Podkłady długotrwałe o mocnym kryciu cieszą się wciąż niesłabnącą popularnością i to już od kilku lat. U mnie tego typu formuły najlepiej sprawdzają się jesienią i zimą. Wtedy właśnie lubię sięgać po cięższą podkładową artylerię. Podkład, o którym będzie dzisiaj poznałam latem, więc solidnie go już przetestowałam i dzisiaj mogę podzielić się z Wami swoją opinią na jego temat. Zapraszam Was na recenzję podkładu Bell Hypoallergenic Full Cover.
To co dość mocno rzuca się w oczy to szata graficzna opakowania, a raczej jego podobieństwo do korektora MUFE Full Cover. Nazwa podkładu jest więc też trochę ściągnięta. Tak czy inaczej podkład jest w tubce co osobiście lubię, bo mam wtedy nad nim pełną kontrolę przy używaniu, a dodatkowo takie opakowanie jest lekkie i bardziej przyjazne podróżom.
Gama kolorystyczna nie jest zbyt szeroka. Z tego co pamiętam dostępne są jedynie 4 odcienie. Miłym zaskoczeniem okazał się dla mnie odcień 01, który jest praktycznie biały. Naprawdę, jest mega mega jasny i osoby z bladą cerą na pewno będą mogły go dla siebie kupić bez obaw o zbyt ciemny kolor. Ja kupiłam sobie odcień 03 Vanilla, który dobrze do mnie pasuje.
Ten odcień ma ładne żółte tony, odcień nie utlenia się w trakcie aplikacji i w ciągu dnia. Sama formuła podkładu nie jest mocno gęsta, raczej kremowa - bardzo dobrze się go rozprowadza. Trzeba uważać z nakładaną na twarz ilością, bo pigmentacja tego produktu jest nieziemska. Pamiętam kiedy używałam go po raz pierwszy i wycisnęłam z tubki ilość, którą zwykle zużywam. W momencie aplikacji przeżyłam szok, bo wykorzystałam ledwie połowę z przygotowanej porcji ;) Naprawdę niewielka ilość wystarcza, aby pokryć całą buzię. Jedna cienka warstwa podkładu ukrywa praktycznie wszystko: przebarwienia, niedoskonałości, siniaki i zaczerwienienia. Podkład można budować, ale raczej bym z tym nie szalała, bo może wtedy wyglądać ciężko. Najlepiej nałożyć go w małej ilości, a później ewentualne niespodzianki ukryć korektorem.
Podkład ma matowe wykończenie, ale nie czuję żeby zastygał na skórze. Jest raczej plastyczny, ale właśnie matowy. Bardzo ładnie łączy się z pudrami o satynowym wykończeniu, które dodają mu tej świetlistości.
Jeżeli chodzi o trwałość to powiem tak: na 8 godzinne wyjście do pracy albo na jakieś zakupy, wyjście na kawę ze znajomymi - to naprawdę świetny wybór. Nie polecałabym go jednak na ważne uroczystości lub w momencie kiedy zależy Wam aby makijaż wyglądał nieskazitelnie przez wiele, wiele godzin. W ciągu dnia lubi trochę znikać z buzi, ale jego plastyczność pozwala na drobne poprawki. Do 6 godzin wygląda rewelacyjnie, potem zaczyna się wybłyszczać, ścierać, a czasami waży się w okolicach nosa czy brody.
Dla mnie jest to bezpieczna opcja podkładu na uczelnię, na zakupy i ogólnie różne spontaniczne, szybkie akcje. Nie sięgnęłabym po niego jednak w przypadku ślubów, studniówek i innych imprez tego typu ;) Jeśli lubicie mocno kryjące podkłady i szukacie czegoś w drogerii to myślę, że warto go przetestować. Kupicie go za jakieś 30 zł np. w Hebe czy też w Rossmannie :)
Odcień idealny :)
OdpowiedzUsuńMysle ze taki podklad fajnie miec pod reka mimo jego wad. Osobiscie bardzo lubie takie formuly :D
OdpowiedzUsuń