Pomysł na ten wpis wyszedł o Was, ponieważ to jedna z dziewczyn napisała mi o nim na Instagramie kiedy ostatnio pytałam o czym chciałybyście poczytać w grudniu na moim blogu. Temat od razu mi się spodobał, bo pędzle do blendowania są mega mega ważne w makijażu i jeśli chcecie być Blending Queen to musicie je mieć!
Przez te kilka lat z wizażem przerobiłam sporo pędzli do makijażu oka i nie wszystkie spełniały swoje zadanie. Mam jednak sześć modeli pędzli, które pozwalają mi na ekstremalne wyblendowanie cieni na powiece i stworzenie istnej chmurki koloru. Dwa z nich nie są pędzlami o takim zastosowaniu, ale u mnie świetnie się w tej roli odnalazły i z powodzeniem ich używam. Od razu z góry przepraszam, że niektóre pędzle są brudne, ale oczywiście zapomniałam, że miałam robić zdjęcia do tego wpisu i wcześniej robiłam nimi makijaż... Nie oceniajcie ;)
Postaram się jak najlepiej pokazać i opowiedzieć o każdym pędzlu tak abyście same mogły zadecydować, który będzie odpowiednim narzędziem dla Was.
Jako pierwszy zaprezentuję pędzel polskiej marki GlamShop w modelu O108. Mam kilka egzemplarzy tego pędzla i jest on naprawdę niezastąpiony. Włosie w nim jest bardzo sprężyste, przycięte w zaokrąglony kształt i odpowiednio długie aby zapewnić perfekcyjne roztarcie cieni. Delikatna praca z tym pędzlem zapewnia efekt chmurki koloru co bardzo lubię w swoich makijażach. Wiem, że jest on ulubieńcem wielu dziewczyn i ja również gorąco zachęcam Was do zakupu właśnie tego modelu.
Drugim pędzlem bez którego nie ma ładnego rozblendowania jest Zoeva 228 Luxe Crease. Jest on praktycznie identyczny pod względem kształtu do poprzedniego pędzla, jednak ma mniej włosia i przez to sprawdza się w roli takiej "miotełki". Mniej włosia = mniejsza powierzchnia styku ze skórą = wyblendowanie do granic możliwości :) Tego pędzelka zwykle używam już pod koniec kiedy chce maxymalnie rozdymić cieniowanie.
W tej samej roli cudownie odnajduje się pędzel Inglot 6SS, który ma już naprawdę kilka dobrych lat i wciąż jest tak samo przyjemny i pomocny w pracy. Nim utworzycie chmurkę nawet z czarnego cienia i gwarantuję, że nie raz uratuje Wasz makijaż. Włosie jest mięciutkie, bardzo delikatne przez co pędzelek muska minimalnie skórę przenosząc nasze cieniowanie na wyższy poziom.
Przy blendowaniu dolnej powieki niezastąpiony jest dla mnie pędzel Jessup 230 Luxe Pencil. Wiadomo, że cieniując dolną powiekę nie można tak poszaleć jak na górnej, więc potrzebujemy pędzelka, który będzie w miarę precyzyjny, ale wciąż pozwoli nam na rozblendowanie granic. I właśnie ten pędzel Jessup nam to umożliwia. Jest w nim bardzo dużo włosia, które jest przycięte dość krótko i w okrągłym kształcie.
Mam jeszcze jeden genialny pędzel, którego używam zawsze przy mocniejszych kolorach. To Jessup w modelu 232. U mnie funkcjonuje on jako gumka, ponieważ jego włosie jest na tyle zbite, że pozwala idealnie dotrzeć cień tak aby stał się on chmurką. Bardzo dobrze zaciera się nim też granice cieni. Pomimo dość sporego rozmiaru (jak na pędzel do oczu) jest precyzyjny, a jego użycie naprawdę robi różnicę :))
Ostatnim pędzlem, który jest niezastąpiony przy wykonywaniu jest Glambrush O107. Mniejsza wersja O108, która nadaje się do bardziej precyzyjnej roboty. Dobrze rozciera dolną powiekę, ale też górną - wszystkie ostre granice znikają.
I to wszystkie pędzle, które chciałam Wam dzisiaj pokazać. Ja na swojej liście pędzli, które chcę przetestować mam ciągle kolekcję Hakuro J oraz M Brushe. Dajcie znać jakie pędzle Wy najbardziej lubicie do blendowania :))
Drugim pędzlem bez którego nie ma ładnego rozblendowania jest Zoeva 228 Luxe Crease. Jest on praktycznie identyczny pod względem kształtu do poprzedniego pędzla, jednak ma mniej włosia i przez to sprawdza się w roli takiej "miotełki". Mniej włosia = mniejsza powierzchnia styku ze skórą = wyblendowanie do granic możliwości :) Tego pędzelka zwykle używam już pod koniec kiedy chce maxymalnie rozdymić cieniowanie.
W tej samej roli cudownie odnajduje się pędzel Inglot 6SS, który ma już naprawdę kilka dobrych lat i wciąż jest tak samo przyjemny i pomocny w pracy. Nim utworzycie chmurkę nawet z czarnego cienia i gwarantuję, że nie raz uratuje Wasz makijaż. Włosie jest mięciutkie, bardzo delikatne przez co pędzelek muska minimalnie skórę przenosząc nasze cieniowanie na wyższy poziom.
Przy blendowaniu dolnej powieki niezastąpiony jest dla mnie pędzel Jessup 230 Luxe Pencil. Wiadomo, że cieniując dolną powiekę nie można tak poszaleć jak na górnej, więc potrzebujemy pędzelka, który będzie w miarę precyzyjny, ale wciąż pozwoli nam na rozblendowanie granic. I właśnie ten pędzel Jessup nam to umożliwia. Jest w nim bardzo dużo włosia, które jest przycięte dość krótko i w okrągłym kształcie.
Mam jeszcze jeden genialny pędzel, którego używam zawsze przy mocniejszych kolorach. To Jessup w modelu 232. U mnie funkcjonuje on jako gumka, ponieważ jego włosie jest na tyle zbite, że pozwala idealnie dotrzeć cień tak aby stał się on chmurką. Bardzo dobrze zaciera się nim też granice cieni. Pomimo dość sporego rozmiaru (jak na pędzel do oczu) jest precyzyjny, a jego użycie naprawdę robi różnicę :))
Ostatnim pędzlem, który jest niezastąpiony przy wykonywaniu jest Glambrush O107. Mniejsza wersja O108, która nadaje się do bardziej precyzyjnej roboty. Dobrze rozciera dolną powiekę, ale też górną - wszystkie ostre granice znikają.
I to wszystkie pędzle, które chciałam Wam dzisiaj pokazać. Ja na swojej liście pędzli, które chcę przetestować mam ciągle kolekcję Hakuro J oraz M Brushe. Dajcie znać jakie pędzle Wy najbardziej lubicie do blendowania :))
Znam tylko pędzel Zoevy i jestem jego wielką fanką! U mnie ostatnio najczęściej goszczą pędzle Lily Lolo i właśnie Zoevy, świetna jakość!
OdpowiedzUsuńNie dotarlam jeszcze do Glamshopu, ale mysle ze w nastepnym roku przyjdzie na to czas :D
OdpowiedzUsuńPędzel z zoevy znam, z glam shopu mam tylko cienie, a do Twojej listy dodałabym hakuro h77.
OdpowiedzUsuńja szukam jakiegoś dobrego pędzelka... na pewno któryś przetestuję :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Jessup, ale muszę kupić pędzle Glambrush 😍
OdpowiedzUsuń