tam sporo makijaży, których nie publikuję tu na blogu. Jeśli zjedziecie na sam dół mojego bloga to znajdziecie tam właśnie moje instagramowe zdjęcia, a po kliknięciu na jedno z nich przeniesiecie się na mój profil. Będzie mi bardzo miło jeżeli dołączycie do grona obserwatorów ;)
NYX Glitter Primer | HIT czy KIT? | Czy ten żel w ogóle działa? | Zdjęcia pigmentów z jego użyciem

12:41

NYX Glitter Primer | HIT czy KIT? | Czy ten żel w ogóle działa? | Zdjęcia pigmentów z jego użyciem

O tym żelu było niedawno bardzo, bardzo głośno. Wśród produktów marki NYX jest on bestsellerem i zupełnie się temu nie dziwię. Faktycznie, działa i to rewelacyjnie. Jeżeli lubicie zabawę z cieniami do powiek, różnymi pigmentami i brokacikami to moim zdaniem koniecznie musicie go mieć.

Dzisiaj o NYX Glitter Primer napiszę nieco więcej. 

Jeżeli już uda się Wam go kupić (bardzo często jest wyprzedany) to musicie za niego zapłacić 35 zł. W zamian dostajecie kartonik z holograficzną tubką o pojemności 10 ml.


Sam żel po wyciśnięciu z tubki ma gęstą formułę i lekko beżowy odcień, który po roztarciu całkowicie znika. 

Jak w takim razie używać tego produktu? Polecam używać go w niewielkiej ilości, najlepiej wklepywać paluszkiem w powiekę lub miejsce gdzie chcecie umieścić Wasz brokat/cień itd. 

Ten primer sprawdza się rewelacyjnie nie tylko pod produkty sypkie. Stanowi świetną bazę pod zwykłe, prasowane cienie. Działa po prostu jak klej do cieni.

Przyznam szczerze, że mam porównanie do żelu marki Kryolan, którym kiedyś się zachwycałam. Teraz widzę jednak różnicę. Żel marki Kryolan lubił mi się kruszyć, tworzył brzydkie prześwity w cieniowaniu. Produkt z NYX jest lepszy właśnie pod tym względem. Łapie cienie, ale na powiece jest jakby elastyczny i nie kruszy się.  

Tą lepką warstwę, którą tworzy mogę śmiało porównać do lepkiej warstwy pozostawianej przez lakiery hybrydowe.

Glitter Primer zwiększa intensywność pigmentów i cieni. Pozwala na dokładne rozłożenie drobinek i trzyma je w nienaruszonym stanie aż do demakijażu. 

Starałam się pokazać Wam na zdjęciach jak ten żel działa. Widać, że na żelu wszystkie pigmenty są bardziej intensywne.



W mojej ocenie to prawdziwy must have w każdej kosmetyczce. Żel, który nie raz uratuje Wasze cieniowanie i uchroni przed osypaniem się brokatów, pigmentów i sypkich cieni. Polecam go bardzo, bardzo gorąco ;) Kupicie go stacjonarnie w sklepach NYX, na ich stronie internetowej oraz w Douglasach.

Ciekawi mnie na co Wy przyklejacie brokat. Jakim sposobem go aplikujecie? Dajcie też znać czy macie właśnie ten produkt z NYX ;) 
Nowości NYX w mojej kosmetyczce - korektor, klej do brokatu i pomadka | Pytanie do Was!

15:46

Nowości NYX w mojej kosmetyczce - korektor, klej do brokatu i pomadka | Pytanie do Was!

Kilka dni temu złożyłam niewielkie zamówienie w sklepie internetowym NYX. Postanowiłam w końcu wykorzystać swój 20% rabat na ich kosmetyki i kupić te, które aktualnie najbardziej mnie interesowały. Wybrałam trzy produkty i postanowiłam, że je Wam dzisiaj pokażę ;)


Ogólnie całe zamówienie obracało się wokół bazy Glitter Primer, która w końcu była dostępna. Mój żel z Kryolanu jest już na wykończeniu i potrzebowałam produktu tego typu. O tym z Nyxa słyszałam wiele dobrego i poleca go bardzo dużo osób. Ma konsystencję lekkiego kremu i jestem bardzo ciekawa jak ten produkt będzie utrzymywał pigmenty i brokaty. Teraz na pewno będę go porządnie testować.


Drugi produkt  też za mną chodził już od pewnego czasu. W sieci krąży wiele bardzo sprzecznych opinii na jego temat. Mowa tutaj o korektorze Gotcha Covered. Mój jest akurat w odcieniu Ivory i rzeczywiście jest bardzo jasny z czego ogromnie się cieszę. Chcę go wypróbować i wyrobić własne zdanie na jego temat. Oczekuję od niego trwałości i maxymalnego krycia. Mam nadzieję, że nada się do stosowania pod oczami.


I ostatni produkt to pomadka Soft Matte Lip Cream w odcieniu Milan. Kolor jest ładny, ale wyobrażałam go sobie zupełnie inaczej. Myślałam, że będzie to jaśniutki różowy odcień tymczasem to jest niemal fuksjowy ostry róż ;) Tak czy inaczej bardzo mi się on podoba i na pewno będę tej pomadki używać, bo bardzo lubię ich formułę (mam już dwa inne odcienie).


To właśnie te trzy rzeczy, które trafiły do mojego koszyka podczas zakupów w sklepie Nyx.

A teraz mam do Was pytanie: Co jeszcze warto kupić z Nyxa? Jakie produkty są naprawdę dobre i warte uwagi? Zawsze zastanawiam się nad podkładami, bazami pod makijaż, ale tak serio to nie wiem czy jest sens w ogóle się nimi interesować. Jeżeli macie jakieś produkty tej marki to polećcie mi coś super ;)
Jak aktualnie wygląda mój makijaż dzienny? | Ulubione produkty

16:48

Jak aktualnie wygląda mój makijaż dzienny? | Ulubione produkty

Czego wymagam od swojego codziennego makijażu? Aktualnie na pierwszym miejscu stawiam trwałość. Zależy mi też na nieskazitelnej cerze i efekcie WOW bez dużego nakładu pracy. Codziennie rano przed wyjściem jestem w stanie poświęcić na swój makijaż około 20 minut. Pewnie dla większości z Was ta ilość czasu jest bardzo duża jednak dla osoby takiej jak ja, która uwielbia kosmetyki, a wykonywanie makijażu sprawia jej niesamowitą przyjemność to naprawdę niewiele ;) Czas płynie bardzo szybko, a ja makijażem mogę się bawić godzinami... W tym poście chcę Wam pokazać jak maluję się przez ostatnie tygodnie i jakie kroki wykonuję aby osiągnąć zamierzony efekt.


Rano po umyciu skóry nie nakładam już na nią żadnego kremu, a w to miejsce aplikuje bazę pod makijaż i obecnie najczęściej jest to baza Be Glam marki Lirene, która bardzo ładnie rozświetla i nabłyszcza skórę. Potem sięgam po podkład Catrice HD Liquid Coverage i aplikuję go przy pomocy gąbeczki. W strategicznych miejscach ląduje też korektor, całość utrwalam pudrem sypkim.


Dalej sięgam po matowe brązery i modeluję nimi twarz. Ostatnio testuję nową paletę do konturowania The Balm i na chwilę obecną jestem z niej bardzo zadowolona. Solidnie blenduję granice tak aby wszystkie elementy tworzyły jednolitą całość. Ostatnio nie rezygnuję też  z rozświetlacza! Nakładam go całkiem sporo tak aby skóra była świetlista i odbijała światło patrząc na nią pod odpowiednim kątem. 

Jeśli chodzi o makijaż oczu to tutaj nie ma żadnego skomplikowanego elementu. Do podreślenia brwi używam pomady marki Nabla w odcieniu Venus. To moje ostatnie odkrycie i prawdziwy brwiowy hit. Załamanie powieki górnej i dolną powiekę  delikatnie zaznaczam jasnym brązem, w wewnętrznej części ląduje foliowy złoty cień z MUR nakładany płaskim syntetycznym pędzelkiem. Do tego czarna, długa kreska i starannie wytuszowane rzęsy.


Usta ostatnio są u mnie ciągle matowe. Wyrysowane konturówką i wypełnione płynną pomadką. Kolory zmieniam praktycznie codziennie. Na zdjęciach widzicie pomadkę NYX Soft Matte Lip Cream w odcieniu San Paulo oraz konturówkę Golden Rose numer 521.

I właśnie w ten sposób wygląda ostatnio mój makijaż dzienny. Dajcie mi koniecznie znać jak Wy się ostatnio malujecie i ile czasu zajmuje Wam rano wykonanie makijażu ;)
Ulubieńcy grudnia i stycznia: Holika Holika, Tony Moly, Isana, Dr Irena Eris, Golden Rose, Inglot, Zoeva, Maybelline

13:03

Ulubieńcy grudnia i stycznia: Holika Holika, Tony Moly, Isana, Dr Irena Eris, Golden Rose, Inglot, Zoeva, Maybelline

Jak zwykle o tej porze miesiąca chcę Was zaprosić na dzisiejszy wpis, w którym poznacie moich kosmetycznych ulubieńców ostatnich dwóch miesięcy. W grudniu takiego wpisu nie było, ponieważ pokazywałam Wam zestawienie roczne ulubieńców i dzisiaj postanawiam to trochę nadrobić. Od razu mówię, że produktów będzie sporo i mam nadzieję, że wśród tej gromady znajdziecie coś dla siebie. Będzie trochę pielęgnacji i sporo kolorówki. Zaczynamy!


Pierwszym produktem, o którym koniecznie muszę Wam opowiedzieć, ponieważ używam go od początku grudnia jest żel aloesowy marki Holika Holika. Wiecie co? Nie spodziewałam się, że ten produkt będzie tak genialny i przyjemny w użyciu. Ma żelową konsystencję, pod wpływem ciepła dłoni jakby troszkę się roztapia. Mi sprawdza się genialnie jako krem pod oczy, balsam do ciała (nie lepi się, szybko się wchłania i delikatnie pachnie), rewelacyjnie koi skórę po goleniu i zupełnie jej nie podrażnia. Ma naprawdę wiele zastosowań i można go wykorzystywać do różnych rzeczy. Dodatkowo sama butelka tego żelu jest bardzo ciekawa - mi ten design bardzo przypadł do gustu.

Kolejnym produktem pielęgnacyjnym jest peeling enzymatyczny Tony Moly, a dokładnie Appletox Smooth Massage Peeling Cream. Na początku chcę zaznaczyć, że nigdy wcześniej nie używałam peelingów enzymatycznych. Zawsze wybierałam te mechaniczne z drobinkami. Pod choinką jednak znalazłam zestaw kosmetyków Tony Moly i wśród nich był właśnie ten peeling. Zachwycił mnie!!! Słuchajcie, nakłada się go na skórę i masuje przez około dwie minuty dłońmi - pod palcami zaczynacie czuć jakieś drobinki... to jest właśnie rozpuszczony martwy naskórek. Peeling zmywa się ciepłą wodą, a skóra wygląda po prostu tak jak nigdy. Jest odświeżona, pory są czyściutkie, skóra gładziutka. Naprawdę to bardzo dobry produkt, który można kupić oddzielnie np. w Sephorze, ale widziałam go też na różnych innych stronkach z produktami azjatyckimi ;)


Hitem,  który odkryłam dopiero w styczniu okazał się olejek do mycia marki Isana. Zawsze będąc w Rossmannie zapominałam o jego zakupie, ale ostatnio udało mi się go zabrać ze sobą do domu ;) Oczywiście kupiłam go z myślą o brudnych gąbkach Blend It! i Beauty Blender, bo słyszałam od innych dziewczyn, że nic nie dopiera ich lepiej niż właśnie ten olejek. No muszę przyznać, że rzeczywiście. Próbowałam go też na pędzlach do podkładu i naprawdę jest moc! Rozpuszcza podkłady w mgnieniu oka, łatwo się wypłukuje i nie jest drogi. Szkoda tylko, że szybko się zużywa, ale jestem mu to w stanie wybaczyć i już zrobiłam sobie zapas trzech buteleczek, które będą czekać na swoją kolej.


Teraz przejdę dość płynnie do kolorówki i zacznę od pokazania Wam baz pod makijaż marki Lirene. Mam obydwie wersje tego produktu i przez ostatnie dwa miesiące używałam ich najczęściej. Wersję matującą czyli No Pores aplikowałam na środek twarzy: czoło, nos i jego okolica, broda. Natomiast baza Be Glam lądowała na policzkach. Nie są to typowe bazy silikonowe, mają konsystencję lekkiego kremu i bardzo szybko się wchłaniają. Jedna i druga daje efekt jaki producent obiecuje: No Pores matuje, Be Glam rozświetla. Jestem z nich bardzo zadowolona.

Podkład, który chwycił mnie za serce to mój nowy nabytek - Provoke Radiance firmy Dr Irena Eris. Kupiłam go na początku miesiąca (całą relację mogłyście widzieć na moim Instasnapie) na stronie Sephora. Wybrałam dla siebie odcień 110 Ivory, który okazał się jaśniejszy od mojego ulubionego Healthy Mix numer 51 i przez to jeszcze lepiej dopasowuje się do reszty ciała. Ma zadowalające krycie i bardzo naturalne wykończenie po aplikacji. Trwałość jest rewelacyjna i, co ważne, podkład nie ciemnieje.


Ulubieńcem jest również kremowy kamuflaż Kobo. No powiem Wam, że nie spodziewałam się aż tak wysokiego krycia. Jest bardzo kremowy, gęsty. Idealnie nadaje się do przykrycia niedoskonałości na cerze. Dobrze stapia się z resztą makijażu i nie ściera się z problematycznych miejsc.

Przez dwa ostatnie miesiące na moich policzkach królował róż do policzków The Balm Frat Boy. Ma tak ożywiający twarz odcień i pasuje praktycznie do każdego makijażu. Delikatnie muskam nim skórę, a ta nabiera momentalnie świeżości i niesamowitego uroku.


W makijażu oka królowała paleta Smoky marki Zoeva, którą kupiłam sobie na mikołajki. Urzekła mnie jej kolorystyka i zawsze kiedy miałam ochotę malować powieki sięgałam właśnie po nią. Posiada wszystkie odcienie, których na co dzień potrzebuję i które wykorzystuję do swojego makijażu. Formuła cieni jak zwykle w przypadku tej marki mnie nie zawodzi. Ja po prostu uwielbiam paletki Zoeva!

W styczniu w kąciki codziennie nakładałam pigment Inglota numer 118. To dość jasne złotko, które nadaje się rewelacyjnie do każdego makijażu. Rozświetla spojrzenie i dodaje smaczku nawet najprostszemu cieniowaniu ;)


Teraz pora na usta i tutaj mam naprawdę sporo produktów, ale wszystkich używałam praktycznie na zmianę. Po pierwsze pokochałam konturówki Golden Rose z serii Dream Lips. Według mnie to najlepsze konturówki na rynku odkąd Essence zmieniło formułę swoich. Teraz są bardzo suche, tępe i ciężko rozprowadzają się na ustach. Tych z Golden Rose używam codziennie pod każdą pomadkę, nawet tą matową. Moje trzy numerki, które posiadam to: 503, 504 oraz 510. Wszystkie są utrzymane w podobnej kolorystce i właśnie w takich odcieniach ostatnio uwielbiam swoje usta.

Ulubieńcem jest też pomadka GR z serii płynnych o numerze 13. Jest to jeden z nowych odcieni, które dołączyły do całej kolekcji. To ciemniejszy odcień nude, bardzo twarzowy i dość niespotykany. Uwielbiam tą pomadkę! Często sięgałam też po pomadkę Maybelline 540 Hollywood Red, która matowa nie jest, ale jej wykończenie określiłabym jako bardzo naturalne i kremowe.


I tak prezentuje się kosmetyczne podsumowanie pierwszego miesiąca 2017 roku. Kolejny na pewno będzie obfitował w nowości i testy nowych produktów ;)

Dajcie znać o swoich hitach stycznia :) 
Ulubieńcy listopada: Bourjois, Makeup Revolution, My Secret, L'oreal, NYX, Semilac

15:42

Ulubieńcy listopada: Bourjois, Makeup Revolution, My Secret, L'oreal, NYX, Semilac

Nawet nie wiecie jak się cieszę, że listopad się już kończy. To znienawidzony przeze mnie miesiąc... Nie to, że był jakiś zły dla mnie, ale po prostu go nie lubię i czekam na upragniony grudzień - dla mnie miesiąc magiczny ;) Tak czy inaczej ulubieńcy miesiąca muszą się na blogu ukazać i dzisiaj mam zamiar podzielić się odkryciami kosmetycznymi mijającego miesiąca.

Jeśli chodzi o makijaż to muszę przyznać, że w tym miesiącu nie było mi dane poznać zbyt wielu nowych kosmetyków, ale najzwyczajniej w świecie moją głowę zaprzątały inne rzeczy. Mam jednak kilka sprawdzonych produktów po które sięgałam i świetnie się u mnie sprawdzały.

Ulubionym podkładem była buteleczka Bourjois 123 Perfect. To dobrze kryjący, kremowy, lekki podkład na co dzień. Na skórze prezentuje się bardzo ładnie, przykrywa mniejsze niedoskonałości i genialnie wyrównuje wszelkie zmiany kolorystyczne na twarzy. Utrwalony pudrem nie zmienia swojego wyglądu aż do wykonania wieczornego demakijażu.

W listopadzie często sięgałam po róże do policzków i tutaj najczęściej w ruch szła paleta MUR Sugar & Spice. Dowolnie mieszałam ze sobą odcienie i nakładałam na skórę. Bardzo je lubię, ponieważ mają śliczne odcienie, dobrą pigmentację i naturalne wykończenie.

W pochmurne dni rozświetlacz był czymś obowiązkowym, bo nawet najmniejszy promyk słońca przepięknie go podkreślał i tym samym ożywiał twarz. Moim ulubionym rozświetlaczem w listopadzie był ten z My Secret w odcieniu Princess Dream. Na pewno wiele z Was go ma i chętnie po niego sięgacie, bo to naprawdę genialny kosmetyk. Tworzy na skórze niesamowitą błyszczącą taflę bez tandetnego brokatu i drobinek. W moim zużycie jest już naprawdę spore, ponieważ sięgam po niego baaaaardzo często.


Teraz pora na makijaż oczu. Tutaj mam Wam do pokazania trzy produkty. W listopadzie zachwycałam się cieniami marki Nabla i używałam ich praktycznie codziennie. Ich konsystencja przypomina mi cienie Sleeka, są dobrze napigmentowane i łatwo się z nimi pracuje.

Kolejnym produktem, którego otworzyłam nowe opakowanie jest mascara do rzęs L'oreal Volume Million Lashes So Couture. Wiecie, że uwielbiam ten tusz i w sumie każda przygoda z innymi kończy się powrotem do tego właśnie ulubieńca. Wiem, ze na blogu nie ma jeszcze jego recenzji, ale w grudniu na pewno się taki wpis pojawi i tam na pewno opowiem Wam za co tak go uwielbiam. 

Ostatnim ulubieńcem w tej kategorii jest cielista kredka My Secret Satin Touch Kohl, która pomaga rano odświeżyć spojrzenie. Zarwana noc nie jest mi straszna ;) Kredka dobrze utrzymuje się na linii wodnej i ma ładny cielisty odcień, który nie jest zbyt mocno wybijający się jak na przykład biała kredka.


W listopadzie na moich ustach rządziły pomadki NYX Soft Matte Lip Cream, które kupiłam zaraz po otwarciu sklepu online. Pomadki są rewelacyjne. Kremowe, matowe, trwałe i mocno nasycone kolorem. Noszą się komfortowo przez cały dzień bez wysuszania ust. Na razie mam tylko dwa kolory: Cannes i San Paulo, ale mam zamiar rozszerzyć ten zbiorek, bo te pomadki stały się jednymi z moich ulubionych.


Na koniec pokażę Wam dwa lakiery hybrydowe, które gościły w mijającym miesiącu na moich paznokciach. Oczywiście będą to hybrydy Semilac, dokładniej odcienie Pink Wink oraz Boyfriend Jeans. Oba pochodzą z nowej kolekcji My Story i tak naprawdę są skrajnie różne. Nie jestem w stanie określić który podoba mi się bardziej. To chyba zależy od mojego humoru. We wcześniejszych postach prezentowałam manicure z ich użyciem i tam was odsyłam.


I tak właśnie wyglądają moi listopadowi ulubieńcy. Mam nadzieje, ze przyszły miesiąc będzie bardziej bogaty w kosmetyczne testy i odkrycia. Tymczasem żegnam się z Wami i zapowiadam grudniową akcję na moim blogu ;) o szczegółach dowiecie się już 1 grudnia z samego rana, bo o godzinie 7:00 - wtedy wszystko dokładnie wam wyjaśnię i podzielę się z wami moimi zamiarami. 
Haul zakupowy - Semilac & NYX

15:19

Haul zakupowy - Semilac & NYX

Ostatnio udało mi się zrobić małe zakupy i w sumie te z Was, które śledzą mnie na Instagramie na pewno wiedzą już co kupiłam. Pomyślałam, że na blogu też byłoby dobrze pokazać to co wpadło w moje łapki.


Tak więc na pewno wiecie, że marka NYX otworzyła w końcu swój sklep internetowy. W Lublinie nie ma sklepu stacjonarnego i mam dość okrojony dostęp do produktów NYX. Informacja o sklepie online bardzo mnie ucieszyła i na pierwszy ogień zamówiłam matowe pomadki Soft Matte Lip Cream. Wybrałam sobie na początek dwa kolory, które na żywo są jeszcze piękniejsze niż na swatach w internecie. Moje odcienie to Cannes (bardziej brązowy) i San Paulo (bardziej różowy). Oba bardzo mi się podobają, no i po pierwszych testach naprawdę zachwycają trwałością.


Będę jeszcze je testować, narazie jestem zachwycona. Pewnie w niedalekiej przyszłości zrobię Wam post na temat moich matowych pomadek, jednak chcę jeszcze sprawdzić pod tym względem jedną markę ;)

Kolejnymi produktami, które chcę Wam pokazać są trzy lakiery hybrydowe Semilac. Na ich stronie darmowa wysyłka jest przy zamówieniu powyżej 50 zł, więc nic tylko robić zakupy ;)

Zależało mi na jakimś głębokim jesiennym odcieniu. Bardzo lubię odcień Plum 015 i właśnie coś w ten deseń chciałam kupić. Padło na kolorek Burgund Wine 083, który idealnie wpisuje się w jesienne klimaty. Na paznokciach go jeszcze nie miałam, ale na pewno wykorzystam go jeszcze tej jesieni.


Kolejne lakiery pochodzą z najnowszej kolekcji marki. Ja wybrałam spośród nich odcień Pink Wink 170, który już zdążyłam Wam na blogu dokładnie pokazać w ostatnim poście (klik!). Jest przepiękny i wciąż dostaję pytania co to za kolor mam na paznokciach.

Drugi kolor z kolekcji My Story to zupełne przeciwieństwo poprzedniego czyli Boyfriend Jeans. Według mnie to właśnie kolor jaśniutkiego jeansu z odrobinką odcienia szarego. Akurat ten lakier moim zdaniem dobrze prezentowałby się przy zdobieniu sweterkowym :)



I to wszystko jeśli chodzi o moje ostatnie nowości ;) Ja powoli szykuję się na nadejście grudnia, bo akurat ten miesiąc będzie się wiązał z ciekawą akcją na moim blogu ;) Przede mną sporo pracy, ale mam nadzieję, że będzie warto.

Koniecznie napiszcie mi co Wy ostatnio sobie kupiłyście i czy już korzystałyście z internetowego sklepu NYX :))



Makijaż z okazji Dnia Kobiet

22:28

Makijaż z okazji Dnia Kobiet

Z okazji zbliżającego się Dnia Kobiet postanowiłam przygotować dla Was makijażową propozycję w fioletach. Wyraźnie podkreślone oczy i naturalne usta, czyli wszystko tak jak powinno być. Osobiście bardzo dobrze czuję się w tak mocnych makijażach i uwielbiam się właśnie w ten sposób malować. Mam nadzieję, że makijaż przypadnie Wam do gustu i być może wykorzystacie go już w tą niedzielę. 

Bazę makijażu stanowił fioletowy cień w kremie Color Tattoo Maybelline, który udało mi się ostatnio zakupić. Oprócz niego użyłam cieni z Inglota i pimentów firmy Essence. Zresztą całą listę kosmetyków znajdziecie na dole pod zdjęciami, więc jeśli jesteście ciekawe czego użyłam do wykonania tego makijażu to zapraszam Was właśnie tam ;)






KOSMETYKI, KTÓRE WYKORZYSTAŁAM DO STWORZENIA TEGO MAKIJAŻU:

TWARZ:
- silikonowa baza Wibo
- podkład L'Oreal True Match N1
- korektor NYX HD CW01 Porcelain
- puder sypki Maq Pro
- paleta róży Makeup Revolution Sugar & Spice
-brązer MIYO

OCZY:
- cień w kremie Maybelline Color Tattoo 30 Pomegranate Punk
- cienie Inglot: 494DS, 325M, 66AMC
- pigment Essence 16 Blueberry Muffin
- pigment Kobo Violet Blush
- cienie Zoeva Naturally Yours: Pure + Soft & Sexy
- eyeliner żelowy Maybelline Lasting Drama
- tusz do rzęs L'Oreal Volume Million  Lashes
- rzęsy Sleek 231 Sphynx
- klej do rzęs Ardell Lash Grip Dark
- cielista kredka My Secret Satin Touch Kohl 19 Nude
- kredka do brwi Catrice 020 Date With Ash-ton
- żel do brwi Catrice

USTA:
- pomadki Sleek Ballet
Copyright © majmejkap , Blogger