21:31

Tydzień z Too Faced: Brązer Milk Chocolate Soleil

Tydzień z Too Faced: Brązer Milk Chocolate Soleil

21:31

Tydzień z Too Faced: Brązer Milk Chocolate Soleil

Na wieczór ostatni wpis z tej tygodniowej mini serii ;) Tym razem kultowy brązer czekoladowy w odcieniu mlecznej czekolady. Na początku muszę napisać, że jestem w szoku jak bardzo Sephora podniosła cenę tego brązera. Ja płaciłam za niego 129 zł, a w tym momencie kosztuje aż 155 zł! Czy ktoś jest mi w stanie to rozsądnie wytłumaczyć?!


A teraz przejdźmy do recenzji.

Brązer Milk Chocolate jest jasnym matowym brązerem. Jego opakowanie jest przepięknym puzderkiem gdzie zadbano o każdy najmniejszy detal (spójrzcie tylko na to małe serduszko), naprawdę jest dopracowane do perfekcji. W środku mamy lusterko no i sam puder o delikatnym czekoladowym zapachu. Jest on przyjemny dla naszych zmysłów i na pewno nie tak nachalny jak w przypadku pudru Peach Perfect. 


Odcień brązera jest bardzo ładny, czyli w punkt - nie zbyt pomarańczowy, nie szary. Dla mnie jest to neutralno-ciepły brązer. Bardzo dobrze nadaje się do jasnych karnacji tworząc piękne, naturalnie wyglądające modelowanie.

Praca z nim nie stwarza żadnych problemów. Nie ma mowy o plamach i smugach, ponieważ jego formuła jest bardzo aksamitna i cudownie się blenduje. Na pewno nie zrobicie sobie nim krzywdy. Pomimo swojego jasnego odcienia da się go delikatnie stopniować. To co jeszcze zauważyłam i jest w przypadku tego produktu bezapelacyjnym plusem to fakt, że on zupełnie się nie pyli przy kontakcie z pędzlem. To na pewno wpływa na jego wydajność ;)


Mi ten brązer sprawdza się rewelacyjnie. I absolutnie nie żałuję wydanych pieniędzy. Używam go samodzielnie lub mieszając z innymi brązerami. Jest to kosmetyk naprawdę warty Waszej uwagi tym bardziej jeśli macie bzika na punkcie brązerów albo chcecie mieć po prostu jeden świetny i droższy kosmetyk tego typu do jasnych karnacji.

Porównałam go z kilkoma innymi brązerami, które podejrzewam, że są Wam dobrze znane. Chciałam abyście mniej więcej miały pogląd jak na tle innych wypada Too Faced. Widzicie, że jest on naprawdę ładnym brązerem.


Koniecznie dajcie mi znać czy macie ten brązer w swoich kosmetyczkach lub czy nabrałyście na niego ochoty. Jakie inne produkty marki Too Faced sprawdziły się u Was?

19:00

Tydzień z Too Faced: Puder sypki Peach Perfect - HIT czy KIT?

Tydzień z Too Faced: Puder sypki Peach Perfect - HIT czy KIT?

19:00

Tydzień z Too Faced: Puder sypki Peach Perfect - HIT czy KIT?

Pora na kolejną, czwartą już recenzję produktu marki Too Faced. Po bazie z serii brzoskwiniowej teraz kolej na puder sypki Peach Perfect. Czy jest to produkt, który musicie mieć? Czy jet on warty swojej ceny? Jeśli to wszystko Was ciekawi to zapraszam do dalszej części tego wpisu ;)

Seria brzoskwiniowa Too Faced cieszy się ogromną popularnością. Był taki czas, że puder o którym dzisiaj Wam napiszę był wykupiony absolutnie wszędzie. 

Wszędzie słyszałam same pozytywne opinie na jego temat, więc automatycznie rosła moja ochota żeby mieć ten puder. Kupiłam go w końcu jesienią i od tamtej pory testuję. Sporo już o nim wiem, a przede wszystkim to, że NIE JEST TO PUDER WYJĄTKOWY POD WZGLĘDEM SWOICH WŁAŚCIWOŚCI. 

Ma urzekająco piękne opakowanie. Naprawdę jest ono prześliczne i dodatkowo bardzo funkcjonalne, ponieważ w środku opakowania sitko jest zabezpieczane plastikowym zamknięciem. To jest naprawdę super, bo puder nie rozsypuje się wszędzie i tym samym nie marnuje. Po otwarciu słoiczka w powietrzu unosi się brzoskwiniowy zapach, bardzo słodki. Pojemność pudru to aż 35 gramów!


I teraz tak, co do jego właściwości: jest to puder matujący. I to taki stricte matujący. Tutaj jak dla mnie nie ma efektu WOW. Nie ma efektu satyny, jest płaski, zwykły mat, który dają też sypkie pudry z Lovely czy Wibo. Nie zrozumcie mnie źle,  bo puder sam w sobie jest w porządku, ale za cenę około 150 zł mam prawo oczekiwać nieprzeciętnej jakości.

I chociaż puder w opakowaniu ma bardzo delikatnie brzoskwiniowy odcień to na skórze staje się on całkowicie transparentny i nie wpływa na odcień podkładu ani korektora.

Co do tego brzoskwiniowego zapachu to dla mnie jest on podczas aplikacji mea drażniący. Po nałożeniu tego pudru ten zapach mam w ustach, w nosie i nie jest to przyjemne. Czuję tą słodycz jeszcze przez dłuższy czas.


Puder dobrze utrwala makijaż, nie są wymagane w ciągu dnia absolutnie żadne poprawki ani odciskanie nadmiaru sebum. Dla osób szukających porządnego zmatowienia ten puder będzie ideałem, a jeśli szukacie czegoś z satynowym wykończeniem to możecie go sobie odpuścić.


I tak szczerze to nie wiem jak mam to wszystko podsumować. Bo tak, niby ten puder jest spoko i spełnia obietnice producenta, ale ja oczekuję czegoś więcej za taką cenę. Na pewno nie kupiłabym go ponownie. Wolałabym odrobinę dołożyć i kupić puder Laura Mercier (i swoją drogą kupiłam, bo teraz jest w Doulasie promka) albo po prostu używać mojego kilkuletniego już hitu czyli pudru Air Spun. 

19:25

Tydzień z Too Faced: najlepsza wygładzająca baza Primed & Peachy

Tydzień z Too Faced: najlepsza wygładzająca baza Primed & Peachy

19:25

Tydzień z Too Faced: najlepsza wygładzająca baza Primed & Peachy

Dzisiaj już po tytule wiecie, że będzie dobrze! Ale uwaga, bo produkt o którym Wam dzisiaj napiszę nie sprawdzi się na każdym typie cery!

Ja z bazą Primed & Peachy miałam okazję poznać się już pod koniec 2018 i wtedy miałam jej miniaturkę. Spodobała mi się na tyle, że postanowiłam kupić jej większe opakowanie. Ja mam wersję 20 ml, bo jest bardziej poręczna i po prostu zajmuje mniej miejsca, a przy ilości kosmetyków, które mam jest to dość istotne :))

Ze spraw technicznych to ta baza jest w tubce z pompką typu air less, co znaczy, że produkt wykorzystacie do samego końca. Ja bardzo lubię opakowania tego typu, bo nie muszę się potem męczyć z kombinowaniem jak wydobyć cały produkt.

Słuchajcie jest to typowa baza silikonowa, ma żelową konsystencję i re-we-la-cyj-nie wygładza skórę. Po prostu ją bluruje! Znikają wszelkie pory i nierówności. Po aplikacji podkładu naprawdę widać różnicę w wyglądzie skóry. 

Nie potrzeba nakładać tej bazy dużo, bo nadmiar może się potem rolować i efekt będzie odwrotny do zamierzonego.


Ta baza pachnie delikatnie brzoskwiniami, ale po chwili zapach ten się ulatnia. I teraz najważniejsze: ta baza nie sprawdzi się na każdym rodzaju cery! 

U mnie przy mojej suchej/normalnej cerze sprawdza się rewelacyjnie i ogólnie przy cerach normalnych działa super. Wygładza i matowi skórę, pięknie utrzymuje makijaż na długie, długie godziny. 
Nie polecam jej w przypadku cer tłustych, ponieważ ta baza lubi rozwalić podkład. Nie sprawdza się również za dobrze przy cerach dojrzałych. Z moich obserwacji mogę Wam powiedzieć, że wygląda wtedy dziwnie, makijaż lubi się ciastkować. Wygląda po prostu źle. I nie jest to kwestia kilku godzin noszenia. To dzieje się od razu po aplikacji.


Polecam tą bazę jako najlepszą pod słońcem osobom z bez problematyczną cerą - suchą, normalną. Na pewno będziecie z niej zadowolone ;) Jeśli natomiast macie cerę problematyczną, tłustą i mieszaną to raczej bym ją sobie odpuściła.

16:57

Tydzień z Too Faced: Korektor Multi Use Sculpting odcień Almond

Tydzień z Too Faced: Korektor Multi Use Sculpting odcień Almond

16:57

Tydzień z Too Faced: Korektor Multi Use Sculpting odcień Almond

Lecimy z kolejnym wpisem z tygodnia z Too Faced i dzisiaj parę słów o korektorze Multi Use Sculpting Concealer. Jest to produkt, którego używam od ponad 3 miesięcy i sporo już mogę na jego temat Wam napisać. Aktualnie jest to mój najbardziej ulubiony korektor ze wszystkich jakie mam. 

Byłam w szoku jak duże jest opakowanie tego korektora! Przypomina niejeden podkład. Pojemność to aż 15 ml, czyli wystarczy na wieki. Oprócz giga opakowania ma też giga aplikator, którym super sprawnie korektor się nakłada.


Mój odcień to Almond - idealnie stapia się ze skórą i podkładem, nie jest to odcień, który rozjaśnia mi okolice pod oczami. Jest to jeden z nielicznych korektorów, który nakładam w minimalnej ilości w formie kilku kropek pod oczami. Nie robię nim żadnych pasków, trójkątów itd, ponieważ jest to całkowicie zbędne. A wszystko to dzięki świetnemu kryciu.

Ten korektor wygląda na skórze rewelacyjnie, a właściwie nie wygląda, bo go nie widać. Serio, nie ma żadnej warstwy produktu pod okiem, zostaje tylko pięknie wyrównany koloryt. Naprawdę super się ten korektor sprawdza, a testowałam go na różnych cerach i u kobiet w różnym wieku. Za każdym razem świetny rezultat bez efektu obciążonej, przeładowanej produktem skóry. W jego przypadku nawet nic się w ciągu dnia nie zbiera w zmarszczkach. Jest nałożony tak cieniutką warstewką, że tam nie ma się co pozbierać. 


Jego formuła kusi mnie aby kupić sobie jeszcze jeden jaśniejszy i jeden ciemniejszy odcień do kremowego konturowania. Moja intuicja podpowiada, że świetnie by się w tej roli sprawdził. Ten korektor jest bardzo plastyczny, a zastygając daje takie jakby gumowe wykończenie. 

Dodatkowym plusem jest fakt, że super dogaduje się z wszystkimi podkładami, które mam i pudrem Air Spun, którego używam nałogowo. Jeżeli szukacie dobrze kryjącego, kremowego korektora pod oczy i na niedoskonałości o całodniowej trwałości to powinnyście udać się na stronę Sephory i zamówić ten korektor. Do wyboru jest masa odcieni, więc na pewno dobierzecie ten najlepszy dla siebie :)

19:16

Tydzień z Too Faced: Mascara dająca efekt sztucznych rzęs Damn Gril!

Tydzień z Too Faced: Mascara dająca efekt sztucznych rzęs Damn Gril!

19:16

Tydzień z Too Faced: Mascara dająca efekt sztucznych rzęs Damn Gril!

Słowem wstępu to od dzisiaj do piątku na blogu będzie pojawiała się recenzja produktów marki Too Faced. Robiąc porządki w kosmetykach zorientowałam się, że mam ich naprawdę sporo, a na blogu o nich jeszcze nie pisałam! Także dzisiaj zapraszam Was na pierwszy z tej miniserii wpis ;)

***

Z maskarą o której dzisiaj Wam napiszę nie pokochałam się od pierwszego użycia. Serio, nie lubiłyśmy się! Wszystko przez jej ogromną szczoteczkę, którą poza rzęsami malowałam całą powiekę aż pod brwi. Dałam jej jednak szansę, bo efekt końcowy jaki dawała na rzęsach mnie zachwycał.


I tak w końcu przyzwyczaiłam się do jej ogromnego rozmiaru, tusz po tygodniu lekko przeschnął, a my dogadywałyśmy się coraz lepiej!

Swój tusz Damn Girl! kupiłam pod koniec zeszłego roku w wersji miniaturowej na przetestowanie. Pojemność takiego mini tuszu wcale nie jest mała, bo to aż 6 ml i taka ilość w zupełności wystarcza ;)



PS. Wybaczcie te grudki na rzęsach, ale bez potrzeby jeszcze raz chciałam dołożyć tuszu! I tak wydaje mi się, że efekt jest dobrze widoczny ;)

Moim zdaniem tusz jest fenomenalny. To co robi z rzęsami to jest jakiś kosmos! Faktycznie trzeba nauczyć się obchodzić z tą szczoteczką, ale jest to do przejścia, bo człowiek szybko się przyzwyczaja. Jej kształt przypomina klepsydrę, a takie szczoteczki bardzo fajnie radzą z sobie z pogrubieniem i ogólną objętością rzęs (tego typu szczoteczki tylko mniejsze ma np. Golden Rose Nude Look, Nabla Major Pleasure, Too Faced Better Than Sex, L'oreal Paradise).


Sam tusz jest intensywnie czarny i gęsty, przez co sporo się go na rzęsy nakłada, ale bez problemu jestem w stanie poradzić sobie z jego ilością. Ja zwykle nakładam dwie warstwy tuszu i wtedy jestem najbardziej usatysfakcjonowana.

Mascara nie kruszy się w ciągu dnia i dość łatwo się zmywa podczas demakijażu. Nie zauważyłam natomiast żeby w ciągu dnia się rozmazywała. Jestem z niej naprawdę zadowolona i stwierdzam, że to druga mascara tej marki, która się u mnie sprawdziła (wcześniej miałam Better Than Sex). Do tej na pewno będę z przyjemnością wracać i Wam bardzo polecam ją przetestować.

Koniecznie napiszcie mi jakie produkty marki Too Faced lubicie i czy miałyście ten tusz ;)

16:51

Najlepszy sposób na czyszczenie palet | #zostajewdomu

Najlepszy sposób na czyszczenie palet | #zostajewdomu

16:51

Najlepszy sposób na czyszczenie palet | #zostajewdomu

Dzisiejszym wpisem podrzucam Wam kolejny sposób na spędzenie tego dodatkowego wolnego czasu ;) Jeśli macie palety z cieniami albo palety do konturowania to wiecie jak mocno potrafią się one brudzić - szczególnie te z ciemnymi kolorami. I o ile czyścicie je po każdym użyciu to jest spoko. Ale przyznajmy się, że na co dzień nie zwraca się tak na to uwagi. Zresztą, która z nas o 6 rano kończąc swój makijaż czyściłaby osyp w palecie... ;) :)

Czas wolny można wykorzystać na gruntowne czyszczenie palet i w tym wpisie dowiecie się jak to zrobić w najlepszy i najłatwiejszy sposób! Bez moczenia cieni, bez dłubania w palecie patyczkami i wacikami. 

Do wyczyszczenia palet potrzebujecie dwóch (!) rzeczy:  chusteczek nawilżanych dla niemowląt i jakiegoś pudru w płaskim i okrągłym opakowaniu - to bardzo ważne aby opakowanie było totalnie płaskie i okrągłe. Świetnie sprawdzą się tutaj brązery i rozświetlacz Sensique.

Aby przystąpić do czyszczenia palet wystarczy owinąć opakowanie pudru mokrą chusteczką i takim sprzętem można już czyścić palety. Przykładacie puder do palety i przeciągacie po całej palecie, także w miejscach gdzie są cienie. Kosmetykom nic się nie stanie, a Wasze opakowania naprawdę przejrzą na oczy. 





Dajcie znać czy znałyście wcześniej ten sposób. Wykorzystacie go u siebie podczas najbliższych porządków w kosmetykach? Ja jestem zaskoczona jak szybko można umyć opakowania palet, również w środku :)) ;)

13:56

Pastel vibes na wiosnę | #zostajewdomu

Pastel vibes na wiosnę | #zostajewdomu

13:56

Pastel vibes na wiosnę | #zostajewdomu

Ja zostaję w domu, a Ty? Nie mam zamiaru zmarnować tego dodatkowego czasu! Dzisiaj od rana sporo udało mi się podgonić w kwestii bloga i obiecuję Wam kilka naprawdę fajnych wpisów ;) A dzisiaj pochwalę się efektami makijażu, który powstał przed południem. Nie da się ukryć, że u mnie w głowie już wiosna! 

Chciałam żeby ten makijaż był pastelowy, ale niebanalny. Dodałam więc dolne rzęsy w postaci kępek pomalowanych pomadkami z Sephory w szalonych kolorach. Wydaje mi się, że całość wygląda w porządku.

Spis wykorzystanych kosmetyków macie pod zdjęciem :)


Do tego makijażu oka użyłam:
* korektor Sensique High Coverage numer 02 jako baza i korektor pod okiem
* puder AirSpun Translucent jako utrwalenie łuku brwiowego
* kredka do brwi Wibo Feather Brow Creator Soft Brown
* żel do brwi Golden Rose Longstay Brow Styling Gel
* cień Glamshadows: Sorbert, Wrzosiec
* cień Nabla Peach Velvet
* cień z paletki Miyo x BeautyVTricks Hibiscus
* klej do brokatu Nyx Glitter Primer
* turbopigment: Lala, Turbo Cukierek, Poświata
* eyeliner Wibo x Katosu Luna
* eyeliner Wibo x Katosu Triton
* mascara Too Faced Damn Girl
* rzęsy i klej Ardell
* dolne kępki Nesura 8 i 9 mm pomalowane pomadkami Sephora Cream Lip Stain

13:54

Moje ulubione kosmetyki do 30 zł, których używam na co dzień

Moje ulubione kosmetyki do 30 zł, których używam na co dzień

13:54

Moje ulubione kosmetyki do 30 zł, których używam na co dzień

Hej kochane! Która z nas nie lubi tanich kosmetycznych hitów? No właśnie ;) Postanowiłam się dzisiaj z Wami podzielić moim ulubionymi i świetnymi produktami do makijażu, które są bardzo łatwo dostępne, a poza tym każdy z tych produktów kosztuje mniej niż 30 zł. 
Jeżeli jesteście ciekawe co takiego dla Was dzisiaj przygotowałam to zapraszam do dalszej części tego posta!


PODKŁAD EVELINE SELFIE TIME
Co mogę Wam o nim powiedzieć? Dziewczyny to naprawdę świetny podkład na co dzień. Jest bardzo lekki, ma średnie krycie i sprawia, że skóra wygląda mega naturalnie i świeżo. U mnie pierwsza tubka jest już na wykończeniu, ale wczoraj zamówiłam kolejną także się nie martwię. Serio, to będzie mój wiosenny podkładowy hit. Kosztuje niecałe 20 zł, a w sieci można go spotkać nawet za 15 zł ;)

KOREKTOR EVELINE LIQUID CAMOUFLAGE HD
Drugi produkt marki Eveline, którym jestem ostatnio zachwycona. To jest re-we-la-cyj-ny korektor pod oczy! Krycie 100% i  mimo tak mocnego krycia jest dość lekki i nie wysusza. Poza tym świetnie sprawdza się jako baza pod cienie.


BRĄZER GOLDEN ROSE MINERAL TERRACOTTA POWDER NUMER 04
Mam wrażenie, że jest to produkt kultowy, znany od kilku ładnych lat. Ja znam się z nim od mniej więcej pół roku i absolutnie kocham ten brązer. To jaki efekt daje na skórze jest nie do podrobienia. Pięknie opalona, zdrowo błyszcząca cera. Naprawdę może konkurować z wysokopółkowymi kosmetykami i sądzę, że niejednokrotnie wygrałby brązerowe starcie. Jeśli makijaż w odcieniach nude jest Wam bliski to koniecznie musicie zaopatrzyć się w ten kosmetyk ;)

ROZŚWIETLACZ I LOVE REVOLUTION GLOWING HEARTS GODDESS OF FAITH
Może to takie trochę odgrzewanie kotleta, bo według mnie czas zachwytów nad tymi serduszkami już dawno minął, ale ja osobiście skusiłam się na nie ostatnio i padło właśnie na ten rozświetlacz. Zachwycił mnie absolutnie jego przepiękny odcień. To idealna hybryda złota i brzoskwniowo-różowego odcienia. Nie myślcie sobie, że jest on chłodny i zostawia różowe paski na skórze. Absolutnie nie! Wygląda pięknie i jest bardzo intensywny, a jego moc można stopniować.

RÓŻ MY SECRET BLUSHER NUMER 104 DUSTY ROSY
Ostatnio pokochałam używanie różu do policzków, naprawdę! Kiedyś pomijałam ten element, a teraz nie wyobrażam sobie bez niego swojego makijażu. Mam kilka ulubionych róży, ale ten z My Secret mieści się w przedziale cenowym do 30 zł. Odcień Dusty Rosy jest lekko zgaszony, bardzo ładnie wygląda na skórze i dodaje jej świeżości. Ma w sobie delikatne drobinki, ale po aplikacji nie są one widoczne.


CIEŃ W KREMIE WET'N'WILD LIQUID CATSUIT SHELLS &WHISTLES
Jest to kosmetyk, który praktycznie całkowicie załatwia mój makijaż oka na co dzień. Jego odcień jest czymś pomiędzy złotem, a brązem i miedzią. Nakładam go na całą powiekę ruchomą i rozcieram palcem granice ponad załamanie. W efekcie uzyskuję satynowy blask, który jest wodoodporny. Polecam Wam szczególnie ten odcień, bo super nadaje się właśnie na co dzień. Jeśli chcę trochę makijaż podkręcić to na jeszcze lekko wilgotny cień nakładam rozświetlacz, załamanie modeluję brązerem i dodaję kreskę eywlinerem.

POMADKA MAYBELLINE SUPER STAY MATTE INK NUMER 05 LOYALIST
Chociaż mam całą szufladę pomadek to ostatnio najchętniej wybieram konkretnie tą. Od jakiegoś czasu noszę jedynie nudziaki, a ten jest idealny. Bardzo odpowiada mi formuła tych pomadek i aplikator - ogólnie są jednymi z moich ulubionych, a Loyalist ubóstwiam. Ta pomadka nie jest ani za jasna, ani zbyt ciemna. Lekko brzoskwiniowy odcień nude, który idealnie wkomponowuje się w każdy makijaż. Bardzo Wam ją polecam!


I to wszystko co chciałam Wam dzisiaj pokazać ;) Dajcie znać jakie są Wasze tańsze hity, za które dałybyście się pokroić ;)


Copyright © majmejkap , Blogger