O mamo, nie było mnie tutaj ponad dwa miesiące! Potrzebowałam na chwilę (dłuższą, ale jednak ;)) odciąć się od blogowego światka. Wiedziałam jednak, że tutaj wrócę, bo lubię to miejsce w sieci i naprawdę dzielnie je tworzę już 8 rok. Nie chcę niczego obiecywać, ale bardzo chcę aby na blogu dało odczuć się powiew świeżości i czegoś nowego. Treści wciąż będą związane z tematami około urodowymi, bo w tym czuję się dobrze, ale pamiętajcie, że uroda to nie tylko pomadka czy podkład ;) Na razie nie będę zdradzać więcej, bo to nie ma sensu, ale myślę, że uda mi się Was zaskoczyć ;)
Tak czy inaczej dzisiaj przygotowałam dla Was recenzję i swatche aż 8 kolorów pomadek Maybelline Super Stay Matte Ink! Przekrój posiadanych przeze mnie odcieni jest dość szeroki i mam nadzieję, że znajdziecie tutaj swojego ulubieńca.
Zacznę od tego żebyście nie kupowały tych pomadek stacjonarnie w drogeriach - chyba, że w promocji, np. -55% w Rossmannie. Wtedy to faktycznie opłaca się je kupić. W sieci w regularnej cenie kosztują poniżej 20 zł. Najtaniej znalazłam za 16 zł. Niestety, ale w drogeriach w standardowej cenie musimy za nie płacić ponad dwa razy więcej.
Mówiąc wprost - te pomadki są naprawdę fantastyczne i nie bez powodu lubi je tak wiele osób. Oczywiście mają swoje słabsze strony, ale tak na szybko myśląc to są to jedne z najtrwalszych pomadek do ust w drogerii i w dodatku mają przepiękne kolory.
Mnie zachwyciła prosta szata graficzna opakowań - biała zakrętka i reszta opakowania w odcieniu pomadki. Wygląda to fajnie i jak mam je ułożone w szufladzie to od razu widzę dokładnie wszystkie kolory.
Pomadki mają bardzo ładny zapach i aplikator w kształcie spłaszczonej łezki/kopytka, który jest bardzo precyzyjny i wygodnie się nim maluje usta. Poradzicie sobie z nim nawet bez użycia konturówki. Konsystencją te pomadki przypominają mi gęsty, lepki błyszczyk. Przez to, że są właśnie tak gęste bardzo dobrze się z nimi pracuje, nie rozlewają się poza kontur i lądują dokładnie tam gdzie chcecie. Zastygają dość szybko na półmat tworząc na ustach taką jakby gumowaną warstewkę. Dla mnie są na ustach bardzo komfortowe i ich nie przesuszają. Co do trwałości to trzymają się bez zarzutów cały dzień, jednak przegrywają w kontakcie z rosołem czy pizzą, bo lubią się przetrzeć od tej wewnętrznej strony i uwaga, ale robią to w sposób dość widoczny. Granica między naturalnym kolorem ust, a pomadką jest zauważalna wyraźnie. I to jest jedyny minus, który zauważam, jednak jestem im to w stanie wybaczyć. Wystarczy je poprawić i wszystko znowu wygląda pięknie. Trzeba jednak mieć pomadkę przy sobie, aby dokonać ewentualnych poprawek.
I oczywiście trzeba je nakładać w możliwie najmniejszej ilości. One są bardzo mocno nasycone i wystarczy najcieńsza warstwa pomadki na ustach, aby uzyskać 100% koloru. Jeśli nałożymy więcej pomadki, grubszą warstwą to nie będzie to wyglądało ładnie. Pomadka tak ładnie nie zaschnie, będzie na ustach migrować, może się też zacząć ważyć i brzydko zbierać.
Jeśli chodzi o kolory to marka Maybelline oferuje ich naprawdę sporo. Od jasnych beży, pomadek nude, przez róże, czerwienie na fioletach kończąc. Nie ukrywam, że mam jedynie te odcienie, które sama na sobie lubię. Nie kupowałam żadnych trupich fioletów ani szarych odcieni. Te, które za chwilkę Wam pokażę są bardzo ładne i twarzowe.
05 LOYALIST
Ta pomadka jest jednym z piękniejszych odcieni nude jaki kiedykolwiek widziałam. Początkowo może wydawać się za jasna, ale kiedy wysycha na ustach wygląda rewelacyjnie. Dla mnie jest to dość neutralny, wyważony odcień, nie ma w nim za dużo różu, przeważa bardzo delikatnie brzoskwinia. Jeśli chodzi o moje topowe nude pomadki to ta na pewno jest w czołówce!
20 PIONEER
Ultra piękna nasycona czerwień. Jest chłodna, więc nasze zęby przy niej wydają się bielsze. Wspominałam o niej w tekście o najpiękniejszych czerwonych pomadkach i to zdanie nadal podtrzymuję :)
55 DRIVER
To kolejny przecudowny nudziak z tej serii. Jest bardziej beżowym odcieniem niż Loyalist, nie dostrzegam tutaj brzoskwniowych tonów.
60 POET
Ten kolor jest w moim odczuciu ciemniejszą wersją Loyalist. Tutaj widoczne są brzoswiniowo-koralowe tony. Jest to niezwykle odmładzający kolor.
65 SEDUCTRESS
Od tego odcienia chyba zaczął się w Polsce szał na te pomadki. Wydaje mi się, że po raz pierwszy wspomniała o nim Maxineczka. Ten kolor jest stłumionym, brudnym różem, chociaż ja wciąż zaliczam go jeszcze do pomadek nude.
125 INSPIRER
Na pierwszy rzut oka - fuksja! Ale kiedy przyjrzymy się tej pomadce dokładniej to dostrzeżemy w niej delikatną chłodną nutkę. I owszem, jest to odcień intesywnego różu, ale ten róż jest delikatnie stłumiony. Dzięki tej chłodnej domieszce uzyskujemy efekt bielszych zębów.
130 SELF-STARTER
Na moje oko to czerwień z domieszką brązu. Bardzo intensywny, zdecydowany kolor. Kiedy mam ją na ustach reszta makijażu jest mocno stonowana. To pomadka gra wtedy pierwsze skrzypce ;)
175 RINGLEADERR
To mój kolejny faworyt i zarazem najnowszy kolor w kolekcji. To piękny lekko zgaszony odcień różu. Jest bardzo nieoczywisty, bo ja w nim dostrzegam też trochę ciepłych tonów. Wygląda obłędnie do letniej opalenizny!
Ja należę do fanek tych pomadek. Mimo swoich wad wciąż uważam je za rewelacyjne produkty do ust!
Jeśli miałabym wytypować swoich TOP 3 faworytów to na pewno byłby to 05 LOYALIST, 60 POET i 175 RINGLEADER
Zostawiam Wam jeszcze swatche wszystkich odcieni i mega przepraszam za jakość dzisiejszych zdjęć... Obiecuję, że się poprawię :D
Jestem ciekawa czy Wy też lubicie te pomadki? Jaki kolor jest Waszym ulubionym? :))
Ładna kolekcja :) sa super 👌
OdpowiedzUsuńWszystkie kolory bardzo ładne :) mam nadzieję, że zawsze będą Ci się dobrze nosić :)
OdpowiedzUsuńPrzepiekne kolory, ja mam 05 i 15 i bardzo je lubie :D
OdpowiedzUsuńTych pomadek nigdy nie miałam, ale jeśli chodzi o drogeryjne super trwałe pomadki to polecam max factor-lipfinity Monika W.
OdpowiedzUsuń