13:11

Recenzja podkładu Glamshop Klasyk odcień Oliwka 1 | Najbardziej wyczekiwana recenzja roku | Podsumowanie testów

Chyba jeszcze nigdy nie zasypaliście mnie tak wiadomościami, reakcjami i komentarzami na moim Instagramie jak w przypadku nowego podkładu Glamshop. Rozbiliście bank! Praktycznie codziennie relacjonowałam Wam swoje poczynania z nim związane, testowałam go z kilkoma różnymi pudrami, na różnych bazach. Najdłużej miałam go na twarzy 14 godzin. Słuchajcie, testuję go od 10 dni codziennie i dzisiaj chcę napisać Wam o nim wszystko to, czego zdołałam się o nim dowiedzieć przez ten czas. 

Zaczynając od początku, od spraw typowo technicznych to tak: podkład kupicie tylko na stronie Glamshopu, kosztuje on 49 zł, a pojemność jest standardowa - w buteleczce jest 30 ml podkładu. Opakowanie jest plastikowe (co moim zdaniem jest na plus, bo po pierwsze jest lekkie, a po drugie nie zbije się tak jak szklana butelka) z pompką typu airless, czyli w środku jest tłok, który wypycha podkład do góry i dzięki temu mamy gwarancję, że zużyjemy cały produkt. Butelka jest przezroczysta, ale matowa, ma na sobie holograficzne gwiazdki i napisy. Estetyka opakowania bardzo do mnie przemawia. 

To co mega mnie zaskoczyło to tempo w jakim tłok idzie w górę :O Przez okres testowania używałam go w ilości dwóch pompek na każdy dzień, a z butelki już zniknęła mniej więcej 1/3 podkładu. Patrząc obiektywnie, no to będzie on naprawdę mało wydajny.

Producent na opakowaniu o tym podkładzie pisze tak: PODKŁAD O NATURALNYM WYKOŃCZENIU, Z MOŻLIWOŚCIĄ KRYCIA OD ŚREDNIEGO DO MOCNEGO (W ZALEŻNOŚCI OD NAKŁADANEJ ILOŚCI). DO WSZYSTKICH RODZAJÓW CERY. ZALECAMY NAKŁADANIE ZWILŻONĄ GĄBECZKĄ DO MAKIJAŻU GLAMSPONGE ORAZ LEKKIE PRZYPUDROWANIE. 

Wybrałam dla siebie odcień Oliwka 1 i z wyboru jestem bardzo zadowolona. Kierowałam się tym, że Hania porównywała go z Revlonem 150 Buff, a pamiętam, że tamten bardzo mi odpowiadał. Nie zawiodłam się. Podkład jest średnio gęsty, w dotyku bardzo bogaty, taki mięsisty - minimalnie przypomina mi Inglot HD Cover Up i Catrice HD Liquid Camouflage.

Ja swoje testy rozpoczęłam od noszenia tego podkładu bez bazy, lekko utrwalałam go sprawdzonym pudrem Air Spun. Tak naprawdę to po raz pierwszy nałożyłam go od razu po wyjęciu z paczki i pokazaniu Wam swoich zakupów na Instagramie :D Dwie pompki na twarz i jazda! Ja zawsze aplikuję go w ten sposób, że najpierw rozprowadzam go szybciutko dłonią, a potem całość dopracowuję gąbeczką. Pierwsza aplikacja i od razu - WOW! Przepięknie wyrównał koloryt i wyglądał tak jakbym nie miała go na twarzy. Scalił się ze skórą przepięknie. Potem wjechała reszta produktów i w efekcie uzyskałam twarz lalki. Makijaż wyglądał przepięknie. W moim odczuciu nie jest to podkład matowy, jego wykończenie jest naturalne, takie trochę jakby gumowe. Baaaaardzo mi się podoba i szczerze powiem, że kiedy Hania o nim opowiadała to ja wyobrażałam go sobie jako podkład idealny. 

Na zdjęciu widzicie to co dodałam Wam na story chwilę po aplikacji podkładu pierwszy raz ;)

Przez kolejne dni używałam go z pudrem Laura Mercier, a także z bazami Golden Rose i Too Faced. Żaden z tych produktów nie miał wpływu na jego odcień, trwałość i wygląd na skórze. 

Pierwszego dnia, przeżył w stanie idealnym przez 12 godzin, w tym przez 6 godzin nosiłam maseczkę w pracy. Byłam w mega szoku, bo nie wytarł się nawet w miejscach gdzie maseczka ma gumki i przylega do twarzy. Wysyłałam nawet zdjęcia mojej siostrze, bo nie mogłam ogarnąć tego jak super po tylu godzinach mój makijaż wygląda. Tak naprawdę poza lekkim wyświeceniem środka twarzy nie zmieniło się nic. Konturowanie, róż i rozświetlacz nadal był na swoim miejscu. Wystarczyłoby wtedy lekko przypudrować czoło, nos, brodę i makijaż wciąż wyglądałby super.

Kolejne dni utwierdzały mnie w przekonaniu, że mam do czynienia z rewelacyjnym produktem. Kiedy jednego z dni mój makijaż przetrwał w stanie idealnym 14 godzinny maraton, pełną zmianę w pracy, w maseczce to już w ogóle był kosmos. Jestem skłonna przerzucić się na niego jeśli chodzi o klientki, ale poczekam z tym jeszcze chwilę. Przetestowała go również moja mama (kobieta dojrzała) i jej też się spodobał. Powiedziała, że wygląda bardzo naturalnie na skórze i mimo sporego krycia ona wciąż czuje się w nim komfortowo. U niej trwałość była równie dobra jak u mnie. 

Bardzo zdziwiłam się kiedy na jednej z grup na fejsie dziewczyny pokazywały jak okropnie ten podkład na nich oksyduje i to tak wiecie - o kilka tonów :O U mnie kolor podkładu nie zmienia się na twarzy, bo na ręce już delikatnie ściemniał. Oliwka 1 jest dość jasnym przepięknym odcieniem, starałam się go możliwie najlepiej oddać na zdjęciach i porównać go z innymi dość popularnymi podkładami. Zobaczcie jak ciemno wyszedł tutaj Bourjois Healthy Mix numer 51.

Co ja mogę powiedzieć? Ten podkład przebił wszystkie, które używałam do tej pory. Ukochany Inglot HD pójdzie w odstawkę! Chyba jeszcze nigdy żaden podkład nie zachwycił mnie tak bardzo. No i trzeba zaznaczyć, że jest to polski produkt! Aktualnie jest on moim numerem 1 i żałuję tylko, że wyszedł pod koniec roku, bo myślę, że spokojnie zasługuje na miano ulubieńca roku. Jestem bardzo ciekawa jak Wy oceniacie nowość marki Glamshop. Kupiłyście już ten podkład?

4 komentarze:

  1. Kusząco to brzmi... Niestety tyle kosmetyków tej marki mnie zawiodło, że raczej się nie skuszę. Chociaż wierzę Twojej opinii, czego nie mogę powiedzieć o wszystkich autorkach opinii o Glam Shop...

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo chcialabym go poznac blizej ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Naprawdę wydaje się warty wypróbowania;)

    OdpowiedzUsuń

Szczerze dziękuję za każdy pozostawiony komentarz. Jeśli mój blog Ci się podoba - dołącz do grona moich obserwatorów i bądź ze mną na bieżąco :) I proszę nie zostawiaj linków do swojego bloga, bo to nie miejsce na reklamę. Odwiedzam blogi swoich komentujących i chętnie zostanę obserwatorem jeśli znajdę na nim interesujące treści ;)

Copyright © majmejkap , Blogger