Dzisiaj obiecany przeze mnie wpis z prezentacją palety wypełnionej cieniami z Glamshopu. Jak widzicie po tytule oprócz Turbo Pigmentów pokażę Wam również klasyczne cienie matowe oraz perłowe. Moja kolekcja cieni Glamshadows jeszcze na początku tego roku była naprawdę uboga. Miałam zaledwie 6 cieni z tej podstawowej kolekcji. Aktualnie wszystkie moje cienie mieszkają w osobnej, po brzegi zapełnionej, magnetycznej palecie Blend It, którą kupiłam specjalnie z myślą o cieniach z Glamshopu.
Najpierw opowiem Wam o cieniach matowych. Mam ich osiem, ale według mnie różnią się one między sobą formułą. Odcień Mulat jest bardziej suchy od pozostałych. Te najnowsze, które mam czyli Frykas, Krem bananowy i Orchid są nieziemsko masełkowate. Pozostałe są między Mulatem, a tą trójką. Wszystkie mają bardzo dobrą pigmentację i bardzo doceniam, że ich intensywność możemy swobodnie stopniować. Od delikatnej mgiełki koloru możemy zbudować je do odcienia jaki widać w wyprasce. Nie zauważyłam żeby w trakcie aplikacji te cienie sypały się jakoś mocno. Przy niektórych zupełnie nie ma osypu, te ciemniejsze robią to bardzo delikatnie. Cienie nie tworzą plam i naprawdę są przyjemne w pracy. Rozcierają się bardzo dobrze i każdy kolor idealnie łączy się z innymi.
Do trwałości też nie mam zastrzeżeń. Na bazie wytrzymują cały dzień w stanie nienaruszonym, nie bledną i nie rolują się.
Cienie perłowe mam jedynie trzy, ale są to odcienie, które lubię i często używam: Wiśniówka, Wata cukrowa oraz Świecąca morela. Bardzo aksamitna formuła, dająca piękny efekt na powiece. Ogromnie podoba mi się ich wykończenie. Cień Wata cukrowa jest wyjątkowym duochromem opalizującym na róż i brzoskwinkę. Wcześniej nie miałam czegoś takiego w swojej kolekcji.
I teraz gwóźdź programu, czyli Turbo Pigmenty! Aktualnie moja kolekcja to 13 tych ultra błyszczących cieni. Naorawdę jestem pod wrażeniem ich formuły i wykończeń. Już na pierwszy rzut oka, że różnią się one stopniem zmielenia i niektóre są grubsze od pozostałych.
Te cienie na oku to magia! Bardzo wygodna forma prasowanego cienia, który daje efekt sypkiego pigmentu. Błyszczą nieziemsko i są naprawdę wielowymiarowe.
Ja z powodzeniem sięgam po nie na co dzień, oczywiście wybieram te neutralne odcienie: Top Nude, Złotówka, Asteroid, Steryd, Utopia.
W kolekcji mam też sporo odcieni kolorowych, które świetnie sprawdzają się jako akcent w makijażu. Oczywiście zawsze aplikuję je na klej do brokatu z Nyxa, aby były trwałe, nie osypywały się w ciągu dnia i błyszczały mocniej. Bezapelacyjnie polecam wszystkim fankom błysku na powiece!
Same przyznacie, że swatche prezentują się oszałamiająco i naprawdę robią wrażenie ;)
Czy macie swoje Turbo Pigmenty? Kochacie je tak samo mocno jak ja?
Stracilam oczy, teraz chce wszystkie turboty :D
OdpowiedzUsuńHahahhaha :)
UsuńTe turbopigmenty są przecudowne! Mimo iż nie mam żadnych zdolności makijażowych i maluję sie tylko sama dla siebie to chętnie sięgnęłabym po taka błyskotkę.
OdpowiedzUsuńJakbyś miała polecić mi jeden, najbardziej uniwersalny kolor to który?
Myślę, że Złotówka ;) Ewentualnie Top Nude :D Ciężko się zdecydować na jeden. Złotówka jest pięknym złotkiem, a Top Nude to brzoskwinka ;)
UsuńPiękne kolory, boskie lsnienie, niestety w moim przypadku tylko na swatchach... Wszystkie cienie Glam mnie zawiodły...
OdpowiedzUsuńTe brokaty są prześliczne <3
OdpowiedzUsuńale pięknie się prezentują!!!
OdpowiedzUsuńwww.wkrotkichzdaniach.pl
Mam dwa turbo pigmenty i na nich nie skończy się moja przygoda:).
OdpowiedzUsuńJakie to odcienie turbopigmentów od góry? :)
OdpowiedzUsuńLecę od dołu, bo tak mi łatwiej ;) Turbo Mięta, Laguna, Debeściak, Zorza, Utopia, Steryd, Asteroid, Bella, Wino musujące, Top Nude, Złotówka, Turbo Cukierek i Lala :D Mam nadzieję, że nic nie pomieszałam :D ;)
UsuńJaką ma nazwę 4 różowy cień w paletce z błyskami?
OdpowiedzUsuń