Nie potrafię odpowiedzieć Wam na pytanie, dlaczego tak długo zwlekałam z recenzją swojego ukochanego pudru! Jestem aktualnie na 4 albo nawet i na 5 opakowaniu, czyli zużyłam go już około 300 gramów! Zapraszam Was dzisiaj na recenzję pudru Coty Air Spun Loose Face Powder w odcieniu Translucent Extra Coverage, produktu, który przetestowałam wzdłuż i wszerz, w każdych możliwych warunkach.
Puder Coty Air Spun zamknięty jest w plastikowym, dość prostym opakowaniu, które mieści aż 65 gramów produktu. Jak na puder to olbrzymia pojemność, biorąc pod uwagę np. puder Laura Mercier 29 g, pudry Wibo około 10-15 g, puder Too Faced Peach Perfect 35 g. Jego cena to około 60 zł, ja zawsze zamawiam go na stronie Cosibella.
Przyznam, że wizualnie to on raczej nie zachwyca, nie wiem co autor grafiki i koloru opakowania miał na myśli, no ale przecież nie oceniamy książki po okładce... W środku dołączony jest zawsze taki duży puszek, którego ja pozbywam się z prędkością światła, bo jest naprawdę beznadziejny :D Poza puszkiem oczywiście mamy siteczko z dość dużymi dziurami, przez które puder wydobywamy. Jest ich dość sporo, przez co nietrudno jest przesadzić z ilością.
Nie da się nie zwrócić uwagi na zapach tego pudru. W momencie otworzenia opakowania dokoła unosi się intensywny i dość ciężki zapach. Osobiście wolałabym, gdyby ten puder w ogóle nie miał zapachu albo był on o połowę delikatniejszy. Części osób naprawdę on przeszkadza, ja się już przyzwyczaiłam, ale jest też grono osób dla których ten zapach jest przyjemny. Dla mnie ciut za mocno duszący. Na szczęście nie towarzyszy nam on przez cały dzień, a jedynie w momencie aplikacji i chwilkę po, a potem znika bezpowrotnie.
Sam puder zasługuje zdecydowanie na pochwałę - ogólnie rzecz biorąc stosunek ceny do jakości i pojemności (!) jest w tym przypadku re-we-la-cyj-ny!!! A jakbym miała się bardziej rozpisać to tak: genialnie utrwala makijaż na kilkanaście godzin (to też produkt, którego używam na klientkach), nie zmienia odcienia podkładu, pięknie wpasowuje się w odcień skóry, pozostawia długotrwały efekt miękkiego matu bez grama suchości, a w przypadku poprawek jest bardzo plastyczny, po odciśnięciu sebum bibułką, chusteczką, czymkolwiek, znowu wygląda perfekcyjnie, nie podkreśla suchych skórek, bardzo dobrze sprawdza się w okolicy pod oczami, nadaje się zarówno do lekkiego omiatania skóry, jak i do bakingu, jest bardzo mocno zmielony, pozostawia skórę wygładzoną.
A czy Wy macie swój ulubiony puder sypki? Polecacie coś konkretnego? A może znacie gagatka, o którym jest dzisiejszy wpis? Podzielcie się swoimi wrażeniami ;)
Mam i uwielbiam. Super wygląda nakładany pędzlem na sucho, jak i gąbką na mokro, nawet na mojej dojrzałej, choć w bardzo dobrej kondycji, cerze.
OdpowiedzUsuńTen puder za takie pieniądze jest naprawdę warty zainteresowania - dzięki za polecenie.
OdpowiedzUsuńTroche o nim slyszalam ale teraz to koniecznie chce go poznac :D
OdpowiedzUsuńPierwszy raz o nim słyszę.
OdpowiedzUsuń