Dacie wiarę, że już jutro zaczyna się grudzień? Przed nami magiczny świąteczny czas, ale zanim puścimy listopad w zapomnienie to warto go kosmetycznie podsumować i właśnie dlatego zapraszam Was dzisiaj na moich makijażowych ulubieńców kończącego się miesiąca. W tym zestawieniu będzie mix półek cenowych, pomieszanie tych naprawdę tanich ze znacznie droższymi ;) Kogo ciekawi co ciekawego sprawdziło mi się w listopadzie? Zapraszam na dalszą część tego wpisu :)
W listopadzie dalej z powodzeniem używałam kremu CC od Bourjoisa. Ma tak naprawdę wszystko to czego oczekuję od podkładu na co dzień - lekką formułę i średnie krycie. Dodatkowo wygląda naturalnie i jest trwały. Nie muszę go w ciągu dnia poprawiać. U mnie teraz najlepiej sprawdza się numerek 31.
Żeby dodać skórze więcej glow to mieszałam sobie z tym kremem CC kremowy rozświetlacz Becca w odcieniu Moonstone. Oba te produkty bardzo ładnie się ze sobą łączą, a domieszka rozświetlacza sprawia, że buzia staje się jeszcze bardziej promienna i świetlista.
Konturowanie twarzy upłynęło mi pod znakiem brązera marki Nabla w odcieniu Cameo. W ogóle to podziwiam wydajność tego produktu, ponieważ sweterkowe tłoczenie wciąż z niego nie zniknęło ;) Jest to bardzo dobrej jakości brązer o pięknym neutralnym odcieniu. Daje piękny efekt na skórze, świetnie się go buduje i rozciera. Bezproblemowy produkt nawet dla osób, które w makijażu stawiają pierwsze kroki. Możecie go też kupić w magnetycznym opakowaniu, ja wybrałam formę wkładu i trzymam go w magnetycznej palecie razem z innymi pudrami Nabli.
Kolejnym moim ulubieńcem jest kredka do brwi Wibo Feather Brow Creator w odcieniu Soft Brown. Bardzo się polubiłyśmy, używam jej codziennie do podkreślania swoich brwi. Jest cieniutka, bardzo precyzyjna i odpowiednio miękka. Nie rozmazuje się i nie ściera w ciągu dnia. W grudniu wypatrujcie jej dokładnej recenzji, bo jest naprawdę warta Waszej uwagi.
W listopadzie zapoznałam się z nowym tuszem do rzęs. Kupiłam miniaturkę mascary Too Faced Better Than Sex i pomimo różnych opinii w sieci, dla mnie ten tusz jest naprawdę bardzo dobry. Najbardziej bałam się tego osypywania, o którym wiele osób wspomina, ale nic takiego się z nim nie dzieje. Tusz ma wygodną, dość dużą szczotkę, więc szybciutko tuszujemy nim rzęsy. Kolor jest intensywnie czarny, a efekt jaki uzyskujemy jest świetny. Rzęsy rozdzielone, wyraźnie pogrubione i mega czarne. Jak dla mnie naprawdę zachwyt! Jeżeli macie podobne obawy jak ja to polecam kupić mniejszą wersję na spróbowanie.
Jeśli jestem przy makijażu oczu to nie mogę nie wspomnieć o pigmentach Kobo, które pochodzą z tej "nowej szafy". Są po prostu przepiękne, bardzo drobniutkie, mieniące się. Idealnie dopełniają makijaż i robią efekt wow. Aktualnie mam trzy odcienie, ale moja kolekcja sukcesywnie się powiększa. Te, które posiadam to Rose Gold, Ruby With Blue Sparks i Red & Gold. Wszystkie zupełnie różne, ale tak samo piękne. Polecam szczególnie osobom zajmującym się wizażem, ale też wszystkim srokom lubiącym takie błyskotki.
Hitem do ust okazał się błyszczyk Fenty Beauty Gloss Bomb w odcieniu Fenty Glow, o którym pisałam Wam w poprzednim poście. Jest super nawilżający, a w taką pogodę jaką mamy obecnie tego mi trzeba ;) Warto jednak pamiętać o związaniu włosów kiedy mamy go na ustach, bo inaczej to wszystkie włosy będziecie mieć przyklejone do ust :D
A żeby nie było tak całkiem nudno z tymi ustami to pod błyszczyk Fenty Beauty nakładałam na całe usta konturówkę z Inglota o numerze 67. To taki typowy odcień różowego nudu - taki wiecie - my lips but better. Bardzo ładnie można nią obrysować usta i nadać im piękny pełny kształt. Tak więc taki duet nosiłam na ustach w listopadzie najczęściej ;)
I to już mój ostatni ulubieniec tego miesiąca. Pokazałam wszystko to, czego z przyjemnością używałam w listopadzie. Mam nadzieję, że wpis się podobał, a ja oczywiście czekam na Wasze kosmetyczne polecenia ;) Co u Was sprawdziło się w tym miesiącu?
Konturowanie twarzy upłynęło mi pod znakiem brązera marki Nabla w odcieniu Cameo. W ogóle to podziwiam wydajność tego produktu, ponieważ sweterkowe tłoczenie wciąż z niego nie zniknęło ;) Jest to bardzo dobrej jakości brązer o pięknym neutralnym odcieniu. Daje piękny efekt na skórze, świetnie się go buduje i rozciera. Bezproblemowy produkt nawet dla osób, które w makijażu stawiają pierwsze kroki. Możecie go też kupić w magnetycznym opakowaniu, ja wybrałam formę wkładu i trzymam go w magnetycznej palecie razem z innymi pudrami Nabli.
Kolejnym moim ulubieńcem jest kredka do brwi Wibo Feather Brow Creator w odcieniu Soft Brown. Bardzo się polubiłyśmy, używam jej codziennie do podkreślania swoich brwi. Jest cieniutka, bardzo precyzyjna i odpowiednio miękka. Nie rozmazuje się i nie ściera w ciągu dnia. W grudniu wypatrujcie jej dokładnej recenzji, bo jest naprawdę warta Waszej uwagi.
W listopadzie zapoznałam się z nowym tuszem do rzęs. Kupiłam miniaturkę mascary Too Faced Better Than Sex i pomimo różnych opinii w sieci, dla mnie ten tusz jest naprawdę bardzo dobry. Najbardziej bałam się tego osypywania, o którym wiele osób wspomina, ale nic takiego się z nim nie dzieje. Tusz ma wygodną, dość dużą szczotkę, więc szybciutko tuszujemy nim rzęsy. Kolor jest intensywnie czarny, a efekt jaki uzyskujemy jest świetny. Rzęsy rozdzielone, wyraźnie pogrubione i mega czarne. Jak dla mnie naprawdę zachwyt! Jeżeli macie podobne obawy jak ja to polecam kupić mniejszą wersję na spróbowanie.
Jeśli jestem przy makijażu oczu to nie mogę nie wspomnieć o pigmentach Kobo, które pochodzą z tej "nowej szafy". Są po prostu przepiękne, bardzo drobniutkie, mieniące się. Idealnie dopełniają makijaż i robią efekt wow. Aktualnie mam trzy odcienie, ale moja kolekcja sukcesywnie się powiększa. Te, które posiadam to Rose Gold, Ruby With Blue Sparks i Red & Gold. Wszystkie zupełnie różne, ale tak samo piękne. Polecam szczególnie osobom zajmującym się wizażem, ale też wszystkim srokom lubiącym takie błyskotki.
Hitem do ust okazał się błyszczyk Fenty Beauty Gloss Bomb w odcieniu Fenty Glow, o którym pisałam Wam w poprzednim poście. Jest super nawilżający, a w taką pogodę jaką mamy obecnie tego mi trzeba ;) Warto jednak pamiętać o związaniu włosów kiedy mamy go na ustach, bo inaczej to wszystkie włosy będziecie mieć przyklejone do ust :D
A żeby nie było tak całkiem nudno z tymi ustami to pod błyszczyk Fenty Beauty nakładałam na całe usta konturówkę z Inglota o numerze 67. To taki typowy odcień różowego nudu - taki wiecie - my lips but better. Bardzo ładnie można nią obrysować usta i nadać im piękny pełny kształt. Tak więc taki duet nosiłam na ustach w listopadzie najczęściej ;)
I to już mój ostatni ulubieniec tego miesiąca. Pokazałam wszystko to, czego z przyjemnością używałam w listopadzie. Mam nadzieję, że wpis się podobał, a ja oczywiście czekam na Wasze kosmetyczne polecenia ;) Co u Was sprawdziło się w tym miesiącu?
Ale świątecznie się zrobiło :)
OdpowiedzUsuńTez uwielbiam 31!
OdpowiedzUsuńKredki z Wibo muszę spróbować, kiedyś miałam coś od nich do brwi...
OdpowiedzUsuń.. w sumie nie wiem czemu nie przedłużyliśmy współpracy ;D
Super post :)
OdpowiedzUsuńJak wszyscy ulubiency, pozdrawiam!
A tusz z too faced nosilas cały dzien?
OdpowiedzUsuńJa się zrazilam właśnie komentarzami o obsypywaniu, a nie jestem z tych co zmieniają makijaż w ciagu dnia ;)
Pewnie, że cały dzień 😉 Ja też z tych co nie poprawiają sobie makijażu w ciągu dnia 😀
UsuńTrochę nie w temacie,skąd gwiazdka? ;)
OdpowiedzUsuńWidziałam na Twoim Instagramie i zakochałam się :)
Gwiazdkę kupiłam w Agata Meble 😀
UsuńGenialne te pigmenty!
OdpowiedzUsuń