Jak to możliwe, że za nami pierwszy miesiąc tego roku? Mi styczeń minął błyskawicznie, a wszystko przez sesję, która tak naprawdę jeszcze u mnie na studiach trwa. Żeby troszkę oderwać się od książek i odpocząć od nauki postanowiłam przygotować kosmetycznych ulubieńców stycznia. Jeżeli taka tematyka Was interesuje i chcecie się dowiedzieć co takiego sprawdzało mi się w styczniu i po co najchętniej sięgałam to zapraszam do dalszej części tego wpisu.
W kwestii pielęgnacji muszę podzielić się z Wami dwoma produktami. Po pierwsze peeling marki Too Cool For School. Udało mi się go wyhaczyć na promocji w Sephorze. Jest bardzo dobrym ździerakiem do twarzy i pięknie pachnie kokosem. Sięgam po niego z przyjemnością i bardzo Wam go polecam.
Bardzo ciekawym produktem jest też hydrolat z pelargonii marki Full Mellow, którego używam codziennie rano i wieczorem po mojej standardowej pielęgnacji. Mega odświeża i relaksuje. Atomizer jest bardzo dobry, ponieważ mocno rozprasza produkt i robi z niego prawdziwą mgiełkę.
Makijaż zwykle zaczynam od bazy. W styczniu u mnie królowała ta od Pierre Rene. Jest to właściwie taki olejek a'la Duraline, ale ja sobie ten produkt zaadaptowałam jako bazę pod makijaż i w tej roli super mi się sprawdza. To Liquid Primer marki Pierre Rene. Uwielbiam go używać pod mocno kryjące podkłady, ponieważ dodaje im lekkości, bardziej naturalnego wykończenia i przedłuża trwałość całego makijażu. Cały wpis na temat produktu znajdziecie tutaj.
Drugą bazą, której działanie kocham od pierwszego użycia to Too Faced Peach Perfect. Ja co prawda mam miniaturkę tego produktu, ale jest ona bardzo wydajna i zdążyłam się z tą bazą mocno zaprzyjaźnić. Na mojej liście zakupów ta baza znajduje się w czołówce i na pewno ją kupię. Niesamowicie przedłuża perfekcyjny wygląd makijażu, minimalizuje ewentualne zbieranie się podkładu.
Korektorem, którego używałam najczęściej jest Wet'n'Wild Photofocus, który bardzo dobrze znam i polecałam Wam go już na blogu niejednokrotnie. Świetna jakość, kremowa formuła i dobre krycie. Bardzo ładnie wygląda pod oczami i naprawdę lubię go używać ;)
Puder, który faktycznie przebił wszystkie sypkie pudry dostępne w drogeriach to Lovely Baking Time, o którym już pisałam w styczniu (tutaj!). Jest idealny, pięknie utrwala makijaż, ma lekko żółty odcień i super sprawdza się przy bakingu. Daje super naturalne wykończenie, nie jakiś tępy, kredowy mat. Uwielbiam go, skończyłam pierwsze opakowanie i teraz rozglądam się za kolejnym, ale nie mogę go nigdzie zdobyć.
Kolejny produkt to brązer Kobo w odcieniu Nubian Desert, który towarzyszył mi praktycznie każdego dnia. To chłodny puder, raczej do konturowania niż do opalania twarzy. Bardzo przyjemnie mi się z nim pracuje, ponieważ jego intensywność można stopniować i łatwo się blenduje.
Muszę też koniecznie napisać Wam o mgiełce Wet'n'Wild, którą uwielbiam! Dziewczyny ona jest genialna! Nie dość, że zdejmuje pudrowość z twarzy i scala wszystkie warstwy to jeszcze tak mocno utrwala makijaż, że szok! Opakowanie jest małe, bardzo poręczne i przyjazne podróżom. Rozejrzyjcie się za tą mgiełką, bo jest super!
W mijającym miesiącu powróciłam do żelu do brwi z Golden Rose i to nim utrwalałam swoje brwi. Ten żel jest najmocniejszym jakiego do tej pory używałam i mam go zawsze w swojej szufladzie. Bardzo mi się podoba efekt jaki daje, bo włoski nim utrwalone wyglądają na jakby mokre.
Makijaż oka stał pod znakiem cienia marki L'oreal, który mogłyście podziwiać w tym wpisie. Masa migoczących drobinek dopełniała delikatne cieniowanie wykonane brązerem.
Wciąż używam mascary Too Faced Better Than Sex i muszę przyznać, że jest ona naprawdę genialna. Bardzo ładnie rozdziela rzęsy i sprawia, że wyglądają obłędnie. Zupełnie zasługuje na miano ulubieńca ;)
Na moich ustach w styczniu lądował najczęściej duet w postaci konturówki Golden Rose Dream Lips numer 527 oraz błyszczyk Fenty Beauty w odcieniu Fu$$y. Takie różane usta bardzo mi się podobają i pasują do mojej urody. Kolor idealny do wyjścia na uczelnię. Nie polecam błyszczyków i rozpuszczonych włosów, bo nagle wszystkie się do niego przylepiają ;) Kucyki i warkocze są wtedy jak najbardziej wskazane ;) :)
I to wszyscy ulubieńcy, o których chciałam Wam dzisiaj opowiedzieć. Napiszcie mi proszę o swoich styczniowych hitach! Może odkryłyście coś nowego? ;)
Lubię puder cooking, primer Pierre Rene i konturówki GR :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam błyszczyki Fenty Beauty, pięknie wyglądają na ustach! A konturówkę Golden Rose muszę koniecznie wypróbować :)
OdpowiedzUsuńNawet nie wiedziałam, że ten puder Lovely jest taki fajny i godny zainteresowania. I to wcale nie jest wysokopółkowa marka. Będę musiała zerknąć do Rossmanna :)
OdpowiedzUsuńNie miałam nic :D
OdpowiedzUsuńKiedyś uwielbiałam żel do brwi GR :)
OdpowiedzUsuńJa w ogóle nie używam baz pod makijaż - nie lubię ich :P Wolę użyć po prostu kremu. Za to uwielbiam wszelkiego rodzaju mgiełki ^^
OdpowiedzUsuń