20:34

Mój makijaż dzienny i ulubione kosmetyki | wersja jesień 2019

Ostatnio jakoś mnie tutaj mało i tak naprawdę dodaję same recenzje kosmetyków. Już dawno nie pokazywałam Wam makijażu, ani produktów, których używam praktycznie każdego dnia. I przy okazji dzisiejszego malowania się postanowiłam, że warto podzielić się swoimi hitami na blogu.

W makijażu dziennym stawiam na trzy elementy: perfekcyjną cerę, brwi i usta. Prawdę mówiąc nie maluję powiek cieniami - zwykle na powiekę nakładam odrobinę brązera i rozświetlacz lub Turbo Pigment z Glamshopu. 

I tak jeśli chodzi o samą buzię to ostatnio zakochałam się w bazie Paese i używam jej non stop. Przebiła nawet moją ulubioną fioletową bazę Becca! Pięknie nawilża skórę, pachnie jak luksusowy krem, co o poranku niesamowicie relaksuje. Wchłania się zanim zdążę pstryknąć palcem. Skóra po jej użyciu jest mięciutka i wygładzona. Uwielbiam ten produkt! Poleciłam ją również mojej mamie i ona także podziela mój zachwyt ;))

W kwestii podkładów używam obecnie mieszanki dwóch. Jeden, który bardzo lubię, a drugi, który solo okazał się dla mnie bublem i pisałam Wam o tym na blogu. Podkładem, który jest jednym z moich ulubieńców jest Eveline Liquid Control, czyli lekki w formule produkt o bardzo dobrym kryciu, które da się budować. Drugi podkład z którym w pojedynkę się totalnie nie polubiłam to Golden Rode Total Cover. Mix obu jest rewelacyjnie trwały i już Wam powiem skąd w ogóle pomysł na taką mieszankę ;))


Podkład z Eveline mam w odcieniu 005 i jest on bardziej różowy co dość mocno rzuca się w oczy, ale przez lejącą konsystencję bardzo lubię go używać, bo wygląda lekko na twarzy. Natomiast sam podkład z Golden Rose jest w pięknym żółtym odcieniu (04 Almond), ale totalnie nie trwały, a bardzo mocno kryjący i solo jak mi się to wszystko kupy nie trzyma. Ściera się po kilku godzinach i wytarte miejsca odcinają się od reszty pokrytej tym podkładem. W tej mieszance GR dodaje mi żółtego pigmentu i jeszcze większego krycia. W rezultacie otrzymuję podkład żółty, o lekkiej formule, mega mocnym kryciu, zastygający z satynowym wykończeniem. Dla mnie idealne połączenie na jesień i być może także na zimę ;)

W kwestii pudru króluje u mnie ostatnio sypaniec Too Faced Peach Perfect, który udało mi się w końcu dostać w Sephorze. Puder bardzo mi odpowiada, bo świetnie utrwala i daje naturalne wykończenie. Nie wpływa także na sam odcień podkładu. Muszę jednak napisać, że bardzo przeszkadza mi jego zapach. Sam w sobie jest bardzo ładny - puder pachnie brzoskwiniami, ale podczas aplikacji puder unosi się i chcąc nie chcąc wciągam go nosem :P Okropnie mi to przeszkadza, bo później czuję ten słodki zapach i w nosie i w ustach. Wersja z delikatniejszym zapachem lub w ogóle bez zapachu byłaby zdecydowanie lepsza ;))


To może teraz kilka słów o mojej nowej brązerowej miłości? Jeśli czytacie mojego bloga od dawna to wiecie jak bardzo lubiłam kiedyś taki chłodny wypiekany brązer z My Secret. Wciąż w swoich zasobach mam jeszcze jeden jego egzemplarz, bo nie wiem czy wiecie, ale został on jakiś czas temu wycofany. Teraz na jego miejsce wskoczył nowy brązer wypiekany o nazwie Tropical Kiss. To połączenie odcienia ich "starego" brązera i nowego odrobinkę cieplejszego. Słuchajcie to jak ten brązer wygląda na skórze to po prostu bajka. Daje przepiękny efekt świetlistej, wymodelowanej buzi. UWIELBIAM GO! Moim zdaniem mieszanka tych dwóch odcieni będzie pasowała każdemu. Spróbujcie go! Obiecuję, że się nie zawiedziecie!!!


Z ciekawostek pokażę Wam też paletkę rozświetlaczy marki LA Splash, którą kupiłam na targach w Warszawie. W zestawie są cztery rozświetlacze, ale oczywiście ten złoty jest zdecydowanie za ciemny. Ja najczęściej mieszam ze sobą odcień Dough i Sugar. Rozświetlacze dają intensywny blask na skórze, ale uwaga - można doszukać się w nich mikrodrobinek. Tak czy inaczej bardzo mi się podoba jak wyglądają po aplikacji. No i samo opakowanie też zasługuje tutaj na jakąś wzmiankę. Jest piękne!



Na ustach króluje u mnie praktycznie non stop konturówka Pierre Rene w odcieniu 07, a na nią nakładam błyszczyk Inglota z kolekcji Jeniffer Lopez w odcieniu Peach Pearl. Ilość pytań jaką dostaję o te produkty kiedy mam je na ustach albo dodam gdzieś zdjęcie jest zatrważająca. A to po prostu konturówka + błyszczyk ;)



Efekt końcowy prezentuje się właśnie tak i bardzo mnie zadowala. Oczywiście poza produktami, które Wam pokazałam używam jeszcze mascary, korektora i robię sobie brwi, ale w tych partiach mojego makijażu bazuje na stałych ulubieńcach i nie ma sensu w kółko pisać o tym samym ;))


10 komentarzy:

  1. Mam ten podkład z Golden Rose, jednak nie efekt jaki daje na skórze zdecydowanie mi się nie podoba. Może spróbuję go wymieszać z jakimś innym i będzie lepszy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi w pojedynkę też ten podkład się nie podoba ;) Dopiero w mieszance się polubiliśmy :D

      Usuń
  2. Swietny dzienniaczek, ciekawi mnie ten piekny bronzer :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, a brązer koniecznie do wpisania na listę zakupów :D

      Usuń
  3. Fantastyczny makijaż - taki delikatny :) Podkreślający urodę i nie "zamalowywujący" twarzy..

    OdpowiedzUsuń
  4. musze teraz wrócić do Total Cover ) a LASplash opakowania ma cudne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opakowania ładne, ale też kosztują swoje 🤣

      Usuń

Szczerze dziękuję za każdy pozostawiony komentarz. Jeśli mój blog Ci się podoba - dołącz do grona moich obserwatorów i bądź ze mną na bieżąco :) I proszę nie zostawiaj linków do swojego bloga, bo to nie miejsce na reklamę. Odwiedzam blogi swoich komentujących i chętnie zostanę obserwatorem jeśli znajdę na nim interesujące treści ;)

Copyright © majmejkap , Blogger