Pora na trzecich ulubieńców kosmetycznych w tym roku. Marzec właśnie się kończy, a to oznacza, ze pora podsumować miesiąc pod względem kosmetycznym. Udało mi się odkryć kilka nowych produktów, które okazały się dla mnie rewelacyjne. Jest kilka produktów z pielęgnacji i trochę kolorówki. Myślę, że każda z Was może wypatrzeć coś dla siebie. Zapraszam na moje marcowe naj ;)
Chyba powinnam zacząć od włosów. W marcu udałam się do fryzjera po 7 miesięcznej przerwie. Przez ten czas udało mi się zapuścić długie, gęste włosy i... no własnie były zapuszczone ;) Potrzebowałam odświeżenia fryzury i zredukowania ich gęstości, która była porażająca. Teraz mam na głowie tyle włosów co przeciętny człowiek ;)
Po wizycie u fryzjera rozejrzałam się za jakąś ciekawą odżywką do włosów i w Rossmannie sięgnęłam po tubę marki Isana, a dokładnie odżywkę Oil Care. Po zakupie jej zdjęcie wstawiłam na Instagram i jedna z Was pisała, że ta odżywka totalnie nic jej nie dała i wtedy pomyślałam, że to będzie wtopa... Jak się później okazało niesłusznie. Odżywka świetnie mi służy! Wygładza włosy, pięknie pachnie, czuję, że pielęgnuje moje włosy. Podoba mi się również jej opakowanie, bo bardzo łatwo wydobyć z niego produkt. Jeśli macie puszące się włosy, które lubią się kręcić to polecam Wam ten produkt ;)
Kolejny ulubieniec to szczotka do masażu firmy For Your Beauty. Kupiłam ją z myślą o szczotkowaniu ciała na sucho i mogę powiedzieć, że w marcu robiłam to regularnie. To naprawdę świetny sposób na wygładzenie skóry i poranne przebudzenie. Moja szczotka miała jeszcze trzonek, który wyciągnęłam, ponieważ tak jest mi wygodniej z niej korzystać.
Ulubieńcem jest również maseczka do twarzy firmy Avon, którą uwielbiam i kupuję od razu kolejne opakowanie gdy to poprzednie zaczyna się kończyć. Maseczka przepięknie pachnie i kiedy mam ją na twarzy czuję się jak w SPA. No po prostu bajka! Po jej zmyciu skóra jest mięciutka i gładka.
W marcu najczęściej sięgałam po podkład Dr Irena Eris Provoke Radiance. Wykończyłam ulubiony Healthy Mix, a ten podkład jest do niego trochę podobny. Ma mocniejsze krycie i też jaśniejszy odcień. Bardzo podoba mi się jego naturalne wykończenie i trwałość. Lubię ten podkład na co dzień. Teraz gdy temperatura nie spada już poniżej 0 jest po prostu idealny!
Na miano ulubieńca zasługuje również korektor Catrice w odcieniu 010. On już nie raz przewijał się w moich ulubieńcach i nic na to nie poradzę. Ten korektor jest naprawdę rewelacyjny i śmiało mogę stwierdzić, że to najlepszy korektor dostępny w drogeriach. Uwielbiam aplikować go pod oczy i patrzeć jak przykrywa cienie i inne przebarwienia. Nie zbiera się w liniach, jest bardzo kremowy i nie wysusza skóry wokół oczu.
No i teraz pora na moją perełkę. Mniej więcej w połowie tego miesiąca kupiłam puder sypki Laura Mercier w odcieniu Translucent polecany przez wszystkie wizażystki. I teraz wiem co to znaczy dobry puder. Różnica jest ogromna! Ten puder jest tak miałki jak puch, wygładza skórę, idealnie gruntuje podkład i daje efekt photoshopa na twarzy. Idealny pod każdym względem! Fakt jest drogi (mi udało się go kupić za 149zł), ale jego jakość rekompensuje wydane pieniądze. Jeżeli szukacie dobrego sypkiego pudru to ten Was nie zawiedzie. Polecam, polecam, polecam! I cieszę się, że w końcu go sobie kupiłam!
W marcu używałam codziennie rozświetlacza My Secret w odcieniu Sparkling Beige. Mam oba odcienie tego produktu i do tej pory używałam Princess Dream, czyli tej pierwotnej wersji. Jednak w tym miesiącu postawiłam na jego drugą wersję. Rozświetlacz daje na skórze przepiękną taflę, jest dość intensywny, ale nienachalny.
Do konturowania używałam pudru Kobo w odcieniu Nubian Desert. To dość chłodny odcień brązu, który daje bardzo naturalny efekt cienia. Jest zupełnie matowy, daje się ładnie budować i rozcierać. Podoba mi się, jak najbardziej!
Mój makijaż oczu bazował w marcu na kilku produktach. Po pierwsze baza pod cienie firmy Avon, którą bardzo lubię i w sumie to ona zawsze jest w mojej szufladzie. Jest kremowa, lekko wyrównuje koloryt powieki i bardzo dobrze utrzymuje cienie.
Kolejny produkt, który lądował na moich oczach to cień w kremie marki Maybelline w odcieniu Pink Gold. Używałam go również jako bazę pod inne cienie albo solo na całą powiekę. Ma naprawdę cudowny kolor i bardzo ładnie połyskuje. Mam kilka cieni z tej serii, ale to właśnie po ten sięgam najczęściej. Myślę, że teraz wiosną będzie nadal w użyciu ;)
I pora na dwa cienie marki Nabla. Odcień Luna i Danae były wykorzystywane najczęściej. Luna to taki typowo świetlisty cień na co dzień w lekko szampańskim odcieniu. U mnie zwykle ląduje na największej części powieki i gra w makijażu główne skrzypce. Jest mięciutki jak masełko i bardzo przyjemnie się z nim pracuje. Kolor Danae to miliony złotych drobinek w sprasowanej formie. Jest bardzo unikatowy i daje przepiękny efekt. Ma również aksamitną konsystencję i nie osypuje się przy nakładaniu. A, trzeba go nakładać paluszkiem, bo pędzle nie łapią zbyt dobrze drobinek ;)
Myślę, że przez ponad połowę miesiąca codziennie nosiłam połówki rzęs Ardell 318. Już wiem dlaczego wszyscy je tak zachwalali. Ich przyklejenie jest banalnie proste, a robią niesamowitą robotę z okiem. Wydłużają oko, podkreślają koci kształt. Wyglądają bardzo naturalnie i ładnie komponują się z naszymi rzęsami. Ja używam kleju Lash Grip i bardzo go lubię. Akurat teraz korzystam z wersji białej ;)
I na koniec dwa produkty do ust, oba marki Golden Rose. Konturówka w odcieniu 521 i pomadka o numerze 39. Idealny chłodny róż na co dzień. Trwała kombinacja produktów, która dawała mi gwarancję pięknego koloru na ustach przez wiele godzin. Jeśli jesteście ze mną od dłuższego czasu to na pewno wiecie, że ja kocham produkty do ust tej marki i bez sensu po raz kolejny rozpisywać się na ich temat ;)
I to wszystko w tym miesiącu! W końcu przyszła długo wyczekiwana wiosna i mam nadzieję, że to będzie cudowny czas ;)
Dajcie znać czy znacie któregoś z moich ulubieńców i podzielcie się swoimi marcowymi hitami ;)
Ile świetnych produktów, że nie wiem, co najpierw skomentować ;). Pamiętam, że ten podkład swego czasu bardzo chciałam wypróbować - mam nadzieję, że w końcu mi się to uda. Rozświetlacze z My Secret bardzo mnie kuszą, jednak wstrzymuję się przed zakupem, bo mam nieśmiertelny Soft&Gentle i jeszcze dwa czy trzy inne. Przepiękne cienie! Nawet ten z Maybelline wpadł mi w oko! Z Nabla jeszcze nic nie miałam - chyba pora to nadrobić!
OdpowiedzUsuńJa też mam kilka rozświetlaczy i w sumie to wszystkie bardzo lubię, ale uważam, że z tych drogeryjnych to właśnie My Secret są najlepsze ;) Co do firmy Nabla to naprawdę polecam się przyjrzeć ich ofercie, bo mają naprawdę świetne produkty :))
UsuńLubię maskę Isany z tej serii. Kusisz tym kolorem Color Tattoo. Muszę na ten cień zerknąć.Ciekawe czy Eris Provoke Radiance może latem zastąpić Healthy Mix w przypadku cery suchej. Bo ponoć nowa formuła Healthy Mix jest kiepska w porównaniu do starej wersji tego podkładu.Czekam na fotki makijażu tymi cieniami NABLA. Jestem ich bardzo ciekawa.
OdpowiedzUsuńMyślę, że ten podkład z powodzeniem zastąpi HM, ponieważ ja kupiłam go właśnie z taką myślą i bardzo dobrze mi się sprawdza ;)
UsuńObiecuję zrobić makijaż cieniami Nabla i opublikować go w kwietniu ;)
Oj długo czaiłam się na ten sypki puder z Laura Mercier, ale... koniec końców padło na sprawdzone Vichy. Może kiedyś... A kolor Color Tattoo (jakkolwiek śmiesznie to brzmi) mnie zauroczył. Uwielbiam takie odcienie.
OdpowiedzUsuńKosmetyki Kobo bardzo lubię i ten puder do konturowania mi się spodobał.
Pozdrowionka serdeczne i... do zobaczenie na Meet Beauty :)
Ja chciałam kupić Ben Nye, ale Laura Mercier wygrała ;)
UsuńO! No to do zobaczenia w maju ;)